Jak powszechnie wiadomo to Chiny były krajem, w którym miała źródło pandemia. Jej wpływ na światowe łańcuchy dostaw był widoczny jeszcze zanim wirus rozprzestrzenił się globalnie i był ograniczony tylko do kilku chińskich prowincji, gdyż jego epicentrum stanowiło Hubei – najbardziej znaczący hub produkcyjny wielu dostawców komponentów, przede wszystkim dla strategicznych wyrobów high-tech. Jednocześnie w Wuhan zlokalizowany był najważniejszy terminal kolejowy dla pociągów Jedwabnego Szlaku z Chin do Europy, który z dnia na dzień został zablokowany i wznowił operacje dopiero wiele tygodni później.

Natychmiastowe zatrzymanie produkcji dotknęło wszystkich gałęzi przemysłu, przede wszystkim motoryzacyjnego, elektronicznego, farmaceutycznego, produkcji sprzętu medycznego, ale też i dóbr konsumpcyjnych. W zamkniętych portach chińskich na redzie rosła liczba statków z niewyładowywanymi kontenerami, armatorzy wycofywali kolejne wyjścia statków z Chin, zablokowane zostały wszystkie terminale kolejowe łączące z Europ. Z dnia na dzień większość pasażerskich linii lotniczych zawiesiło połączenia lotnicze z tym krajem, ograniczając możliwości transportowe do minimum.

Polscy importerzy z zaniepokojeniem, ale i ze zrozumieniem obserwowali sytuację w Chinach i dość szybko dopasowywali swoje możliwości produkcyjne i sprzedażowe do posiadanych zapasów. Sytuacja poprawiała się w miarę otwierania produkcji i transportu w tym kraju. Z uwagi na mniejsze zagrożenie w pozostałych krajach Azji, import z tych rejonów pozostawał na w miarę stabilnym poziomie.

Pod koniec lutego, wraz z wygaszaniem ognisk wirusa w Chinach, ruszyły pierwsze połączenia kolejowe z Europą, wykorzystywane do reanimacji wstrzymanych linii produkcyjnych. Niestety w miarę polepszającej się sytuacji w Chinach, rozprzestrzeniający się w Europie wirus, doprowadził do zamykania się gospodarek kolejnych krajów. Mimo wznowienia produkcji w Azji i nalegających na odbiór towarów dostawców, nastąpił spadek popytu na import, zwłaszcza towarów konsumpcyjnych sprzedawanych w zamkniętych galeriach handlowych.

Z drugiej strony, niektóre z firm zanotowały odwrotny skutek tej sytuacji – ruszył znacznie import żywności oraz z wiadomych powodów wyrobów medycznych. Niestety opłacalność importu pogorszyła się pod początku marca w związku z wyraźnym osłabieniem do tej pory relatywnie stabilnego kursu złotego. Szczególnie odczuły to małe i średnie przedsiębiorstwa, mające ograniczone możliwości zawierania z bankami kosztownych transakcji zabezpieczających ryzyko kursowe.

Kryzys mocno dotknął też nasze główne sektory eksportowe, w przemyśle przede wszystkim branże motoryzacyjną, AGD czy produkcję mebli, gdzie polscy wytwórcy stanowili mocną pozycję w łańcuchach globalnych dostaw. Zamknęły się również rynki zbytu dla producentów żywności, zwłaszcza mięsa.

Sytuacji nie poprawiły ograniczenia transportowe z powodu zmniejszonej podaży miejsc na statkach oraz niedoborach pustych kontenerów w Europie. Drastyczny brak sprzętu bardzo dotknął zwłaszcza eksportu ładunków wysyłanych w temperaturze kontrolowanej. Jednocześnie stawki w transporcie lotniczym z Polski, nawet w większym stopniu niż z innych krajów Europy, poszybowały drastycznie w górę, mocno ograniczając opłacalność wykorzystania tego środka transportu w przypadku eksportu zamorskiego.

ESA logistyka oferowała w tym czasie klientom pełne wsparcie w wyborze rodzaju transportu w miarę wznawiania produkcji i odtwarzania połączeń z Europą. Aktywnie doradzaliśmy w wyborze dostawców jak i w organizowaniu transportu importowanych wyrobów medycznych, najpierw drogą lotniczą, potem morsko-lotniczą oraz kolejową.

Kryzys pozwolił w dużym stopniu na weryfikację jakości operatorów logistycznych, którzy zmuszeni byli wykazać się elastycznością działania i okazać pełne wsparcie logistycznie dla polskich klientów. Dla ESA logistyka dopasowanie się do klienta i jego potrzeb, indywidualne doradztwo, było zawsze nadrzędną zasadą działania, natomiast wielu innych globalnych operatorów logistycznych temu wyzwaniu nie było w stanie sprostać, co zaowocowało się tylko spadkami w samej branży logistycznej, ale również odbiło się na sytuacji finansowej klientów.

Kryzys gospodarczy trwa. Pomimo tego, że lock down w Chinach uświadomił przedsiębiorcom niebezpieczeństwo uzależnienia od jednego hubu produkcyjnego, początkowe zapowiedzi przenoszenia produkcji do Indii, Wietnamu, Tajwanu, czy też bliżej Europy zostały jednak zarzucone, przynajmniej na jakiś czas, z uwagi na globalizację kryzysu. Dotknięte nim firmy nie będą w stanie inwestować w nowe operacje i będą zmuszone do odtworzenia dotychczas istniejących łańcuchów dostaw. Dodatkowym aspektem za tym przemawiającym jest szybkość, z jaką produkcja w Chinach została postawiona na nogi po fali COVID-19, co tylko wzmocniło pewność, że kraj ten pozostanie główną bazą dla produkcji wielu branż.

Aktualna sytuacja wymusi na przedsiębiorcach wyciągnięcie wniosków w zakresie zarządzania ryzykiem i to właśnie ta zmiana może być kluczowym efektem pandemii. Firmy, które poprzez mapowanie sieci łańcucha dostaw zidentyfikują błędy i koszty oraz wyciągną wnioski, które będą umiały rozwiązać problemy produkcyjne i logistycznie lepiej niż konkurencja, mogą wyjść z tego kryzysu nawet wzmocnione.