• Zdaniem energetyków pod koniec roku instalacja 1 MW nowych mocy w elektrowni węglowej może kosztować 2 mln euro, czyli 500 tys. więcej niż przed rokiem. Rzeczywiście ceny tak szybko rosną?
- W wielu projektach 1 MW w nowej elektrowni węglowej osiąga cenę 1,8-1,9 mln euro i sądzę, że to nie jest koniec wzrostu cen. To efekt ogromnego popytu na elektrownie na całym świecie i wręcz drastycznego wzrostu cen surowców i usług, a w konsekwencji komponentów do produkcji bloków energetycznych. Jeszcze trzy lata temu nie przewidywaliśmy takiego popytu, nastąpił on skokowo. Na czele największych zamawiających są Chiny i to z taką przewagą, że prowadzimy oddzielne statystyki dla Chin i reszty świata. Sami mamy problemy z kupnem strategicznych komponentów. Jako wykonawca elektrowni pod klucz składamy swoim dostawcom zamówienia z 2-, 4-letnim wyprzedzeniem i często ze 100-proc. przedpłatą.
• Polskie grupy energetyczne zapowiadają oddanie pierwszych nowych elektrowni w 2015 roku. Czy to realne?
- Dostawy dla inwestorów, którzy zgłosili w tym roku chęć rozpoczęcia przetargów, są proponowane nie wcześniej niż na 2016 rok. Polskie grupy dopiero starają się rozmawiać o zamówieniach, ale nie są jeszcze gotowe, żeby je składać. Nie są one jeszcze wystarczająco przejrzyste organizacyjnie i finansowo. Dlatego sądzę, że w Polsce do 2016-2017 roku nie zostanie uruchomiona żadna nowa elektrownia poza tymi, które są w budowie. Sytuacja w sektorze państwowym jest trudna. Co roku ubywa średnio 400 MW mocy i żeby tylko utrzymać stan obecny, trzeba oddać do 2018 roku około 4 tys. MW.
• W budowie są tylko Łagisza i Bełchatów II, czyli razem około 1300 MW. Która z grup państwowych jest najlepiej przygotowana do inwestycji w nowe elektrownie?
- Spośród polskich grup najbardziej zaawansowane organizacyjnie, jeśli chodzi o możliwości inwestowania, są Enea i PGE. Jednak wszystkie firmy państwowe są w gorszej sytuacji niż grupy prywatne. Firmy prywatne mogą podjąć decyzje co do kosztów inwestycji, kierując się kryterium opłacalności i terminami dostaw. W Polsce ten proces reguluje ustawa o zamówieniach publicznych, która preferuje dostawców o najniższych cenach. Na rynku energetycznym to bariera, bo dzisiaj gra nie idzie o to, ile się zapłaci, ale o to, czy w ogóle znajdzie się dostawcę.
• Rozluźnienie dla energetyki ustawy o zamówieniach publicznych przyspieszyłoby inwestycje?
- Moim zdaniem tak. Zmiana w ustawie o zamówieniach publicznych umożliwiająca inwestorom w tej kryzysowej sytuacji negocjacje z zachowaniem konkurencyjności z wybranym partnerem, który będzie mógł dostarczyć bloki energetyczne na oczekiwany termin, to oszczędność czasu, którego polska energetyka nie ma. Jasne, że i takie rozmowy mogą skończyć się fiaskiem. Mogą też pojawić się zarzuty, że nie ma konkurencji cenowej, ale tej konkurencji cenowej między dostawcami faktycznie nie ma. Dziś sztuką jest znaleźć jednego producenta, który będzie chciał dostarczyć nowe bloki w jakimś rozsądnym terminie. Tu czasami szanse na szybsze realizacje pojawiają się, bo zdarza się, że ktoś wypada z harmonogramu.
• Skoro popyt na nowe elektrownie jest tak olbrzymi, to ma je jeszcze kto budować? Ile teraz trwa budowa elektrowni?
- Możliwości wykonawcze w zakresie usług montażowo-konstrukcyjnych są problemem europejskim. Żeby podołać przyjętym zadaniom, musieliśmy powołać własną firmę wykonawczą Alstom Power Construction. W Polsce w naszej ocenie wykonawcy budowlano-montażowi są w stanie obsłużyć równolegle budowę najwyżej dwóch bloków o mocy 800-1000 MW. Więcej się nie da, a budowa trwa pięć lat, więc łatwo policzyć, na ile nas stać rocznie. Lepiej raczej nie będzie, bo często te same firmy, które budują elektrownie, uczestniczą też w modernizacji kolei czy budowie dróg. Cierpi zresztą na tym jakość prac, czego doświadczyliśmy.
• PSE Operator ocenia, że dla bezpieczeństwa energetycznego do 2015 roku powinniśmy zbudować 12 tys. MW nowych mocy. Z tego, co pan mówi, wynika, że to niemożliwe. Kryzys energetyczny jest pewny?
- To jest pytanie do wytwórców energii i polityków. Nie będę komentował skutków opóźnień inwestycji w energetyce, ale przyznaję, że namawiam polskich inwestorów, żeby nie trzymali pieniędzy wyłącznie na nowe bloki, tylko skupili się na modernizowaniu tego, co mają. Bo do 2016 roku na pewno nic nowego nie wybudują. Jeszcze przez wiele lat te stare elektrownie o sprawności średnio tylko około 34 proc. będą musiały pracować.