Nie dziwi to, że producenci dobrowolnie rezygnują z produkcji i sprzedaży niemal 2 tys. preparatów, w tym leków refundowanych. Zarabiają na nich zbyt mało, żeby opłaciło się finansowanie drogich badań do rerejestracji.
To dla nich po prostu okazja, aby wyczyścić portfele z niechcianych starych produktów, które nierzadko utrzymywane były w sprzedaży z obowiązku - wynik zobowiązań prywatyzacyjnych - lub dla dobrych kontaktów z Ministerstwem Zdrowia, które stawia na jak najtańsze leki. A Ministerstwo albo nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu, albo, co gorsza, go nie widzi - w każdym razie głosu nie zabiera, co za kilka miesięcy wywoła ból głowy nie tylko u pani minister.