TRZY PYTANIA DO... MARIUSZA JĘDRZEJEWSKIEGO, wiceprezesa ds. produkcji Pepsi Americas - Co przede wszystkim piją Polacy w upalne dni i jak dużo?
- Generalnie jesteśmy w środku stawki. Pijemy mniej napojów niż mieszkańcy USA i Europy Zachodniej, ale więcej niż nasi wschodni sąsiedzi i sprzedaż u nas szybko rośnie - szczególnie napojów niegazowanych. Warto wiedzieć, że w ostatnich trzech latach sprzedaż napojów gazowanych rosła rocznie w tempie 5-6 proc., a napojów niegazowanych zwiększała się nawet o 20 proc.
• Dlatego zdecydowaliście się na przeniesienie części produkcji mrożonej herbaty z Czech do Polski?
- Trzeba wiedzieć, że produkcja napoi jest bardzo lokalna. Szczególnie ostatnio rosnące koszty transportu powodują, że nie opłaca się wozić butelek czy kartoników napełnionych płynem na duże odległości. Produkcja prawie wszystkich napojów gazowanych, które stanowią 80 proc. naszej produkcji, jest ulokowana w każdym z krajów. Napoje niegazowane rzeczywiście zaczęliśmy produkować w Czechach. Na początku ta produkcja wystarczała na cały region, ale sprzedaż w Polsce rośnie tak szybko, że musieliśmy zdecydować się na kolejne inwestycje. Będziemy teraz mieli w naszej części Europy dwie linie aseptyczne do produkcji herbaty.
Właśnie przygotowujemy plan inwestycyjny na następne trzy lata. Wychodzi nam, że musimy zwiększyć moce produkcyjne we wszystkich segmentach produkcji. To oznacza konieczność kupna nowych linii produkcyjnych. By sprostać rosnącemu popytowi, przez najbliższe trzy lata planujemy zainwestować w Polsce około 45 mln euro, czyli ponad 150 mln złotych. Większość tych inwestycji to oczywiście produkcja soków i innych napojów niegazowanych, bo popyt na nie rośnie najszybciej. Polska jest dla nas największym rynkiem w Europie Środkowej i Wschodniej - to dla nas 50 proc. biznesu w regionie. Jest to też rynek najszybciej rosnący. Jeśli w Polsce co roku będziemy inwestować po 15 mln euro, to w Czechach i Węgrzech łącznie po 5-6 mln. Już w tym roku zatrudniliśmy w Polsce kolejne 170 osób. Te przyszłe inwestycje będą powodowały dalszy wzrost zatrudnienia, bo nowe linie produkcyjne musi przecież ktoś obsługiwać.
• I oczywiście są problemy ze znalezieniem nowych pracowników.
- Tak. To dobrze, że spada bezrobocie, ale w tej sytuacji my musimy podnosić płace i proponować atrakcyjny pakiet socjalny. W zasadzie w tej chwili forma pracy sezonowej jest coraz mniej atrakcyjna, i to dla obu stron - także dla pracodawcy. Pracownika musimy przeszkolić i trwa to ok. trzech miesięcy. Przy bardziej skomplikowanych pracach, np. przy obsłudze nowoczesnych maszyn, ten okres wydłuża się nawet do roku. Nie ma też kolejki osób zainteresowanych taką sezonową pracą.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama