Kodeksy usług cyfrowych i rynku cyfrowego oraz lokalne podatki nałożone na globalne platformy internetowe mogą pomóc polskiej i europejskiej gospodarce. Ale mogą też zaszkodzić.
– Przestrzegamy prawa wszędzie, gdzie działamy, więc oczywiście będziemy się stosować także do nowych regulacji – deklaruje Adam Cohen, dyrektor Google ds. polityki ekonomicznej w Europie, pytany o sankcje, jakie Komisja Europejska zapowiada w stosunku do platform cyfrowych, które zignorują nowe unijne regulacje.
Chodzi o kodeks usług cyfrowych (Digital Services Act ‒ DSA) i towarzyszący mu akt o rynku cyfrowym (Digital Market Act ‒ DMA). Projekty obu regulacji – potocznie nazywanych pakietem DSA – Komisja Europejska ma przedstawić w przyszłym tygodniu. Thierry Breton, unijny komisarz odpowiedzialny za rynek wewnętrzny, zapowiedział już, że aby wyegzekwować od gigantów technologicznych – jak Google, Facebook, Amazon czy Apple – przestrzeganie nowych przepisów, UE jest gotowa nakładać kary finansowe, a nawet nakazać podział europejskiej części danej firmy – choć te najostrzejsze środki będą ostatecznością.
Nowe regulacje mają zwiększyć transparentność działania firm internetowych i wyrównać szanse na tym rynku między gigantami a mniejszymi graczami. Wiadomo już, że na firmy spadną nowe obowiązki i zakazy. Od czerwca do września br. KE prowadziła konsultacje publiczne w sprawie pakietu DSA. Wczoraj odbyło się też spotkanie z przedstawicielami platform cyfrowych.
Ile będzie kosztowało dostosowanie się do wymagań DSA? – Na tym etapie nie sposób określić, jakie koszty pociągną za sobą nadchodzące zmiany – odpowiada Adam Cohen. Google w konsultacjach zgłosił wiele uwag. – Chcielibyśmy, by przy wprowadzaniu nowych regulacji nie tracić z oczu konieczności zapewnienia możliwości rozwoju małym i dużym firmom – podkreśla.
Nowe przepisy mają m.in. doprowadzić do ujednolicenia procedur zgłaszania i usuwania nielegalnych treści z internetu, a także uregulować sprawę moderowania treści przez platformy internetowe. Giganci zostaną zmuszeni do wyjaśnienia, jak działają ich algorytmy, i do większego zaangażowania w walkę z mową nienawiści. Celem DMA jest ograniczenie antykonkurencyjnych działań dużych platform.
– Kodeks usług cyfrowych może bardzo pomóc europejskiej gospodarce – szczególnie w naszej części kontynentu – ale też bardzo jej zaszkodzić, jeśli pójdzie w złą stronę – uważa Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska. – Dlatego też trzeba tej legislacji pilnować. Ważne jest, aby kodeks jasno określał obowiązki platform cyfrowych i nie nakładał ich zbyt wiele, ponieważ blokowałoby to rozwój usług – zwłaszcza w małych i średnich firmach europejskich. Stosowane obecnie procedury zgłoszenia i usunięcia (notice and take down) niepożądanych treści są wystarczające – podkreśla. – Nie możemy wymagać, by platformy same z siebie filtrowały wszystkie treści wprowadzane przez użytkowników. To by wykraczało poza standardy swobody wypowiedzi i zmuszało firmy do stworzenia mechanizmów filtrowania. Byłoby na to stać tylko największych graczy, natomiast dla mniejszych platform taki obowiązek stanowiłby barierę nie do przejścia – mówi.
Związek Cyfrowa Polska i 13 innych organizacji branżowych z 11 krajów Europy Środkowo-Wschodniej jako koalicja cyfrowa mają zastrzeżenia do regulacji, jakie może przynieść DMA, by ograniczyć pozycję największych graczy – tzw. gate keepers, blokujących dostęp do rynku mniejszym firmom. Jak Michał Kanownik wskazywał niedawno na posiedzeniu sejmowych komisji cyfryzacji i ds. UE, odejście „od dobrze funkcjonujących praktyk prawa konkurencji na rzecz uznaniowych kryteriów” stanowi ryzyko dla firm działających na rynku europejskim. „Sektor cyfrowy byłby pierwszą i jedyną branżą dotkniętą tak surowymi przepisami w tym zakresie, bylibyśmy królikiem doświadczalnym” – podkreślił, kwestionując m.in. planowany zakaz łączenia różnych usług internetowych. „Wyszukiwarka biletów lotniczych nie mogłaby jednocześnie oferować np. wynajmu samochodu, pokoju hotelowego czy innych usług turystycznych” – przytaczał.
W Google mogłoby uderzyć np. ograniczenie stanowiące, że firma mająca serwis mediów społecznościowych nie będzie mogła oferować map. – Z naszego doświadczenia wynika, że łączenie wielu technologii i usług jest użyteczne dla konsumentów – mówi Adam Cohen. – Już dziś jest wiele regulacji w sektorze technologicznym. Warto się zastanowić, jaka będzie w warunkach nowych regulacji zdolność takich firm jak Google do adaptowania się do okoliczności, odpowiadania na potrzeby użytkowników. Czy np. moglibyśmy świadczyć takie usługi jak teraz w czasie pandemii? I czy będziemy mogli nadal rozwijać nasze produkty, jak chociażby Google Maps? – dodaje.
Pakiet DSA i DMA to niejedyne regulacje, które czekają cyfrowych gigantów na europejskim rynku. Unia chce bowiem przyspieszyć sprawę podatku od usług cyfrowych. Kwestia miała zostać rozwiązana globalnie, na poziomie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Na krótko przed wyborami prezydenckimi Stany Zjednoczone odrzuciły jednak plan wielostronnego porozumienia.
Globalny podatek cyfrowy ma zmusić Google, Face booka, Netflixa i inne – głównie amerykańskie – firmy cyfrowe, by dzieliły się swoimi przychodami z krajami, w których je osiągają. Teraz prowadząc działalność międzynarodową, rejestrują spółki w państwach z niskimi podatkami, a do bud żetów innych państw się nie dokładają. Jak podaje Reuters, jeśli do połowy 2021 r. nie zostanie osiągnięte globalne porozumienie, to UE wróci do wcześniejszego planu wprowadzenia daniny we własnym zakresie.
Mogą powstać bariery nie do przejścia dla mniejszych firm