Kampanie naprawcze koncernów motoryzacyjnych – takie jak Toyoty – oznaczają gigantyczny kłopot dla dealerów. W wielu sytuacjach dopłacają oni do interesu.
Według Marka Koniecznego, prezesa Związku Dealerów Samochodów, w przypadku większości marek stawki roboczogodziny nie pokrywają faktycznych kosztów napraw gwarancyjnych. W najlepszym przypadku, dealerzy na nich nie zarabiają.
Jak twierdzi Adam Pietkiewicz, prezes Polskiej Grupy Dealerów, dobrze wynagradzani za naprawy gwarancyjne są np. dealerzy w sieciach Mercedesa i Forda.
– Na przeciwległym biegunie znajdują się marki japońskie i koreańskie – mówi Adam Pietkiewicz.
W skrajnych przypadkach godzina pracy warsztatu wyceniona jest przez producenta zaledwie na 50–60 zł. W takiej sytuacji dealer musi dopłacić do każdej naprawy nawet 100 zł.
Właściciele serwisów wyliczają: tylko mechanikowi trzeba zapłacić średnio 50 zł brutto. Drugie tyle kosztuje obsługa klienta, czyli doradcy serwisowi i kierownictwo serwisu. Trzecią część kosztów stanowi utrzymanie obiektów.

Zobacz pełną treść: Właściciele serwisów samochodowych w Polsce są zaniepokojeni falą awarii aut