Sam weksel już nie wystarcza, by dostać dotację powyżej 1 mln zł, urząd zażąda innych zabezpieczeń, np. hipoteki. To ogranicza dostęp do unijnych funduszy słabszych finansowo beneficjentów, czyli mniejszych firm. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego planuje jesienią zmienić niefortunne rozporządzenia.
Jeden błąd podczas tworzenie prawa spowodował, że ubieganie się o unijne dotacje stało się trudniejsze. Do tej pory przedsiębiorca lub inny beneficjent, który wygrał konkurs o grant z UE i chciał podpisać umowę o dofinansowanie inwestycji, musiał złożyć do urzędu zabezpieczenie w formie weksla in blanco. To najtańszy i dostępny dla każdego sposób ustanowienia zabezpieczenia. Dla urzędników była to gwarancja, że beneficjent dotrzyma warunków umowy i nie zniknie z unijnymi pieniędzmi.
Obecnie weksel już nie wystarczy. Jeśli ktoś otrzyma z UE więcej niż 1 mln zł, to będzie potrzebował poważniejszych zabezpieczeń. W grę wchodzą m.in. hipoteka, zastaw rejestrowy, przewłaszczenie rzeczy, gwarancje bankowe, ubezpieczeniowe lub poręczenie ze strony funduszy poręczeniowych. Jeśli ktoś nie będzie mógł ich przedstawić, to niestety będzie musiał pożegnać się z unijnymi pieniędzmi. Dodatkową niespodzianką jest to, że jeśli nawet dostarczy zabezpieczenie, to odbierze je dopiero po kilka latach od zakończenia inwestycji.

Zaczęło się od zaliczek

Wszystko przez niefortunne sformułowania w rozporządzeniu w sprawie wydatków związanych z realizacją programów operacyjnych. Wprowadziło ono instytucję zaliczek, czyli możliwości uzyskania części unijnej dotacji z góry. Jednocześnie zostało tak napisane, że bocznymi drzwiami do systemu wdrażania pieniędzy z UE dostał się wymóg ustanowienia i wniesienia przez beneficjentów kosztownych i surowych zabezpieczeń.
Sprawa wyszła na jaw, gdy Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości opublikowała wzory umów o dofinansowanie na potrzeby konkursów, które wystartowały w poniedziałek. Tam znalazł się obowiązek uzyskania przez przedsiębiorców surowych zabezpieczeń, jeśli chcą dostać więcej niż 1 mln zł z UE. Praktycznie dotyczy to wszystkich, którzy planują wziąć udział w konkursach.
- Wiem, że takie zapisy szkodzą przedsiębiorcom, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Dostaliśmy z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego interpretację przepisów, która nakazała nam stosowanie tych zabezpieczeń - tłumaczy Danuta Jabłońska, prezes PARP.
Podkreśla, że agencja, gdy tylko dowiedziała się o problematycznych przepisach, wniosła o ich szybką zmianę.
Problem nie dotyka tylko przedsiębiorców, którzy starają się o unijne dotacje za pośrednictwem PARP. Zdaniem Marzeny Chmielewskiej, dyrektora Departamentu Funduszy Strukturalnych w PKPP Lewiatan, surowe zabezpieczenia powinny być stosowane we wszystkich programach operacyjnych, bo rozporządzenie, które je wprowadziło, ma charakter horyzontalny i dotyczy całości pomocy unijnej na lata 2007-2013.
Dlatego zabezpieczenia będą musieli posiadać beneficjenci, którzy w najbliższym czasie będą podpisywać umowę o dofinansowanie swoich inwestycji z programu operacyjnego Kapitał Ludzki.
- To absurdalny przepis, który musi zostać jak najszybciej zmieniony. Jego utrzymanie uderzy w słabszych finansowo beneficjentów, którzy będą mieli poważne trudności z przedstawieniem stosownych zabezpieczeń - ocenia Marzena Chmielewska.
Dodaje, że bogatsze firmy poradzą sobie z zabezpieczeniami. Na straconej pozycji będą natomiast mniejsi przedsiębiorcy, a szczególnie organizacje pozarządowe, dla których zabezpieczenia będą barierą nie do przeskoczenia. Kłopoty będą miały także biedniejsze samorządy.

