Kurs złotego, który ostatnio osłabiał się, nieznacznie zyskał na wartości w środę, niezależnie od publikacji słabszych danych GUS o wzroście produkcji przemysłowej i dynamice cen PPI w lipcu, uważają analitycy.

"Nasza waluta powoli zaczyna odrabiać straty. To wynik ‘zatrzymania pochodu' dolara, jaki miał miejsce w ostatnich 2 tygodniach na rynkach światowych, a także swoistego odreagowania po silnej przecenie" - ocenił Marek Rogalski, analityk First International Traders.

Rogalski uważa, że inwestorzy nie przejęli się zbytnio gorszymi od prognozowanych danymi Głównego Urzędu Statystycznego nt. dynamiki produkcji przemysłowej i cen PPI w lipcu. Wyniosły one odpowiednio 5,6% r/r i 2,3% r/r wobec prognozowanych 7,4% r/r i 2,6% r/r.

"Niemniej wydaje się, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o zakończeniu cyklu podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Faktycznie spowolnienie produkcji może być wynikiem dość wyraźnego umocnienia się złotego w lipcu, ale wydaje się, że członkowie RPP zdecydują się na jesieni na ruch o 25 pb, aby nie dopuścić do wystąpienia efektów drugiej rundy inflacji" - czytamy w komentarzu analityka FIT.

Według niego, kluczowe w tym względzie mogą okazać się jutrzejsze dane o inflacji netto w lipcu, a także przyszłotygodniowy komunikat po posiedzeniu RPP.

Analiza techniczna każe podtrzymać wcześniejszą prognozę spadku notowań euro w okolice 3,30 zł i dolara do 2,2050 zł na koniec tygodnia. W przypadku "zielonego" istotne będzie przełamanie poziomu 2,2350 zł.

W środę o godz. 16:40 za jedno euro płacono 3,3121 zł, a za dolara inwestorzy płacili 2,2454 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,4751. Rano, ok. 08:50 jedno euro kosztowało 3,3170 zł, a dolar 2,2490 zł. Kurs euro/dolara wynosił 1,4750.

We wtorek ok. 16:45 za jedno euro inwestorzy płacili 3,3221 zł, a za dolara 2,2607 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,4695.