Zazwyczaj analiza techniczna daje znacznie szybsze wskazania niż fundamentalna.
Inwestorzy na rynku akcji zwykle posługują się analizą fundamentalną lub techniczną, a najczęściej obiema tymi metodami. Analiza fundamentalna polega na przeprowadzeniu zarówno analizy makroekonomicznej, jak i przeglądu konkretnej spółki i branży, w której prowadzi działalność. Efektem takiej pracy jest wycena przedsiębiorstwa, dokonana przy zastosowaniu konkretnej metodologii. Najczęściej szacujemy wartość spółki na bazie porównawczej z innymi przedsiębiorstwami z branży lub za pomocą metody dochodowej, np. zdyskontowanych przepływów pieniężnych.
Analiza techniczna pomija zupełnie fundamenty spółki i koncentruje się wyłącznie na badaniu wykresu zmiany ceny akcji. Opiera się na założeniu, że rynkowa wycena zależy wyłącznie od gry popytu i podaży, zakłada, że ceny zmieniają się w trendach, a wzorce zmian na wykresie mają tendencję do powtarzalności. Analitycy od zawsze toczą spór, która z tych metod jest skuteczniejsza. Zwykło się przyjmować, że analiza fundamentalna jest domeną inwestorów instytucjonalnych, a analizę techniczną stosują zazwyczaj inwestorzy indywidualni. W różnych fazach rozwoju trendu notujemy różną skuteczność analizy technicznej. Najwyższa jest w okresach, kiedy na rynku działa wielu inwestorów indywidualnych, a rynkiem rządzą emocje. Zazwyczaj analiza techniczna daje znacznie szybsze wskazania niż fundamentalna. W ubiegłym roku mieliśmy ewidentne oznaki zmiany trendu na spadkowy już w sierpniu, a najpóźniej w listopadzie. Wyniki spółek, uzasadniające potężną przecenę akcji pogorszyły się dopiero kilka miesięcy później. Również stosując analizę techniczną można było w pełni wykorzystać ostatnią hossę, bowiem opierając się wyłącznie na fundamentach sprzedalibyśmy akcje na wiele miesięcy przed szczytem hossy, choć pamiętamy analizy sprzed roku, próbujące na siłę uzasadnić absurdalne przewartościowanie akcji, chociażby spółek deweloperskich.
Kilkanaście tygodni temu analitycy fundamentalni powoływali się na dobre dane makroekonomiczne i atrakcyjne wyceny spółek. Na początku czerwca technicy otrzymali kolejny, bardzo silny sygnał sprzedaży, gdy główny indeks WIG wyszedł dołem z formacji trójkąta (chorągiewki), po czym spadł o blisko 20 proc. Obecnie fundamentaliści dostrzegają nadchodzące spowolnienie gospodarcze i drastycznie obniżają wyceny spółek, a rynek po osiągnięciu wsparć w rejonach minimów z 2006 roku wydaje się wchodzić w dynamiczną korektę wzrostową. A więc po raz kolejny technicy górą.