Nie będziemy siłą usuwać pracowników Przewozów Regionalnych z kas, ani wyłączać im prądu - zapewnił dziś członek zarządu PKP SA Jacek Prześluga. Dodał, że spółka w każdej chwili może wrócić do negocjacji. Przewozy Regionalne też chcą rozmawiać.

Prześluga powiedział na czwartkowej konferencji prasowej, że Przewozy Regionalne miały czas do końca marca, żeby opuścić wynajmowane od PKP SA pomieszczenia, w tym kasy biletowe. Skoro tego nie zrobiły, to od początku kwietnia czynsz wzrośnie dziesięciokrotnie.

"Tak jest zapisane w umowach, więc nie mamy wyboru. Zamiast 3 mln zł miesięcznie Przewozy Regionalne będą płaciły 30 mln zł" - powiedział Prześluga. Zapewnił, że PKP SA nie chcą siłą usuwać pracowników Przewozów Regionalnych z kas, ani wyłączać prądu w spornych pomieszczeniach. Wyjaśnił, że spółka będzie dochodzić należności korzystając ze środków prawnych.

Chodzi o kasy na dworcach, na których swoje punkty sprzedaży mają też inni przewoźnicy, np. PKP Intercity albo Koleje Mazowieckie, którzy mogliby sprzedawać bilety samorządowej spółki. Ostatnie spotkanie przedstawicieli obu spółek w sprawie kas odbyło się na początku marca.

Przewozy Regionalne są winne około 56 mln zł

PKP SA szacuje, że Przewozy Regionalne są im winne około 56 mln zł. Tymczasem Przewozy Regionalne uważają, że to PKP SA mają u nich dług, wynikający z historycznych zobowiązań z lat 90-tych. Zdaniem Prześlugi, takie zobowiązania nie istnieją, ponieważ nie były wykazywane w corocznych audytach spółek, a Przewozy Regionalne dopiero niedawno zaczęły się o nie upominać.

Prześluga zarzucił Przewozom Regionalnym, że "przykładają rękę do niszczenia polskiej kolei" likwidując kasy na małych dworcach, co jego zdaniem doprowadza do zatracenia przez dworce funkcji społecznych. Poinformował, że przez ostatni rok, samorządowa spółka zamknęła 276 kas.

Prezes Przewozów Regionalnych Tomasz Moraczewski powiedział dziś, że spółka chętnie wróci do rozmów z PKP SA. "Proszę zauważyć, że nie wymówiliśmy umów dotyczących powierzchni wspólnych na dworcach. Chociaż delikatnie mówiąc nie jesteśmy z nich zadowoleni" - powiedział prezes.

Jego zdaniem problem jest szerszy niż same kasy i pomieszczenia socjalne na dworcach. Powiedział, że konflikt obejmuje też zaplecza techniczne, które PKP SA miały wnieść do Przewozów Regionalnych aportem, ale do tej pory tego nie zrobiły. Samorządowej spółce są one niezbędne do prowadzenia działalności, więc płacą za nie kilkadziesiąt milionów złotych.