Brytyjska organizacja Alcohol Concern, zwalczająca społeczną plagę pijaństwa, oskarżyła czołowe sieci supermarketów o to, że zachęcają do picia na umór, sprzedając alkohol taniej niż ... wodę - poinformował w niedzielę tygodnik "Sunday Telegraph".

Tesco, Asda, Morrison i Sainsbury sprzedają piwo nawet po 5 pensów za 100 ml, podczas gdy średnia cena markowej butelkowanej wody kosztuje 8 pensów za 100 ml.

Według pisma supermarkety przyciągają klientów w nieodpowiedzialny sposób, promując sprzedaż alkoholu i ignorując ostrzeżenia lekarzy, że praktyka ta prowadzi do zwiększonej konsumpcji.

Z początkiem tego roku naczelny lekarz krajowy Anglii i Walii Liam Donaldson poparł inicjatywę wprowadzenia ceny minimalnej na alkohol - do 50 pensów za jednostkę alkoholu (w Wielkiej Brytanii jednostka alkoholu to 10 mililitrów etanolu). Wyliczył, że pozwoliłoby to uratować życie 3,4 tys. osób rocznie i zmniejszyć liczbę pacjentów przyjmowanych na leczenie szpitalne o 100 tys. rocznie.

Producenci alkoholu i rząd Gordona Browna odrzucili tę inicjatywę. Poważnie rozważa ją autonomiczny rząd Szkocji, gdzie pijaństwo jest jedną z największych społecznych plag.

"O ile rząd nie upora się z problemem taniego alkoholu, to nie upora się ze społecznym zjawiskiem pijaństwa" - ostrzegł Don Shenker z Alcohol Concern. Według niego tani alkohol przyciąga młodzież.

Podobnego zdania jest rzeczniczka głównej organizacji brytyjskich lekarzy BMA (British Medical Association). "Mamy duży problem z nadmierną konsumpcją alkoholu, dlatego chcemy, by rząd położył tamę specjalnym ofertom na alkohol" - powiedziała.

Supermarkety zaprzeczają, jakoby zachęcały do nieodpowiedzialnego picia, ale wskazują, że alkohol jest towarem jak każdy inny. "Nasi klienci oczekują od nas bogatego asortymentu towarów, których jakość odpowiada cenie tak, by znaleźli te, które odpowiadają ich preferencjom i sile nabywczej" - cytuje tygodnik rzeczniczkę Tesco.

Resort zdrowia ma w planach zmuszenie producentów alkoholu, by umieszczali na opakowaniach apel o odpowiedzialne picie, ostrzeżenia przed piciem skierowane do kobiet w ciąży i zalecenia dotyczące spożycia maksymalnej ilości alkoholu w ciągu tygodnia - potwierdziła gazecie minister stanu ds. publicznej służby zdrowia Gillian Merron. Dotychczas taka praktyka jest dobrowolna, a producenci raczej się do niej nie stosują.

Obok promocyjnej sprzedaży alkoholu, za ważny powód rosnącego społecznego problemu pijaństwa uważana jest decyzja rządu Tony Blaira, który zgodził się, by alkohol był dostępny w sprzedaży praktycznie 24 godziny na dobę.