„Wokół sprawy unijnych środków na walkę ze skutkami pandemii koronawirusa pojawiło się wiele nieporozumień. Wszystkie jak dotąd pieniądze UE na ten cel pochodzą z obecnego unijnego budżetu na lata 2014-2020, wkład Brukseli to poluzowanie biurokratycznych rygorów i zgoda na pewne przesunięcia. Polska, ani żaden inny kraj, nie otrzymała do tej pory żadnych dodatkowych środków na walkę z koronawirusem. Sama KE w swoich dokumentach przyznaje, że nie mamy do czynienia z nowymi źródłami finansowania” – powiedział PAP polski dyplomata.
Jak dodał, propozycje KE, które w czwartek zostały poparte przez Parlament Europejski w Brukseli, jasno określają źródła finansowania działań dotyczących skutków pandemii.
KE w swoich dokumentach informuje o przeznaczeniu początkowo około 8 miliardów euro, które zostaną natychmiast udostępnione państwom członkowskim w ramach polityki spójności. To suma, której kraje UE nie zdążyły wydatkować w 2019 roku. Te 8 mld euro niewykorzystanego prefinansowania podlegałoby zwrotowi, gdyby nie zdołano znaleźć dla nich uzasadnionego przeznaczenia do końca obecnej perspektywy finansowej, jednak KE już teraz zaproponowała, aby kraje przeznaczyły te pieniądze na walkę ze skutkami kryzysu.
Gdy kwota 8 mld euro zostanie w pełni wykorzystana, zostanie uzupełniona o 29 miliardów euro z budżetu UE.
Łącznie jest to więc 37 mld euro z funduszy UE, które mają zostać przeznaczone na wsparcie obywateli, regionów i krajów walczących z pandemią. Środki te zostaną skierowane do systemów opieki zdrowotnej, małych i średnich firm, rynków pracy i innych wrażliwych części gospodarek państw członkowskich UE.
Komisja Europejska w swoich dokumentach informuje, że "nie ma żadnych nowych pieniędzy” i chodzi o „kierowanie istniejących funduszy na wyzwania związane z koronawirusem”.
„Jest to więc de facto dysponowanie pieniędzmi, które zostały już przyznane” – wskazał dyplomata.