Michael O'Leary, szef linii Ryanair, zapowiedział, że jego linia będzie zmuszona podnieść ceny biletów, jeśli cena baryłki ropy utrzyma się na poziomie 130 dol. za baryłkę.
W pierwszej kolejności zostaną zredukowane połączenia lotnicze, zwłaszcza na liniach, gdzie pasażerów jest mniej, niż planowano. Na liniach rentownych, ale o mniejszym wykorzystaniu miejsc, nastąpi wymiana samolotów - na maszyny mniejsze i bardziej ekonomiczne. W sezonie zimowym, poza jego szczytem, część floty maszyn tanich linii ma być odstawiona do hangarów.
Ryanair podejmie wszystkie te działania, a ponadto zamierza zamrozić płace, zwolnić część zatrudnionych w centrum obsługi klientów w Dublinie oraz renegocjować większość umów o utrzymaniu i serwisie zawartych z portami lotniczymi oraz podnieść opłaty za bagaż. Zapowiedź obniżania kosztów, oznaczająca, że część strat związanych ze wzrostem cen ropy zostanie przerzucona na klientów, spowodowały we wtorek 5-proc. wzrost notowań Ryanair do poziomu 2,86 euro za akcję.
O'Leary przewiduje, że europejskich tanich przewoźników czeka konsolidacja lub upadek, zwłaszcza jeśli cena baryłki ropy utrzyma się powyżej 100 dol. w zimie. Przyznał on jednocześnie, iż na początku roku żaden z analityków linii nie przewidywał wzrostu cen ropy do 130 dol. za baryłkę, co spowodowało, że nie podpisano dla zabezpieczenia kontraktów na dodatkowe dostawy ropy, po niższych zimowych cenach.
Jak twierdzą analitycy, epokę wysokich cen paliwa i załamania gospodarczego przeżyją przewoźnicy lotniczy, którzy zmniejszą koszty, pogodzą się ze spadkiem zysków operacyjnych i netto, będą w stanie zwiększyć wydajność i zmniejszyć koszty na pasażera.