Plan Chin na najbliższe pół dekady: przestawić się na popyt wewnętrzny i uniezależnić w sferze technologii.
Dzisiaj władze Państwa Środka zaprezentują wstępny zarys nowego planu pięcioletniego, który wyznaczy kierunki rozwoju chińskiej gospodarki w latach 2021–2025. Z zapowiedzi biura politycznego Komunistycznej Partii Chin (KPCh) wydanych w lipcu wynika, że kluczowym aspektem XIV pięciolatki ma być bezpieczeństwo gospodarcze rozumiane jako niezależność od czynników zewnętrznych, jak wahania globalnego popytu czy konieczność zaopatrywania się w technologię w krajach trzecich.
– To pierwszy raz, kiedy bezpieczeństwo znalazło się w tak eksponowanym miejscu w państwowej agendzie – komentował niedawno Willy Wo-Lap Lam, ekspert do spraw Chin w amerykańskiej Jamestown Foundation. Świadczą o tym zawarte w planie priorytety. Jednym z nich jest doktryna „podwójnego obiegu”. U jej źródeł leży chęć uniezależnienia się od eksportu i oparcia wzrostu gospodarczego na popycie krajowym. Chodzi jednak o coś więcej. „Obieg wewnętrzny” to nie tylko konsumpcja, ale cały cykl gospodarczy, w tym rodzima produkcja i dystrybucja wsparte lokalną myślą technologiczną. W razie potrzeby obieg ten może być wspomagany „cyrkulacją zewnętrzną”, ale ta ma pełnić wyłącznie funkcję uzupełniającą.
W tę doktrynę doskonale wpisuje się chęć zbudowania niezależności technologicznej. – Chodzi zwłaszcza o półprzewodniki – wskazuje dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia. Obecnie chińskie firmy są uzależnione w tym względzie od zagranicznych dostawców, głównie z USA. Stany Zjednoczone mają faktyczny monopol na procesory do komputerów osobistych. Z zagranicy pochodzą również najważniejsze rozwiązania, jeśli chodzi o smartfony, o sprzęcie sieciowym nie wspominając. Próba wybicia się na niezależność w tej dziedzinie to wyzwanie na najbliższe lata.
Kolejnym elementem planu ma być zielona rewolucja. Chiny obiecały niedawno osiągnięcie neutralności węglowej do 2060 r. Muszą więc działać szybko. – W tym przypadku może to być jednak czysta propaganda, bo w tym roku wydano zgodę na budowę rekordowej liczby bloków węglowych. Z drugiej strony w Chinach nie zawsze chodzi o to, żeby po wybudowaniu coś działało. Czasem trzeba po prostu wylać ileś ton betonu i wytopić ileś ton stali – mówi dr Bogusz.
Założenia nowego planu zostaną ogłoszone na zakończenie V plenum komitetu centralnego, które trwa od poniedziałku. Plena to mniej więcej coroczne spotkania tego ponad 370-osobowego grona, które odbywają się między zjazdami KPCh. Te ostatnie mają miejsce co pięć lat, a ostatni był w 2017 r. Plenum debatuje w całkowitej tajemnicy i właściwie nie dochodzi do przecieków do mediów. Po jego zakończeniu zostanie wydany dłuższy komunikat, a pełna wersja planu zostanie prawdopodobnie przedstawiona wiosną do zaakceptowania przez Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych, czyli parlament.
W przeciwieństwie do innych potęg gospodarczych, które wciąż gnębi pandemia, Chiny w tym roku szybko wyszły na prostą. Jak jednak wskazuje dr Bogusz, świetne wyniki gospodarcze zostały wygenerowane głównie przez produkcję przemysłową, a to najczęściej oznacza przedsiębiorstwa państwowe, a nie prywatny biznes czy konsumentów (chociaż w ostatnim kwartale to się nieco zmieniło). – Chiny nie mówią tego głośno, ale pobudzają teraz gospodarkę podobnie jak w 2008 r. Z tą różnicą, że wtedy pieniądze rozdawał rząd, a obecnie państwowe firmy biorą kredyty w państwowych bankach. Niby trzeba je oddać, ale w efekcie wychodzi na to samo – tłumaczy ekspert.
Dlatego aktywnej i dominującej roli państwa można się również spodziewać w realizacji kolejnej pięciolatki, zwłaszcza jeśli chodzi o rozwój półprzewodników. Te zaś nie są tanie. Tajwańska fabryka procesorów firmy TSMC, która produkuje je m.in. dla Apple’a, ma powstać w Arizonie i kosztować 12 mld dol. To mniej więcej tyle, ile wynosi giełdowa kapitalizacja Lotosu, Orlenu i PGNiG razem wziętych.