Pekin odpowiada restrykcjami na amerykańskie sankcje wobec firm z Państwa Środka, z technologicznym gigantem Huawei na czele.
Pierwszego grudnia br. Chiny wprowadzą w życie nowe prawo dotyczące kontroli eksportu. Odpowiednie przepisy przyjął Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych.
Jak podaje państwowa chińska agencja informacyjna Xinhua, ustawa pozwala „podjąć środki zaradcze wobec każdego kraju lub regionu, który nadużywa środków kontroli eksportu i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i interesów Chin”. Żadnego państwa nie wymieniono w tym kontekście z nazwy, wiadomo jednak, że Stany Zjednoczone zaostrzyły niedawno restrykcje wobec chińskiego producenta Huawei. Koncern z Shenzhen jest na amerykańskiej czarnej liście od maja ub.r., co oznacza, że firmom z USA nie wolno z nim handlować bez specjalnego zezwolenia. Dość długo jednak możliwe było obejście amerykańskiego zakazu eksportu do Huaweia przez wykorzystanie pośredników. Natomiast zaostrzenie zasad przez Departament Handlu USA w ostatnich miesiącach praktycznie uniemożliwiło chińskiemu gigantowi kupowanie półprzewodników.
Planowana przez Pekin kontrola eksportu będzie polegała na zakazie lub ograniczeniu sprzedaży za granicę pewnych towarów – agencja Xinhua wymienia tu materiały nuklearne – oraz technologii i danych. Na tym nie koniec, bo Chiny szykują też własną czarną listę – odpowiednik amerykańskiej, na którą trafił Huawei i ponad 150 związanych z nim firm zarejestrowanych w różnych krajach świata.
Ministerstwo Handlu ChRL ogłosiło na razie tylko postanowienie o sporządzeniu wykazu „nierzetelnych podmiotów”, na zasadach zatwierdzonych przez Radę Państwa. Jak podaje chiński resort, lista powstaje „w celu ochrony suwerenności narodowej, bezpieczeństwa i interesów rozwojowych, utrzymania sprawiedliwego i wolnego międzynarodowego porządku gospodarczego i handlowego, ochrony uzasadnionych praw i interesów przedsiębiorstw, innych organizacji i osób fizycznych w Chinach”. Dodaje, że zastosuje listę w odpowiedzi na działania innych państw, polegające m.in. na zawieszaniu normalnych transakcji z chińskimi firmami lub stosowaniu wobec nich „środków dyskryminacyjnych”.
Zakwalifikowanie danego podmiotu zagranicznego jako nierzetelnego będzie skutkowało sankcjami. W grę wchodzi m.in. ograniczenie lub zakaz wymiany handlowej z Chinami, inwestowania w tym kraju, wjazdu do Chin, zezwolenia na pracę; a także grzywna. Nie podano nazw firm, które mogłyby na taką listę trafić, ale w maju br. państwowy tabloid „Global Times” sygnalizował, że chiński odwet może być wymierzony w technologiczne spółki Apple, Cisco i Qualcomm.
John Strand, założyciel i szef Strand Consult, zwraca uwagę, że i bez czarnej listy Chiny od dawna ograniczają działalność przedsiębiorców z innych państw, szczególnie w segmencie internetu. – Media koncentrują się zwykle na działaniach podejmowanych przez USA i kraje europejskie w celu ograniczenia pojedynczych firm, takich jak Huawei i TikTok, w zakresie udokumentowanych naruszeń i nadużyć prywatności, bezpieczeństwa, rozprzestrzeniania broni i innych przepisów. Mniej uwagi poświęca się systematycznemu ograniczaniu dziesiątek tysięcy stron internetowych i powiązanych technologii internetowych przez Chińską Republikę Ludową – stwierdza Strand. Podkreśla, że Państwo Środka stosuje te restrykcje z powodów ideologicznych i ekonomicznych.
Przepisy dotyczące kontroli ruchu internetowego Chiny wprowadziły w 1996 r. – Zagranicznym technologiom i ich operatorom odmówiono dostępu do największego na świecie rynku internetowego, setek milionów użytkowników sieci i możliwości wartych biliony dolarów. Ponadto Chińczykom odmawia się wolności w korzystaniu z internetu – dodaje Strand. W raporcie „Nie jesteś mile widziany” firma konsultingowa wylicza dziesiątki blokowanych serwisów – w tym Google, Facebooka i Wikipedię – spośród tysięcy objętych chińskimi restrykcjami.
„ChRL wykorzystuje strategie techno-nacjonalizmu i techno-globalizmu do rozwijania i promowania swoich krajowych liderów. Historie Huaweia i Lenovo ilustrują, w jaki sposób wspiera krajowe firmy w dominowaniu rynków światowych poprzez wsparcie państwa, przejęcia zagraniczne, wymuszony transfer technologii, kradzież i ograniczenia importowe” – czytamy we wnioskach raportu Stranda.