Stopa bezrobocia w lutym wyniosła 13,0 proc. wobec 12,7 proc. w styczniu - podał w środę Główny Urząd Statystyczny. Wszystkiemu winna jest ostra zima - twierdzą ekonomiści.

Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w końcu lutego wyniosła 2 mln 101,5 tys. osób i była wyższa niż przed miesiącem o 49 tys. osób, czyli o 2,4 proc. W stosunku do liczby bezrobotnych zarejestrowanych przed rokiem liczba ta była wyższa o 382,7 tys.

Mapa bezrobocia nie zmienia się od lat - najniższe w mazowieckim, najwyższe w warmińsko-mazurskim

Najwyższe bezrobocie utrzymywało się nadal w województwach: warmińsko-mazurskim (21,6 proc.), zachodnio-pomorskim (18 proc.), lubuskim (17,4 proc.), kujawsko-pomorskim (17,1 proc.) i podkarpackim (16,4 proc.). Najniższe było w województwach: mazowieckim (9,8 proc.), wielkopolskim (10,1 proc.), śląskim (10,2 proc.) oraz małopolskim (10,8 proc.).

Z danych GUS na koniec lutego 2010 roku wynika, że 201 zakładów pracy zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 33,7 tys. pracowników, w tym z sektora publicznego 19,9 tys. osób. Przed rokiem były to odpowiednio 249 zakłady, 19,1 tys. pracowników, w tym z sektora publicznego 1,8 tys. osób.

W lutym 2010 r. pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 82,0 tys. ofert pracy (przed miesiącem 60,4 tys., przed rokiem 64,9 tys.).

Winna przede wszystkim ostra zima

Środowe dane GUS dotyczące wzrostu bezrobocia w lutym to efekt m.in. ostrej zimy w tym roku, miała ona również niekorzystny wpływ na wyniki sprzedaży detalicznej - uważa główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka.

Z danych GUS wynika, że nowe zamówienia w przemyśle w Polsce wzrosły w lutym w ujęciu rdr o 11,4 proc., po wzroście o 6,2 proc. w styczniu. W ujęciu miesięcznym zamówienia spadły o 0,6 proc. w porównaniu ze wzrostem o 8,0 proc. w styczniu.

"Środowe dane GUS dotyczące bezrobocia i sprzedaży detalicznej zostają pod silnym wpływem ostrej zimy. Efekty tej zimy zapewne spowodowały spadek aktywności gospodarczej w budownictwie, ale także mogłyby mieć niekorzystny wpływ na sprzedaż" - podkreślił w rozmowie z PAP główny ekonomista BCC.



Na wiosnę będzie lepiej w budownictwie i usługach

Ocenił, że dane GUS nie mówią jednak zbyt wiele o tym, jak szybko polska gospodarka wychodzi z silnego spowolnienia. "Będą one miały na pewno negatywny wpływ na rozwój sytuacji na rynku pracy w najbliższych miesiącach" - powiedział. Zaznaczył jednak, że należy mimo wszystko oczekiwać poprawy zatrudnienia w budownictwie i usługach, szczególnie w drugim kwartale tego roku. "Jak duża ona będzie, trudno przesądzać, analizując środowe dane GUS. W najbliższych miesiącach może być lepiej na rynku pracy m.in. dlatego, że było wyraźnie gorzej w ostatnich dwóch miesiącach" - dodał.

Gomułka zwrócił uwagę, że środowe dane GUS dotyczące produkcji przemysłowej wskazują na znaczną poprawę w tym sektorze w stosunku do tego, co było rok temu. "Pierwszy kwartał ubiegłego roku to był najgorszy moment, jeśli chodzi o efekty światowego kryzysu w Polsce. W stosunku do tego okresu mamy wyraźną poprawę w przemyśle. Oznacza ona powrót do poziomu produkcji przemysłowej sprzed kryzysu. Więc nie ma jeszcze efektu wzrostu, który powinien być za ostatnie dwa lata w granicach 15 proc." - podkreślił.

Zaczął się proces usuwania skutków kryzysu

"Niewątpliwie proces usuwania skutków kryzysu już się rozpoczął i to w niezłym tempie. Najpierw będziemy to widzieć w wynikach produkcji przemysłowej, następnie w tych dotyczących sprzedaży, a na końcu w zatrudnieniu" - dodał.

Ocenił, że jeszcze w tym roku stopa bezrobocia wzrośnie. "W grudniu tego roku wzrost ten może wynieść 1 pkt proc. wobec grudnia 2009 roku. Dosyć silny wzrost stopy bezrobocia w styczniu i w lutym tego roku jest w dużym stopniu efektem czynników sezonowych. Należy się spodziewać zmniejszania stopy bezrobocia w drugim, a może również w trzecim kwartale tego roku" - podkreślił.

Pod koniec roku bezrobocie znów wzrośnie

Gomułka zaznaczył, że należy również oczekiwać wzrostu bezrobocia na przełomie 2010 i 2011 roku.

"Myślę, że w porównaniach rok do roku bieżący rok nie będzie rokiem znacznej poprawy sytuacji na rynku pracy. W przedsiębiorstwach mamy jeszcze spore rezerwy siły roboczej. Firmy będą przede wszystkim starać się wykorzystać te rezerwy. Przedsiębiorstwa nie zwalniają tak bardzo, jakby to wynikało ze spadku produkcji. I teraz będą wykorzystywać tych zatrudnionych, a dopiero za jakiś czas - za rok czy półtora - zaczną zatrudniać nowe osoby" - wyjaśnił.