Po tym jak Trybunał Sprawiedliwości UE zakwestionował uprzywilejowanie polskich banków w dochodzeniu roszczeń od klientów na podstawie wyciągu z ksiąg rachunkowych, teraz swoją cegiełkę może dołożyć rodzimy Trybunał Konstytucyjny.
Skargę konstytucyjną w sprawie substytutu niesławnego BTE złożył pełnomocnik dłużniczki Raiffeisen Bank, której sąd kazał zapłacić wierzycielowi 650 tys. zł z tytułu spłaty kredytu na kwotę 400 tys. zł. Do tego kobieta została zobowiązana do pokrycia kosztów sądowych w wysokości blisko 25 tys. zł.
Możliwość szybkiego wydania nakazu zapłaty w oparciu o samo oświadczenie banku, bez badania zasadności roszczenia przez sąd, otwiera art. 485 par. 3 kodeksu postępowania cywilnego. Aby wydać nakaz zapłaty, sąd sprawdza jedynie, czy zostały spełnione wymogi formalne. Nie ma obowiązku badania, czy umowa kredytowa będąca przedmiotem sprawy zawierała nieuczciwe warunki lub czy roszczenie się przedawniło. To pozwany klient w ciągu dwóch tygodni musi zgłosić zarzuty i przedstawić wszelkie dowody na to, że żądania banku są niezasadne pod rygorem ich pominięcia na dalszym etapie procesu. Przepisy nie przewidują też żadnego ograniczenia wysokości roszczenia dochodzonego przez kredytodawcę, jak ma to miejsce w przypadku postępowania upominawczego (tam jego wartość nie może przekroczyć 20 tys. zł). Co więcej, większość opłat sądowych też jest przerzucona na pozwanego (musi je uregulować w ciągu dwóch tygodni). Zwolnienia z kosztów są udzielane przez sądu uznaniowo, a na dodatek mogą na nie liczyć wyłącznie konsumenci (osoby prowadzące działalność gospodarczą już nie).
Zdaniem skarżących wymóg przedłożenia w terminie dwutygodniowym wszystkich materiałów dowodowych związanych z realizacją wieloletniej umowy kredytowej jest nierealistyczny i nadmiernie obciąża dłużnika, a w konsekwencji narusza jego prawo do sądu. Zwłaszcza że w takim przypadku chodzi o roszczenie banku, które ma charakter sporny (nie zostało wcześniej uznane przez dłużnika). Autorzy skargi do TK przekonują też, że takie restrykcyjne uregulowania łamią konstytucyjną zasadę proporcjonalności, bo o ile stworzenie bankom szybkiej i taniej ścieżki dochodzenia należności samo w sobie nie budzi wątpliwości, o tyle uciążliwe wymogi, jakie nakłada ona na pozwanych w sposób jaskrawy, kontrastują z przywilejami wierzyciela (jak np. automatyczne uznawanie ich oświadczeń za prawdziwe).
W listopadzie ubiegłego roku ten specjalny tryb dochodzenia roszczeń przez banki został uznany przez trybunał luksemburski za niezgodny z prawem unijnym (C-632/17). TSUE w swoim orzeczeniu podkreślił przede wszystkim, że krótkie terminy na wnoszenie zarzutów oraz wysokie opłaty za wniesienie sprzeciwu od nakazu zapłaty mogą zniechęcać klientów do wchodzenia na ścieżkę sądową. W efekcie polskie przepisy pozostają sprzeczne z dyrektywą w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich.
Po petycjach klientów banków oraz apelach RPO i UOKiK Ministerstwo Sprawiedliwości w dużej nowelizacji procedury cywilnej przewidziało skasowanie art. 485 par. 3. Projekt zmian kilka dni temu wpłynął do Sejmu.