Polski przemysł niemal odrobił straty wywołane pandemią. W czerwcu sprzedał więcej niż rok wcześniej.
ikona lupy />
DGP
Tego nikt się nie spodziewał: produkcja przemysłowa w poprzednim miesiącu była o 0,5 proc. większa niż rok wcześniej. Ekonomiści oczywiście zakładali odrabianie strat, ale w dużo wolniejszym tempie, produkcja nadal miała się zwijać, tylko wolniej niż w kwietniu i maju. Spadek miał wynosić 6‒7 proc. W maju było to 17 proc.
Okazało się, że czerwiec nie tylko przyniósł wzrost w całym sektorze przemysłowym: poprawa nastąpiła w 21 z 34 działów, które monitoruje GUS. I choć ekonomiści tłumaczą teraz rozbieżność między swoimi prognozami a faktycznymi danymi efektem statystycznym (w tym roku w czerwcu było więcej dni roboczych niż w ubiegłym, a do tego działał efekt niskiej bazy, bo przed rokiem produkcja spadła), to jednak różnica jest zbyt duża, by uzasadniać to tylko w ten sposób.
‒ Nawet uwzględniając ten efekt, dane należy uznać za istotne pozytywne zaskoczenie, sugerujące, że gospodarka zaczęła odbijać po zamrożeniu aktywności związanym z koronawirusem dużo mocniej i dużo szybciej, niż zakładaliśmy – komentowali dane GUS ekonomiści Santander Bank Polska.
Co mogło zmylić ekspertów? Na przykład dane o zużyciu energii elektrycznej, które na początku pandemii stały się papierkiem lakmusowym aktywności gospodarczej. Wiadomo, że przy przestojach w firmach zapotrzebowanie na prąd spada, a skoro tak, to jego mniejsze zużycie sugeruje spadek produkcji. W czerwcu zużycie energii elektrycznej było mniejsze niż przed rokiem. Ale tym razem ubiegłoroczna baza do porównań była wysoka, bo w połowie 2019 r. panowały upały. Co zwykle przekłada się na wysokie zużycie prądu.
Eksperci mogli też nie docenić wpływu tzw. odłożonego popytu, z jakim mieliśmy do czynienia w maju i prawdopodobnie w czerwcu. Już w maju sprzedaż detaliczna niektórych towarów – jak meble czy sprzęt RTV i AGD – była wyższa niż rok wcześniej. I to aż o 14,4 proc.
Ekonomiści mBanku zwracają uwagę, że to właśnie meblarstwo było w czerwcu w czołówce pod względem wielkości wzrostu produkcji ‒ była ona o niemal jedną piątą większa niż w czerwcu 2019 r. ‒ Jest to zapewne efekt nadrabiania (z nawiązką) produkcji z okresu kwarantanny i wskazówka o silnej realizacji odłożonego popytu – w sprzedaży detalicznej ta kategoria była już w maju na potężnych plusach rocznych – napisali w swoim raporcie po danych.
Ale nie tylko w tej branży notowano dwucyfrowe odbicie. Miało ono miejsce też w takich sektorach, jak produkcja urządzeń elektrycznych (16,9 proc. wzrostu w porównaniu z poprzednim rokiem) czy komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych (7 proc.). A wynik tych branż w dużym stopniu zależy od popytu z zagranicy, bo duża część produkcji trafia na eksport.
‒ Co jest bardzo dobrą informacją, zważywszy, że skala pandemii u najważniejszych partnerów handlowych budzi obawy o kondycję krajowych eksporterów – konstatują ekonomiści Banku Millennium.
Czy to oznacza, że spełnia się pozytywny scenariusz, w którym gospodarka po recesji w II kwartale teraz będzie szybko odbijać? Na pewno V-kształtne odbicie jest w przemyśle, mBank wylicza, że udało się odrobić straty niemal do poziomu sprzed pandemii (produkcja jest niższa tylko o 10 proc.). Ale z rozciąganiem tego na całą gospodarkę ekonomiści są ostrożni. Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zwraca uwagę, że dostępne dane słabo opisują sytuację w wielu branżach usługowych. Ale na ich podstawie szacuje, że w II kwartale PKB spadł o ok. 8 proc. Na początku pandemii mówiono, że obniżka PKB w okresie wiosennym może przekroczyć 10 proc.