Jeśli Polska nie uprości procedur rejestracyjnych funduszy inwestycyjnych, zrobi to za nas Unia Europejska. Wtedy krajowe TFI będą mieć poważniejszą konkurencję: sprzedaż funduszy zagranicznych zarejestrowanych w bardziej przyjaznych krajach będzie prosta jak nigdy, a wyssanie pieniędzy polskich klientów - równie łatwe.

Komisja Europejska chce radykalnie uprościć procedurę wejścia funduszy zagranicznych w krajach Unii. Zakłada, że po wprowadzeniu nowej dyrektywy, wchodzący do danego kraju fundusz nie będzie musiał nawet formalnie notyfikować o rozpoczęciu sprzedaży lokalnego organu nadzoru. Jeśli polskie władze nie przygotują się do tego i nie uproszczą naszego prawa, nowe fundusze zagraniczne zarejestrują się w innych krajach, i tam ściągną polskich inwestorów. A to oznacza ryzyko uwiądu dla polskich TFI.

Zwolennicy nowych rozwiązań podkreślają, że obniżyłyby one koszty, przeciwnicy twierdzą, że osłabią pozycję instytucji nadzorczych. Dyrektywy UCITS (Undertakings for Collective Investments in Transferable Securities) określają reguły ułatwiające sprzedaż transgraniczną sprzedaż funduszy indywidualnym inwestorom w ramach Unii Europejskiej. Jeśli fundusz korzysta z tzw. paszportu europejskiego, to po uzyskaniu zezwolenia w jednym państwie UE, może być on również sprzedawany w innych krajach. W Polsce obecnie ta sprzedaż poprzedzana jest tzw. notyfikacją, czyli formalnym zawiadomieniem nadzoru.

Mimo, że do wprowadzenia nowej dyrektywy (UCITS IV) jest jeszcze trochę czasu, sprawa jest pilna. Zainteresowanie funduszami zagranicznymi w naszym kraju jest coraz większe – i to nie tylko funduszami inwestującymi za granicą, zarejestrowanymi w Polsce, ale również funduszami, z którymi przychodzą do Polski zagraniczne instytucje. Albo więc w Polsce będą zmiany w prawie, które pozwolą na jeszcze sprawniejsze reagowanie TFI na potrzeby rynkowe, albo – za kilka lat – polską ofertę funduszy zagranicznych wyprą fundusze z krajów unijnych.

Zbigniew Jagiełło, prezes Pioneer Pekao TFI, się temu nie dziwi. „Sytuacja jest taka, że należy przegrupowywać swoje środki, co dla TFI oznacza zmianę oferty produktowej. Polski rynek czekają bardzo duże zmiany, struktura inwestycji będzie się zmieniać na korzyść inwestycji zagranicznych. Oczywiście, jeszcze przez pewien okres zwrot z inwestycji polskich może być większy, ale tak duży jak dotychczas może się już nie powtórzyć. Klienci będą bardziej otwarci na dywersyfikację” – podkreśla.

Również Stanisław Markowski, dyrektor polskiej placówki banku Sal.Oppenheim potwierdza, że rośnie zainteresowanie funduszami zagranicznymi. „Klienci chcą zdywersyfikować swoje inwestycje” – podkreśla. Sal.Oppenheim to bank dla bardzo zamożnych klientów, swoją grupę docelową widzi wśród najwyżej 5-7 tys. Polaków dysponujących kapitałem ponad 1 mln euro. Jednak, nie należy zapominać, przykład idzie z góry.

„Dzisiejsza przewaga funduszy zagranicznych to ich obfitość produktowa. W Polsce procedury są za długie, ale też i TFI czekają na zainteresowanie zgłoszone przez dystrybutora, zamiast tworzyć nowe pomysły z wyprzedzeniem. Graczom globalnym może być łatwiej. Oczywiście, do tego dochodzi jeszcze zamknięta architektura sieci dystrybucyjnych, szczególnie bankowych, które sprzedają przede wszystkim produkty swoich grup. Jeśli więc pojawiłby się swoisty bicz boży, zmuszający wszystkie strony do większej aktywności, tym lepiej” – podsumowuje Tomasz Publicewicz z Analiz Online.

