W Brukseli przed siedzibą Komisji Europejskiej odbyła się pod sztandarami "Solidarności" demonstracja polskich stoczniowców z Gdańska, Gdyni i Szczecina. Protest spowodował reakcję belgijskiej policji i w efekcie chwilowe zablokowanie wejścia i wyjścia z gmachu Komisji Europejskiej.

Związkowcy z Gdańska, którzy oddzielili się od reszty polskich stoczniowców, demonstrujących w środę przed budynkiem KE, żądali spotkania z unijną komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes lub innym przedstawicielem Komisji w sprawie ratowania ich zakładu.

Stoczniowcy apelują, by KE wstrzymała się z decyzją o zwrocie pomocy, jaką stocznie dostały od 2004 roku. Zwrot szacowanej przez KE na 5 mld zł pomocy może bowiem oznaczać upadłość stoczni.

Transparenty stoczniowców: to, co Moskwa nie skończyła, Bruksela dokończy; nasze stocznie, nasze życie

Tuż przed południem przed siedzibą KE było już kilkudziesięciu stoczniowców. Ich liczba może się zwiększyć, gdyż związkowcy zapowiedzieli wcześniej przyjazd do Brukseli 350 demonstrantów.

Przed południem delegacja stoczniowców spotkała się z unijną komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, która jednak nie złagodziła swojego stanowiska. Komisarz przypomniała, że KE od trzech lat domaga się od polskiego rządu wiarygodnych planów restrukturyzacji stoczni, od których uzależnia zatwierdzenie pomocy. Najnowszy, ostateczny termin przekazania planów upływa w czwartek.

"Komisarz Kroes jasno wskazała, że jeśli plany przedstawione przez polskie władze nie będą w pełni zgodne z wymaganiami, nie będzie miała wyboru, jak tylko zaproponować przyjęcie negatywnej decyzji (...) i zażądać zwrotu otrzymanej pomocy" - głosi oficjalny komunikat KE wydany po spotkaniu.

Warunki, jakie mają spełnić przedstawione przez Polskę plany restrukturyzacji Gdańska, Gdyni i Szczecina, to: zapewnienie długoterminowej rentowności stoczni, redukcja mocy produkcyjnych, która będzie rekompensatą za udzieloną pomoc oraz sfinansowanie restrukturyzacji "w znacznym stopniu" ze środków prywatnych inwestorów, a nie budżetu państwa.

Stoczniowcy apelowali, by KE dała Polsce więcej czasu na prywatyzację stoczni Gdynia i Szczecin

Stocznia Gdańsk jest już sprywatyzowana.

Stoczniowcy zapewniali, że chcą przyspieszenia prywatyzacji, a nie dalszej pomocy publicznej.

"Znalezienie wiarygodnego i solidnego inwestora wymaga czasu. Naszym atutem jest wykwalifikowana kadra specjalistów, nowoczesne technologie, specjalistyczne konstrukcje. Jedna decyzja wystarczy, aby to wszystko zostało zlikwidowane, aby znikło 80 tysięcy miejsc pracy (...). Na to nigdy się nie zgodzimy!" - napisali stoczniowcy w przekazanej Neelie Kroes petycji.

"Wielokrotnie uspokajano nas, że wszystko jest w porządku. Okazało się, że nie jest - dlatego przyjechaliśmy do Brukseli. Chcemy dialogu, chcemy, aby rozmawiano z nami po partnersku, bo na to zapracowaliśmy" - głosi petycja.

Demonstrację zorganizowała Sekcja Krajowa Przemysłu Okrętowego NSZZ "Solidarność", przekształcona 11 czerwca w Komitet Protestacyjny Branży Stoczniowej. Związkowcy grożą eskalacją protestu w przypadku fiaska rozmów polskiego rządu w Komisji Europejskiej. Planowane są m.in. kolejne pikiety, manifestacje, blokady, a w ostateczności - strajk generalny branży stoczniowej.

Do związkowców wyszła unijna komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes

"Świadoma jestem znaczenia przemysłu stoczniowego dla Polski. Chcę rozwiązania tej sytuacji, ale polski rząd jeszcze nie przedstawił planów, których się domagamy" .

Termin na przysłanie szczegółowych programów restrukturyzacyjnych trzech stoczni polski rząd ma do jutra.