Blisko co czwarty Brytyjczyk w najbliższych miesiącach znajdzie się w kategorii "opałowych biedaków", co oznacza, że na opłacenie rachunków za gaz i elektryczność będzie wydawał co najmniej 10 proc. rocznego dochodu.

Z opublikowanego dziś raportu federacji mieszkalnictwa (NHF - National Housing Federation) wynika, że do końca 2009 roku 5,7 mln gospodarstw domowych na Wyspach będzie przynależeć do tej kategorii, wobec 3,8 mln w 2007 roku i 2,4 mln w 2005 roku.

Raport ocenia, że w 2009 r. roczny rachunek za elektryczność wzrośnie o 500 funtów szterlingów rocznie, a za gaz - o ok. 900 funtów. Najbardziej uderzone po kieszeni zostaną osoby o niskich dochodach.

Rząd Gordona Browna nosił się z zamiarem wprowadzenia ulg dla niektórych kategorii gospodarstw domowych, ale rozmowy z dostawcami gazu i prądu nie dały rezultatów. Dostawcy nie byli skłonni dobrowolnie przystać na jednorazowy nadzwyczajny podatek, rząd zaś nie był skłonny go im narzucić.

Rynek energii w W. Brytanii jest w pełni sprywatyzowany

Rynek energii w W. Brytanii, w odróżnieniu od innych krajów, jest w pełni sprywatyzowany.

Opublikowanie raportu zbiegło się z apelem kilku organizacji charytatywnych i grup nacisku, wzywających rząd do przyjęcia planu działania w obliczu rosnących kosztów energii zużywanej przez gospodarstwa domowe.

Elementami planu miałyby być m.in.: program uszczelniania domów, instalowanie systemów wykorzystującej energię ze źródeł odnawialnych oraz doraźna pomoc dla osób o niskich dochodach.