Doniesienia ze świata wyraźnie pokazują, że powiedzenie „pomysłowość ludzka nie zna granic” doskonale sprawdza się jeśli chodzi o walkę ze skutkami kryzysu finansowego.

Pojawiają się coraz bardziej oryginalne pomysły, czego przykładem może być niedawna informacja mówiąca, że w jednej z chińskich prowincji nakazano urzędnikom zwiększenie palenia papierosów w celu pobudzenia lokalnej gospodarki, a w szczególności wyrobów tytoniowych. Nie tylko w Chinach rodzą się egzotyczne pomysły. Na Litwie, przewodniczący tamtejszego Związku Liberałów i Centrum zaproponował wprowadzenie kary finansowej dla polityków za używanie słowa „kryzys”. Kara wynosiłaby 100 litów, czyli ponad 25 euro, a wpływy z tego tytułu zasiliłyby litewski budżet. Uzasadniając swój pomysł poseł argumentował, że powtarzanie słowa „kryzys” wyrządziło większe szkody państwu niż sam kryzys. Zamiast „kryzys” lepiej mówić „wyzwanie” - przekonuje autor pomysłu. Jego propozycję można by potraktować z uśmiechem, gdyby nie doniesienia z Litwy mówiące m.in. o ponad 12 procentowym spadku PKB w pierwszym kwartale tego roku. Przy takiej recesji trudno się dziwić nawet najbardziej niecodziennym pomysłom na walkę z trudną sytuacją gospodarczą.

Szkoda, że nikt jeszcze nie wpadł na podobny pomysł w Polsce, gdzie „brzydkie słowo na literę k” i czarne prognozy robią dużą furorę - pomimo tego, że w porównaniu z innymi, nasza gospodarka trzyma się naprawdę nieźle. Przecież implementacja pomysłu litewskiego posła na polski grunt mogłaby być dobrym sposobem na załatanie powiększającej się dziury budżetowej. A „donatorów” znalazłoby się bez liku, nawet wśród przeciwników szerzenia kryzysowych fobii (czego przykładem jest niniejszy tekst, który podlegałby karze ponad 2 tysięcy litów).

Niestety, kryzys i poszukiwanie go w każdym aspekcie polskiej rzeczywistości jest w modzie (może poza przedstawicielami urzędowo optymistycznej administracji rządowej), trudno więc będzie oczekiwać szybkiego wprowadzenia podobnych rozwiązań w Polsce. Jedyne co pozostaje, to bycie optymistą, na przekór wielu kryzysowym „czarnym” prognostykom. Na szczęście optymistów nie brakuje na świecie i można ich znaleźć nie tylko w rządzie. Przykład? Stowarzyszenie Europejskich Izb Przemysłowo-Handlowych przeprowadziło niedawno ankietę wśród przedstawicieli izb gospodarczych ze wszystkich kontynentów. Uważają oni, że kryzys powinien zakończyć się w połowie 2010 roku.

Najwięcej optymizmu w kryzysowej sytuacji wykazują: Ameryka Łacińska, Rosja i Chiny oraz kraje basenu Morza Śródziemnego i Południowego Pacyfiku. Skoro przedstawiciele środowiska przedsiębiorców z całego świata uważają, że koniec kryzysu nastąpi już w przyszłym roku, dlaczego nie mielibyśmy im wierzyć?
WYIMEK:Skoro przedstawiciele środowiska przedsiębiorców z całego świata uważają, że koniec kryzysu nastąpi już w przyszłym roku, dlaczego nie mielibyśmy im wierzyć?

Andrzej Arendarski
prezes Krajowej Izby Gospodarczej, wiceprezes Eurochambres