Europarlament grozi zawetowaniem planu finansowego, jeśli kraje nie spełnią jego oczekiwań.
Do rozpoczęcia nowej perspektywy finansowej w UE pozostało niespełna 15 miesięcy. To w ocenie europarlamentu może nie starczyć na zakończenie prac, bo negocjacje pomiędzy krajami bardzo się opóźniają. Dlatego dzisiaj deputowani mają przyjąć rezolucję, w której wezwą do przygotowania planu awaryjnego. Miałby on uchronić beneficjentów przed utratą eurofunduszy poprzez rozciągnięcie ram obecnego budżetu na początek przyszłej perspektywy.
– Parlament widzi, że nie ma postępu w niektórych sprawach, dlatego wzywa Komisję do rozpoczęcia przygotowań planu B. Nie widzimy po stronie rządów determinacji, by bardzo przyspieszyć prace – mówi DGP europoseł PO i sprawozdawca budżetu w PE Jan Olbrycht. Są dwa powody, dla których budżet jest zagrożony. – Po pierwsze, rządy mogą się nie dogadać. Druga sytuacja jest taka, że będzie porozumienie między rządami, ale nie będzie na nie zgody parlamentu, który na koniec zatwierdza budżet. Dlatego oferujemy współpracę już teraz – mówi Olbrycht.
Jak dodaje, nie widzi jednak, by kraje członkowskie traktowały to drugie zagrożenie poważnie. – One myślą, że jak same dojdą do porozumienia, to wszystko będzie załatwione. Nie widzą, że to jest zupełnie nowa izba, w której jest 60 proc. nowych posłów i zupełnie inne nastroje – zauważa. Europosłowie w rezolucji podkreślili, że są gotowi na weto, jeśli trwające obecnie uzgodnienia pomiędzy krajami nie spełnią ich oczekiwań. „Parlament nie wyrazi zgody na wieloletnie ramy finansowe bez porozumienia w sprawie reformy systemu zasobów własnych UE” – czytamy.
Zasoby własne to nic innego jak wpływy do budżetu. W przeważającej mierze unijna kasa opiera się na składkach państw członkowskich. W zeszłym roku stanowiły one aż 72 proc. dochodów Brukseli. Pozostałe to cła i składka od podatku VAT. By zróżnicować źródła wpływów, Komisja Europejska w zeszłym roku wyszła z propozycją nowych zasobów własnych. W projekcie na przyszłą perspektywę finansową zaproponowała trzy nowe źródła: podatek od plastiku, wspólną podstawę opodatkowania firm i dochód z handlu uprawnieniami do emisji. Łącznie ich udział w budżecie w 2027 r. (ostatnim roku przyszłej perspektywy budżetowej) miałby wynieść 13 proc. Wówczas składki narodowe stanowiłyby 57 proc. wpływów do budżetu.
Polska co do zasady nie mówi „nie” nowym środkom własnym. – Poziom ambicji UE w sprawie polityki obronnej czy migracji zależy od znalezienia nowych pieniędzy – mówi DGP wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański. Jak jednak podkreśla, propozycje przedłożone przez KE w maju 2018 r. są nie do przyjęcia. – Środki oparte na plastiku oznaczają, że do unijnego budżetu najwięcej płaciłyby państwa biedniejsze – zaznaczył. Według niego jest to niezgodne z traktatem lizbońskim.
– Polska oczekuje od nowej KE przedłożenia nowych propozycji dotyczących sektorów ponadprzeciętnie korzystających z integracji europejskiej i jednolitego rynku. W zależności od szczegółowych uzgodnień mógłby to być podatek od transakcji finansowych czy też opłata od wspólnego rynku dla największych firm – mówi Szymański. Jak dodaje, w Radzie UE również nie ma poparcia propozycja bazowa dotycząca wspólnej skonsolidowanej podstawy opodatkowania osób prawnych.
Nie tylko Polska jest krytyczna wobec tych propozycji. Nie jest tajemnicą, że kraje członkowskie, które narzekają na rosnące składki, pomimo tego nie chcą się zgodzić, by UE miała swoje własne zasoby. – Składka członkowska podlega co siedem lat negocjacjom i głos państw jest w nich kluczowy, tymczasem nowe zasoby własne dałyby UE stałe źródła dochodu mniej zależne od stanowiska krajów – tłumaczy nam urzędnik KE.
Kraje członkowskie ponaglił wczoraj też komisarz ds. budżetu Günther Oettinger. – Jeśli ma to być kontynuowane na poważnie, a zakładamy, że powinno być, to jest teraz czas na decyzję. Dalsze opóźnienia są nie do przyjęcia – mówił. Szefowie państw i rządów mają rozmawiać o europejskim bud żecie na szczycie w Brukseli w przyszły czwartek i piątek. Oettinger wyraził nadzieję, że podczas spotkania nie będzie mowy wyłącznie o brexicie, ale i o naglącej sprawie eurobudżetu.
Jak podkreślił, porozumienie w Radzie UE, gdzie decyzje podejmują ministrowie krajów członkowskich, musi zostać osiągnięte do końca tego roku. Oettinger zwrócił też uwagę, że każda nowa umowa handlowa – a tych ostatnio UE zawarła kilka – prowadzi do kurczenia się dochodów własnych UE pochodzących z ceł, więc niezbędna jest decyzja w sprawie nowych źródeł.