Biznes pożyczkowy – ze względu na wysokie odsetki płacone przez klientów – ma opinię bardzo dochodowego. W rzeczywistości jednak duże pieniądze zarabia na nim niewielu graczy.
DGP przyjrzał się wynikom ponad 330 firm z branży pożyczkowej. Statystycznie na każdych pięć firm niemal dwie były w ubiegłym roku na minusie. Ponad połowa miała w 2018 r. wynik słabszy niż rok wcześniej. Wynik przekraczający 10 mln zł zdołało uzyskać dziewięć firm.
Łącznie ubiegłoroczny wynik branży to 184 mln zł. Podliczyliśmy rezultat spółek, które są w rejestrze instytucji pożyczkowych, jaki prowadzi Komisja Nadzoru Finansowego. W zestawieniu istniejącym od początku 2018 r. jest już niemal pół tysiąca firm. Część z nich jak dotąd nie wywiązała się jednak z obowiązku złożenia sprawozdania finansowego. Niektóre dopiero zaczynają działalność. Są też takie, które ją kończą.
Zdaniem specjalistów przypadków tej drugiej kategorii może być coraz więcej. Zwłaszcza że politycy myślą o nałożeniu nowych ograniczeń na branżę. Kilka miesięcy temu Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, zgłosił projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu przeciwdziałania lichwie. Byłoby to kolejne ograniczenie po wprowadzonym w 2016 r. I choć nie ma szans, by Sejm tej kadencji ją uchwalił, propozycja zrobiła wrażenie.
– Już sama niepewność, czy nowa ustawa antylichwiarska wejdzie w życie, czy nie, spowodowała, że firmy pożyczkowe ograniczyły biznes. Część z nich przenosi się np. do innych krajów, gdzie jest bardziej liberalna polityka. Sprawa GetBacku spowodowała, że rynek wierzytelności stał się trudny, ceny nie są takie, jak dawniej, co wpływa na model biznesowy. Oprócz tego pojawia się bariera finansowania. To wszystko sprawia, że gdy firmy pożyczkowe przygotowują się na kolejny rok, to często myślą o scenariuszach optymalizacyjnych, a nie rozwojowych – mówi Mariusz Cholewa, prezes Biura Informacji Kredytowej.
– Istotnym czynnikiem, mającym wpływ na wyniki finansowe, są rosnące koszty pozyskiwania środków na finansowanie działalności pożyczkowej. W związku z tym nie dziwi pogorszenie się wyników finansowych, na które istotny wpływ miały również wcześniejsze zmiany w prawie. O ile nie poprawią się warunki do prowadzenia działalności pożyczkowej, należy przewidywać pojawienie się ograniczenia dostępu do kredytu konsumenckiego, nie tylko dla dotychczasowych klientów sektora pożyczkowego, ale też bankowego oraz SKOK – komentuje Andrzej Roter, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych.
Potentatem na naszym rynku pożyczkowym jest od lat Provident. Ale jego przewaga nie jest już tak duża jak w przeszłości. Aktywa siedmiu kolejnych firm były w końcu ub.r. większe od sumy bilansowej lidera. W tej siódemce jest jednak także IPF Polska – „internetowa” spółka z grupy International Personal Finance, do której należy również polski Provident.
Przewagę lidera nad resztą branży lepiej niż w aktywach widać pod względem wielkości kapitału. Fundusze własne największej firmy pożyczkowej są większe od… reszty firm razem wziętych. To dlatego, że nie brak podmiotów, które działają pomimo ujemnych kapitałów. W końcu ub.r. było takich 50. Wśród nich m.in. Profi Credit czy Zaplo.
Przepisy wprowadzone w 2016 r. mówią, że w rejestrze instytucji pożyczkowych KNF, który uprawnia do prowadzenia takiej działalności, mogą się znaleźć firmy z kapitałem w wysokości minimum 200 tys. zł. Takich jest około setki. Jeśli odnotują zysk, to kapitał rośnie, bywa, że dwu-, trzykrotnie. Ale jeśli wykażą stratę – spada. W kilku przypadkach cała suma bilansowa podmiotu udzielającego pożyczek zamyka się kwotą nieprzekraczającą 100 tys. zł.
W rejestrze są również podmioty, dla których pożyczki to działalność poboczna. Tak jest w przypadku Nauczycielskiej Agencji Ubezpieczeniowej, zajmującej się głównie sprzedażą polis, czy Blue Media, działającej na rynku płatności.
– Pożyczki są w naszej firmie projektem bardzo dynamicznie się rozwijającym, aczkolwiek w całym rachunku wyników nie odgrywają jeszcze większej roli. Być może za jakiś czas to się zmieni – mówi Adam Rowicki, prezes Nauczycielskiej Agencji Ubezpieczeniowej. – Nasza oferta jest skierowana do osób zatrudnionych w jednostkach finansów publicznych, m.in. nauczycieli, urzędników, policji czy wojska. Tym osobom oferujemy pożyczkę gotówkową, która jest tańsza niż w firmach pożyczkowych czy bankach – choć droższa niż z kasy zapomogowo-pożyczkowej – dodaje.
– Blue Media prowadzi działalność pożyczkową, ale jest ona poboczna dla spółki i nie jest istotna z finansowego punktu widzenia Blue Media – informuje Zuzanna Szybisty z biura prasowego firmy.