Utrudniony dostęp do kredytów hipotecznych i co za tym idzie, ograniczenie zdolności nabywczej wielu klientów zainteresowanych zakupem mieszkania sprawił, że znów do łask wracają lokale w budynkach z wielkiej płyty.
W przeciwieństwie do wyłącznie krytycznych opinii z okresu boomu mieszkaniowego teraz znów dostrzega się zalety tych budynków: dobre lokalizacje, dużo wolnej przestrzeni między budynkami, place zabaw, rozwiniętą infrastrukturę handlowo-usługową etc. Na pierwszy plan wysuwają się jednak ceny – najniższe pośród wszystkich ofert – czytamy w raporcie Oferty.net i Open Finance.
Jak podaje Marcin Drogomirecki z serwisu Oferty.net, w marcu br. średnia cena ofertowa mieszkania w bloku z wielkiej płyty wynosiła w Warszawie 7,5 tys. za mkw. W stosunku do cen innych ofert to o 8,5 proc. mniej niż ceny mieszkań w budynkach wzniesionych w technologii ramy i aż o ponad 22 proc. mniej niż średnia cena mkw. mieszkania w budynku z cegły.
Na przykład w Warszawie najdroższe mieszkania są przy Nowym Świecie. Cena mkw. sięga tam 17,5 tys. zł. Dla porównania przy ulicy Strumykowej mkw. kosztuje 6,7 tys. zł. Równie duża rozbieżność występuje w Krakowie, gdzie przy ulicy Felicjanek za mkw. płacimy 15,2 tys. zł, a przy Ściegiennego 10 tys. zł mniej.

Spłata kredytów hipotecznych

Według raportu InfoMonitora i Biura Informacji Kredytowej z lutego tego roku, nieterminowo spłacanych jest zaledwie 0,9 proc. ogólnej liczby kredytów hipotecznych, których wartość stanowi zaledwie 0,35 proc. całkowitej wartości udzielonych kredytów mieszkaniowych. Oznacza to, że częściej niespłacane są małe kredyty hipoteczne – czytamy w raporcie Oferty.net i Open Finance. Natomiast w USA problem ten dotyczy aż co dziesiątego kredytu.
– Jedno jest pewne – wracają czasy sprzed 2000 roku, gdzie ok. 75 proc. klientów kupowało mieszkania za gotówkę lub pieniądze pożyczone od rodziny, ewentualnie z udziałem niewielkiego kredytu – podsumowuje Jerzy Sobański.

Zastój na rynku lokalowym

Natomiast Marcin Drogomirecki mówi, że w Polsce raczej nie dojdzie do wariantu amerykańskiego, gdzie nastąpiła 50-proc. obniżka cen nieruchomości. Obecnie dom w Kalifornii ma taką samą wartość jak trzypokojowe mieszkanie we Wrocławiu. Takie przeceny nam jednak nie grożą. Wynika to z ogromnych różnic w strukturze zadłużenia z tytułu zaciągniętych kredytów hipotecznych w obu krajach.
Sprzedawcy liczą, że skończy się zastój na rynku mieszkaniowym.
Zdaniem analityków serwisu Oferty.net na sprzedaż decydują się tylko ci, którzy potrzebują szybko gotówki. Ostrożnie zachowują się również kupujący. Przede wszystkim z powodu coraz ostrzejszych warunków udzielania przez banki kredytów hipotecznych. Zakupom nie sprzyjają zapowiedzi kolejnych spadków cen mieszkań. Ceny mieszkań we wszystkich miastach analizowanych przez serwis Oferty.net są niższe niż rok temu. Spadek waha się od dwóch do blisko dziesięciu procent.
– Właścicieli zmieniają głównie te lokale, których zbywcy wykazują dużą elastyczność wobec kupujących – zarówno co do ceny, jak i terminu sfinalizowania transakcji – tłumaczy Drogomirecki.

Za lokalizacje trzeba zapłacić

Nadal najdroższe mieszkania są w Sopocie, Warszawie i Krakowie. Natomiast ostatnio najbardziej zdrożały w Opolu i Warszawie – o 1,1 proc., do 4,1 tys. zł w Opolu i 9,2 tys. zł w Warszawie. Blisko 1-procentowy wzrost widoczny był także w Olsztynie. W pozostałych miastach ceny mkw. spadały i cena jest o blisko 3 proc. niższa niż na początku roku.
Lokalizacja to najważniejszy czynnik wpływający na cenę nieruchomości. Specjaliści porównali średnie ceny ofert zlokalizowanych w centralnych i peryferyjnych dzielnicach trzech miast – Warszawy, Poznania i Krakowa.
Zdaniem Marcin Drogomireckiego z serwisu Oferty.net dysproporcje w cenie metra kwadratowego mieszkania zlokalizowanego przy prestiżowej ulicy i mieszkania na peryferyjnym osiedlu mogą sięgać nawet kilkuset procent.
– W przypadku mieszkań o zbliżonym standardzie, w blokach wzniesionych w okresie PRL-u, rozpiętość cenowa wynikająca z różnic w lokalizacji może sięgać 60 proc. – tłumaczy Marcin Drogomirecki.