Zabezpieczenie inne niż w banku

Negatywną opinię o zabezpieczeniach mają także bankowcy.
- Obowiązek stosowania tych zabezpieczeń doprowadzi do ograniczenia udzielania kredytów na unijne inwestycje. Część klientów będzie miała problemy z przedstawieniem bankom potrzebnych zabezpieczeń - podkreśla Tomasz Kierzkowski, dyrektor Biura Funduszy Unii Europejskiej i Programów Publicznych w Banku Pekao.
Banki pełnią ważną rolę w systemie wykorzystywania funduszy unijnych, bo kredytują inwestycję, które dopiero po zakończeniu są sfinansowane ze środków UE. Na pewno nie zgodzą się, by ten sam instrument zabezpieczał kredyt i umowę o dofinansowanie inwestycji.
Zdaniem Tomasza Kierzkowskiego, stosowanie surowych zabezpieczeń ma sens tylko w przypadku zaliczek. Przy dotacjach wypłacanych po zakończeniu inwestycji urzędnicy mogą spokojnie zweryfikować wydatki przed podjęciem decyzji o przelaniu unijnych pieniędzy na konto beneficjenta.

Jesienią prawo do poprawki

Dobrą informacją dla beneficjentów jest to, że resort rozwoju regionalnego zdaje sobie sprawę z prawnej pomyłki, którą popełnili jego urzędnicy. Jarosław Pawłowski, wiceminister rozwoju regionalnego, zapowiada, że feralne prawo zostanie szybko zmienione.
- Nowela rozporządzenie jest jedną z tych rzeczy, którą chcemy zająć się w trybie pilnym - mówi wiceminister.
Dodaje, że ma ona wejść w życie na przełomie września i października.
Wiceminister przyznaje, że ministerstwo wydało interpretację, która nakazała stosowanie surowych zabezpieczeń. Jak wyjaśnia, rozporządzenie zostało sformułowane w ten sposób, że nie było innego wyjścia.
- Na razie jest to kłopot. Jeśli szybko zadziałamy, nie dojdzie do poważnych problemów - podkreśla.
Ministerstwo chce, by zmiana przepisów odbyła się przed ogłoszeniem wyników konkursów, które w poniedziałek ruszyły w PARP. Jeśli się uda to, pierwsza grupa przedsiębiorców, która dostanie dotacje, nie będzie musiała borykać się z problemem zabezpieczeń.
Jarosław Pawłowski zapewnia także, że jeśli się nie uda, to wydatki na zabezpieczenia będzie można wliczyć do kosztów kwalifikowanych inwestycji (czyli tych, od których liczy się wysokość dotacji). W ten sposób część nakładów na zabezpieczenia weźmie na siebie państwo.
OPINIA
TOMASZ CHMIELECKI
partner EGC Consulting Group
Szczęśliwy przedsiębiorca, któremu proponowana jest umowa dotacji, zobligowany będzie do ustanowienia i wniesienia zabezpieczenia należytego wykonania zobowiązań wynikających z umowy (do czasu wypłaty dofinansowania). I tu pojawiał się będzie bardzo często problem, bowiem bank udzielając kredytu zabezpieczy się na wszystkich możliwych aktywach przedsiębiorcy. Niestety, niejednokrotnie okaże się, że doskonałe innowacyjne projekty nie ujrzą światła dziennego z powodu braku wystarczających aktywów do zabezpieczenia dotacji. Ktoś zapyta, po co brać dotację, jak się już ma pieniądze? Trochę w tym racji na pewno jest, ale ja wolę stwierdzenie, że dotacje to pieniądze dla bogatych, a niekoniecznie dla najbardziej innowacyjnych przedsiębiorców. Wymóg wydaje się zupełnie niepotrzebny, wystarczyłby zwykły weksel i sama umowa dotacji, która sama w sobie jest zobowiązaniem prawnym do należytego wykonania inwestycji. Miejmy nadzieję, że w kolejnych konkursach będzie możliwość złagodzenia tego niefortunnego przepisu.