Zagraniczne instytucje wciąż składają notyfikacje i to dużo: wg danych KNF np. tylko Schroder Investment Management notyfikował sprzedaż 111 funduszy. I nie są to tylko fundusze inwestujące w krajach bardziej i mniej egzotycznych, lecz także inwestujące w Polsce. Tak jest np. z funduszami notyfikowanymi przez Eurobank EFG Fund Management Company (EFG Eurobank działa w Polsce jako Polbank). Brak ułatwień dla spółek zarządzających aktywami może więc, w skrajnej wersji, oznaczać przeniesienie za granicę także funduszy kupujących polskie papiery. Zwraca też uwagę, że notyfikacje składają zagraniczne spółki tych samych grup, które już np. mają TFI w Polsce (np. Union Investment)

Na razie zagrożenia nie widać. Zbigniew Jagiełło mówi, że projekt nowej dyrektywy UCITS miał powstać do końca kwietnia br., ale zapewne wszystko się opóźni, bo kraje UE nie są jednomyślne. „Chodzi o to, by znikła notyfikacja, by fundusze były tylko zgłaszane i sprzedawane. Tego chcą Niemcy, Francja i Wielka Brytania, ale sprzeciwiają się Luksemburg i Irlandia. Dlaczego? Bo tym krajom znikłaby wartość elastyczności prawnej i prostota procedur, które obecnie zachęcają do rejestrowania funduszy właśnie tam” – dodaje. I podkreśla: „dla nas działalność stanie się łatwiejsza”.

Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF uspokaja, że od projektów zmian dyrektyw do ich uchwalenia, a następnie wdrożenia do polskiego prawa droga jest daleka. „Na samą implementację do prawa lokalnego z reguły są dwa lata” – dodaje. Wydawać by się więc mogło, że problem nie istnieje, ale – wystarczy popatrzeć na powolne tempo zmian w prawie dostosowujących polskie przepisy do już istniejących dyrektyw. Na przykład projekt zmian w ustawie o obrocie instrumentami finansowymi został przyjęty przez rząd rok temu. Jego celem jest – m.in. – zgodne z dyrektywą MIFiD nakazanie sprzedającym produkty inwestycyjne przetestowanie wiedzy inwestora przed zakupem, żeby w przyszłości nie skarżył się, iż czegoś nie wiedział o ryzyku. Po wyborach parlamentarnych nowy rząd projekt skierował do Sejmu, odbyło się pierwsze czytanie (w styczniu br.), komisja sejmowa miała przygotować sprawozdanie do końca lutego, ale rząd jeszcze przyjął autopoprawkę i w rezultacie termin analizy przez komisję sejmową przedłużono do końca maja. MIFiD powinien być wdrożony w ub.r.

Tymczasem już od kilku lat środowisko zarządzających aktywami narzeka na powolność nadzoru w rejestracji funduszy i podkreśla, że brak atrakcyjnych zmian w Polsce może doprowadzić do przeniesienia rejestracji funduszy do tych krajów, gdzie jest to łatwiejsze.

Aktywa funduszy zagranicznych sprzedawanych w Polsce po pierwszym kwartale br. wyniosły nieco ponad 2,5 mld zł, co oznaczało spadek o 380 mln zł, czyli o 13 proc. w porówaniu z końcem ub. r. Wpływ na to miały nie tylko spadki na giełdach, ale także słabnący dolar, który tylko w marcu potaniał względem złotego o 3,7 proc., wskazał w komentarzu Michał Duniec, analityk Analiz Online. Fundusze zagraniczne to więc na razie stosunkowo niewielkie aktywa w porównaniu z funduszami zarejestrowanymi w Polsce, których aktywa wyniosły na koniec marca 108,3 mld zł. Nawet aktywa polskich funduszy inwestujących za granicą są większe: 17,7 mld zł, co oznacza 16,3 proc. aktywów polskich funduszy w ogóle. Również tu w ciągu kwartału wartość inwestycji spadła, ale – to ciekawostka – więcej (20 proc.) niż w przypadku funduszy zagranicznych. Może to oznaczać m.in., że z zagranicznych funduszy obecnych w Polsce inwestorzy wycofują się mniej chętnie niż z funduszy krajowych. Jest to możliwe, bo wiele z funduszy zagranicznych jest dostępnych za pośrednictwem ubezpieczeń na życie, inwestycji z założenia w dłuższym terminie.