Dziś upływa termin składania ofert na zakup stoczni w Gdyni i Szczecinie. Do wczoraj nie wpłynęła żadna oferta, a już za tydzień negocjacje z Brukselą.

Dzisiaj upływa termin składania ofert na zakup Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej Nowa. Dwa tygodnie temu Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) zdecydowało o przedłużeniu terminu, bo podobno były chętne firmy, które potrzebowały czasu na przygotowanie ofert. Jednak szanse, że oferty wpłyną, są nikłe.

- Do czwartku nie wpłynęła żadna nowa oferta - mówi Maciej Wewiór, rzecznik MSP.

Jedynymi zainteresowanymi zakupem stoczni pozostaną zapewne ukraińska firma ISD, która chce kupić stocznię Gdynia i planuje połączyć ją ze stocznią Gdańsk, oraz Mostostal Chojnice, który zainteresowany jest przejęciem Stoczni Szczecińskiej Nowa. I to przedstawiciele tych firm wraz z przedstawicielami Ministerstwa Skarbu mają w przyszłym tygodniu pojechać do Brukseli na konsultacje przygotowywanych planów prywatyzacji i restrukturyzacji stoczni.

- W przyszłym tygodniu wraz z przedstawicielami ISD i Mostostalu Chojnice chcemy pojechać na rozmowy z Komisją Europejską. Ustalamy konkretny termin - mówi Maciej Wewiór.

To nie będą łatwe rozmowy. Potencjalni inwestorzy oczekują od państwa pomocy finansowej i twierdzą, że inaczej nie warto kupować stoczni. Na to może się nie zgodzić KE.

- Łączna kwota tak zwanej nowej pomocy publicznej dla stoczni Gdynia i Gdańsk wyceniana jest na 1,3 mld zł. Bez tego program restrukturyzacji ekonomicznie się nie bilansuje - mówi Marcin Ciok z ISD Polska.

Resort skarbu na razie nie odnosi się konkretnie do tych kwestii. Uważa, że sprawa nowej pomocy publicznej nie jest najważniejsza.

- Doradcy brukselscy podpowiadają nam, że pomoc publiczna i wkład własny inwestorów to kwestia wtórna, a pierwszorzędne znaczenie ma, czy plany restrukturyzacji zostaną uznane za realne - mówi Maciej Wewiór.

Te plany do 12 września polski rząd ma przedstawić Komisji Europejskiej. Jeśli Komisja je odrzuci, to stocznie będą musiały zwrócić około 1,3 mld euro pomocy publicznej, którą dostały po przystąpieniu Polski do UE. W praktyce oznaczałoby to ich upadłość, ale niekoniecznie zaprzestanie działalności.

- Ministerstwo przygotowuje się na każdy scenariusz. Stocznie muszą zostać sprywatyzowane, a każdy wariant jest możliwy. Brana jest pod uwagę m.in. prywatyzacja stoczni przez ogłoszenie ich upadłości - mówi osoba zbliżona do kierownictwa resortu.