Organy państwa, w tym Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, nie potrafiły właściwie zadbać o prawa konsumentów w starciach z bankami, firmami pożyczkowymi, zakładami ubezpieczeń i innymi instytucjami finansowymi. Dlatego ustawodawca powołał rzecznika finansowego. Uznano jednak, że dobrobytu nie może być za dużo, więc budżet na działanie tego rzecznika okrojono tak bardzo, jak się da. Dziś zaś politycy mówią, że trzeba zlikwidować instytucję rzecznika i jego zadania przekazać do UOKiK.
Tego samego, który nie chronił wystarczająco konsumentów, gdy tworzono nowy urząd. Brzmi logicznie? Oczywiście, że nie. Gdy do tego dodamy, że o pomyśle likwidacji instytucji rzecznika w ogóle z nim nie porozmawiano, za to informacja trafiła do mediów, dopełni nam się obraz absurdu.
Pomysł likwidacji urzędu rzecznika finansowego wynika moim zdaniem z niezrozumienia zadań tej instytucji oraz braku świadomości o różnicach pomiędzy nią a UOKiK. Ten drugi bowiem, jako organ administracji publicznej wydający na co dzień decyzje administracyjne, powinien być obiektywny. Jego zadaniem jest ochrona praw konsumentów, ale opiera się ona na karaniu za nieprawidłowości. Rzecznik finansowy zaś, ze swej natury, jest kimś, kto ma pomagać konsumentom w starciach z korporacjami finansowymi. Jakkolwiek oczywiście pomoc ta musi mieć oparcie w przepisach prawa oraz nie polegać na wspieraniu pieniaczy, to nikt od rzecznika nie oczekuje bycia wzorcem obiektywizmu. Przykładowo zatem UOKiK powinien dostrzegać argumenty przemawiające przeciw przedsiębiorcy, lecz także za nim. Rzecznik finansowy z kolei może uwypuklać te korzystne dla konsumentów, w cieniu pozostawiając te, na których skorzysta biznes. Bądź co bądź biznes ma swoich świetnych prawników, którzy już wiedzą, na co zwrócić uwagę.
Urząd rzecznika finansowego został zresztą powołany właśnie jako ustanowienie przeciwwagi w starciu między bogatym przedsiębiorcą ze sztabem prawników a niekorzystającym często z żadnego prawniczego wsparcia konsumentem.
Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której w UOKiK działać będą różne departamenty ‒ i w części z nich urzędnicy będą kibicować konsumentom, a w części będą wcielać się w rolę arbitrów. Następnie zaś wskazania do wydania decyzji bądź podjęcia określonego działania i tak trafią na biurko prezesa. Czy będzie on jedną ręką popierał konsumentów, a drugą dbał o stuprocentowy obiektywizm podejmowanych działań? Cóż, brzmi to kuriozalnie.
Warto podkreślić również działalność rzecznika finansowego o charakterze systemowym. Taką, w której realizacji UOKiK nie ma jakiegokolwiek doświadczenia. Mam na myśli przede wszystkim wnioski składane do Sądu Najwyższego, które służą rozstrzygnięciu rozbieżności prawnych pojawiających się w orzecznictwie sądów powszechnych. Rzecznik takich wniosków złożył ponad 20 i w niemal wszystkich przypadkach uchwały, które wydał SN, były korzystne dla konsumentów. To realne wsparcie dla setek tysięcy ludzi ‒ poszkodowanych w wypadkach, walczących o wypłatę odszkodowania za zniszczony samochód, spierających się z bankiem o nienależnie pobrane opłaty. W efekcie działań rzecznika ludzie, którzy nawet nie wiedzą o jego istnieniu, korzystają ‒ bo sądy o uchwałach wydanych przez SN na wniosek rzecznika już wiedzą i orzekają po myśli konsumentów.
Świetnie sprawdzają się też tzw. istotne poglądy. W znacznym uproszczeniu polega to na tym, że rzecznik przedstawia swoje stanowisko w toczącej się sprawie sądowej. W stanowisku tym wspiera pogląd konsumenta, który spiera się z korporacją. Doświadczenie pokazuje, że wielokrotnie sądy wręcz przepisują fragmenty istotnych poglądów do uzasadnień wyroków.
Oczywiście instytucja rzecznika nie jest idealna. Mówiąc brutalnie, to urząd dość słaby, którego banki i zakłady ubezpieczeń się nie boją. Gdy rozmawiam ze znajomymi z sektorów ubezpieczeniowego i bankowego, słyszę, że przedsiębiorcy starają się zachowywać w porządku wobec rzecznika bardziej z grzeczności, niżeli obawy przed konsekwencjami. Jakkolwiek bowiem rzecznik ma arsenał, z którego może skorzystać (może np. nałożyć karę za nieodpowiadanie na jego pisma), to jest to raptem malutki pistolecik. Arsenał, którym dysponuje UOKiK, jest bez porównania pokaźniejszy. Do tego dochodzi ciągłe niedofinansowanie urzędu rzecznika. Brutalna prawda jest taka, że większość dobrych fachowców, którzy trafią do rzecznikowskiego biura, szybko zaczyna rozglądać się za pracą w sektorze prywatnym. Jest grupa fascynatów, którzy dostrzegają misję w staniu po stronie słabszych, ale bądźmy szczerzy ‒ aby urząd działał dobrze, trzeba pracownikom dobrze płacić.
Szkopuł w tym, że niedoskonałości w działaniu urzędu rzecznika, wynikające z obiektywnej przyczyny, skłaniają rządzących do likwidacji instytucji. Tymczasem należałoby zastosować zupełnie inne rozwiązanie, dość proste. Otóż wystarczyłoby dać rzecznikowi finansowemu dodatkowe 10 mln zł rocznie. Czy to dużo, gdy w grę wchodzi obrona tysięcy polskich konsumentów?