Grudzień to sezon żniw dla sprzedawców. Szukający prezentów muszą jednak uważać – sklepy z roku na rok zalewa coraz większa fala bubli.
Grudzień to sezon żniw dla sprzedawców. Szukający prezentów muszą jednak uważać – sklepy z roku na rok zalewa coraz większa fala bubli.
Od początku roku rejestr wyrobów niezgodnych z wymaganiami prowadzony przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wzbogacił się o 108 pozycji (w sumie jest ich ok. tysiąca). To dwa razy więcej niż przed rokiem. Tym samym padł historyczny rekord. Ostatni miał miejsce w 2017 r. – wtedy lista UOKiK została uzupełniona o 103 produkty.
Eksperci zwracają uwagę, że w rzeczywistości towarów niezgodnych z wymaganiami jest znacznie więcej. Głównie dlatego, że nie wszystkie są ujawniane w trakcie kontroli przeprowadzonej przez Inspekcję Handlową w sklepach lub hurtowniach.
W tym roku, podobnie jak w latach ubiegłych, dużą cześć produktów, które trafiły do rejestru, stanowią zabawki. Najczęściej są to lalki, ale zdarzyły się też pluszowe maskotki, grzechotki czy układanki. Wiedza o tym może się okazać przydatna szczególnie dla rodziców szukających w związku z Mikołajkami i Gwiazdką podarków dla swoich pociech. Koniec roku to czas, kiedy sprzedaje się najwięcej zabawek.
Tymczasem te, które trafiają na polski rynek, wciąż nie są wolne od wad. Jak wynika z danych UOKiK, ciągle się zdarza, że zabawki przeznaczone dla maluchów zawierają drobne elementy, np. kryształki, koraliki, którymi dziecko może się udławić. Inne wady to przekroczone normy dotyczące głośności – co zdarza się np. w grzechotkach, co z kolei może przyczynić się do utraty słuchu u niemowlaków. Ciągle też na polski rynek trafiają zabawki pokryte niebezpiecznymi substancjami, głównie ftalanem bis. To substancja nie tylko palna i toksyczna, ale też działająca na rozrodczość. Bywa, że są nią pokrywane główki tak lubianych ostatnio kucyków czy ubranka lalek. Ciągle też brakuje przy wielu produktach oznaczeń związanych z ograniczeniem wiekowym 0–3 i instrukcji użytkowania.
Poza zabawkami do rejestru trafia wiele przedmiotów codziennego użytku jak czujniki tlenku węgla, ładowarki, piecyki gazowe czy lampki choinkowe, co do których najczęściej pojawia się obawa, że mogą spowodować pożar czy porazić prądem.
Zdaniem Moniki Chmielińskiej z Polskiego Stowarzyszenia Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych rosnąca ilość towaru wątpliwej jakości w sklepach to efekt rosnącego importu z Dalekiego Wschodu. W 2018 r. według danych GUS wartość importu z Chin wyniosła 112,6 mld zł. Dla porównania w 2017 r. sprowadzono towary o wartości 103 mld zł, a w 2015 – 85,1 mld zł. I faktycznie, gdyby spojrzeć na kraj pochodzenia wpisanych do rejestru produktów, to w zdecydowanej większości będzie to Państwo Środka.
– Tam swoje fabryki mają największe koncerny. Co oznacza, że można wyprodukować towar zgodnie z europejskimi normami – mówi Monika Chmielińska. Ale importerzy i dystrybutorzy decydują się na tańsze produkty, bo przede wszystkim takie są poszukiwane na naszym rynku. – I mamy więcej bubli. Nie da się zaoferować rzeczy tanich wysokiej jakości. Atesty bezpieczeństwa, certyfikaty kosztują. Podobnie jak wysoka jakość materiałów. Za nią też trzeba odpowiednio zapłacić – dodaje Chmielińska.
Pocieszające jest to, że z roku na rok do rejestru trafia coraz mniej produktów niebezpiecznych. Mowa na przykład o czujce tlenku węgla, która poprzez nieprawidłowe działanie naraża użytkowników na zbyt długie przebywanie w środowisku zagrażającym zdrowiu i życiu. W tym roku na liście znalazły się dwa takie towary, podobnie jak w ubiegłym. W poprzednich latach trafiało ich tam średnio kilkanaście w roku. Od 2001 r. w sumie znalazło się w nim 325 takich towarów.
Trafienie do rejestru UOKiK nie oznacza, że towar zostaje tam na zawsze. Zastosowanie się do wytycznych Urzędu może sprawić, że produkt zostanie usunięty z rejestru. W 2017 r. na przykład UOKiK wypisał 45 wyrobów (danych za ubiegły rok jeszcze nie ma).
– Produkty są wpisywane przez prezesa po wydaniu decyzji ostatecznej, na skutek przeprowadzonego postępowania administracyjnego. Nakłada ona na firmę określone obowiązki, np. wycofanie towaru z obrotu lub naprawienie w taki sposób, by nie zagrażały zdrowiu i życiu użytkowników – mówi Malwina Buszko z UOKiK.
W 2018 r. wartość importu z Chin przekroczyła 112 mld zł
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama