Rynek podchodzi obecnie do ofert pierwotnych bardzo selektywnie i tylko najlepsze oferty mogą liczyć na powodzenie.
Obserwowany w latach 2003–2007 dynamiczny wzrost polskiej gospodarki oraz wejście Polski do struktur UE oddziaływało pozytywnie na szybki rozwój krajowych firm prywatnych. W pewnym momencie przedsiębiorstwa te napotkały barierę braku kapitału na dalszy rozwój. Dla części firm struktura pasywów nie pozwala na zwiększenie finansowania działalności długiem, rozwój organiczny stawał się zbyt wolny w stosunku do możliwości, które oferowała rozwijająca się gospodarka, a dotychczasowi właściciele nie chcieli lub nie mogli dofinansować kapitałowo przedsiębiorstwa. Naturalnym wyborem w tym czasie było otwarcie się na szeroko rozumiany rynek kapitałowy. Pozyskanie środków na rozwój mogło odbyć się m.in. poprzez pierwotną ofertę publiczną (tzw. IPO).
Z racji panującej do lipca 2007 r. hossy na rynku giełdowym koszt kapitału pozyskanego poprzez IPO był stosunkowo niski. Dla zarządów wielu firm decyzja o pozyskania kapitału poprzez IPO było optymalnym rozwiązaniem.
Załamania rynku giełdowego w połowie 2007 roku zmusiło potencjalnych debiutantów do przesunięcia debiutu giełdowego lub obniżenia ceny emisyjnej akcji do poziomu, przy którym inwestorzy są skłonni wyłożyć pieniądze. Spółki, które były zdeterminowane do debiutu giełdowego w 2008 roku, obniżały cenę emisyjną akcji, a i tak nie gwarantowało to powodzenia emisji. Było to jedną z przyczyn przesuwania IPO do czasu polepszenia giełdowej koniunktury lub wręcz rezygnacji z drogi na giełdę.
Wraz z poprawą koniunktury giełdowej w tym roku rynek pierwotny powoli zaczyna odżywać. Spółki odmrażają swoje zawieszone prospekty emisyjne, a do biur maklerskich zgłaszają się nowi kandydaci do stania się spółką giełdową. Od początku roku na warszawskiej giełdzie odbyło się 12 debiutów (na rynku podstawowym i NewConnect). Rynek podchodzi obecnie do ofert pierwotnych bardzo selektywnie i tylko najlepsze oferty mogą liczyć na powodzenie, i to tylko pod warunkiem niskiego ustalenia ceny emisyjnej.
Jednak na większe ożywienie w najbliższym czasie nie ma co liczyć. Boom na rynku pierwotnym zazwyczaj zaczyna się około sześciu do dziesięciu miesięcy po ustanowieniu dna bessy i wejścia rynku w długoterminowy okres wzrostu. Natomiast my nadal nie wiemy, w którym miejscu koniunktury giełdowej jesteśmy i czy najgorsze jeszcze nie jest przed nami.