Ministerstwo Finansów chwali się, że zmiany w przepisach spowodowały skurczenie szarej strefy w grach hazardowych z 84 do 52 proc. rynku. Jeżeli dane te są zgodne ze stanem faktycznym, to oznacza, że nadal ponad połowa zakładów organizowanych jest nielegalnie.
„Istotne zmiany w obszarze rynku gier hazardowych podyktowane są koniecznością ograniczenia występowania zjawiska szarej strefy (…), zapewnienia jak najwyższego poziomu ochrony graczy (…) oraz podniesienia poziomu społecznej świadomości co do zagrożeń wynikających z korzystania z usług nielegalnych operatorów hazardowych…”. Tak czytaliśmy w uzasadnieniu do projektu nowelizacji ustawy o grach hazardowych. Zmiany wprowadzono. Weszły w życie 1 kwietnia 2017 r. i miały pozwolić na skuteczną walkę z przestępczością na rynku gier hazardowych.

Wykaz nie działa

Jedną z rewolucyjnych zmian było wprowadzenie rejestru domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą. Do wykazu wpisano już ponad 4 tys. domen wykorzystywanych do urządzania na terenie Polski gier hazardowych bez zezwolenia ministra finansów. Rejestr miał uniemożliwić nielegalnym podmiotom prowadzenie działalności na terenie Polski. Niestety, przynajmniej część wpisanych domen nadal jest dostępna dla użytkowników – często wystarczy zastosować inną przeglądarkę. Dodatkowo za każdą wpisaną do rejestru domenę otwierają się kolejne, zawierające nieznaczne korekty w nazwie tak, aby gracz wiedział, z którą marką ma do czynienia. Ten prosty zabieg pozwala na kolejne tygodnie działalności. Z naszego doświadczenia wynika, że co najmniej tyle zajmuje wpisanie domeny do rejestru od momentu jej zgłoszenia – to zdecydowanie za długo.

Służby nie pomagają

W celu ochrony polskich graczy oraz walki z szarą strefą wprowadzono również uprawnienie do występowania przez ministra finansów do ABW, CBA, generalnego inspektora informacji finansowej i komendanta głównego policji z wnioskiem o informację, czy w stosunku do podmiotów ubiegających się o przyznanie zezwolenia istnieją uzasadnione zastrzeżenia z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, bezpieczeństwa interesów ekonomicznych państwa, a także przestrzegania przepisów regulujących przeciwdziałanie praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Jak wskazywano w uzasadnieniu do projektu nowelizacji: „Taka dodatkowa forma kontroli, prowadzona przez podmioty wyspecjalizowane w zwalczaniu przestępstw, których charakterystyka odpowiada tej obecnej na rynku gier hazardowych, zmniejszy ryzyko wystąpienia sytuacji, w której podmioty oferujące gry hazardowe mogłyby być powiązane ze środowiskiem przestępczym. Ograniczone zostanie ryzyko uzyskania koncesji lub zezwolenia przez osoby zaangażowane w nielegalną działalność”. Uprawnienie to miało pozwolić na zwiększenie poziomu ochrony graczy, którzy będą mogli mieć pewność, że operatorzy legitymujący się zezwoleniem „nie mają związków z nielegalnymi strukturami, a tym samym dają rękojmię uczciwego prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie gier hazardowych”.
Niestety, przewidziana pomoc służb najwyraźniej w praktyce nie funkcjonuje. Okazuje się bowiem, że na listę podmiotów, które w ostatnim czasie uzyskały zezwolenie ministra finansów, trafiły również takie, których powiązania z podmiotami działającymi w Polsce nielegalnie są oczywiste, zaś aby je ustalić, wystarczy skorzystać z publicznych rejestrów. Zdarza się, że identyfikują się one nawet tymi samymi logotypami/znakami towarowymi, co operatorzy od lat bezkarnie łamiący polskie przepisy, a którzy nawet w momencie trwającego postępowania w sprawie udzielenia zezwolenia oferowali udział w zakładach wzajemnych bez wymaganej zgody. Trudno uznać, aby służby nie były w stanie stwierdzić tego, co każdemu użytkownikowi internetu może zająć pół godziny.

Zezwolenie bywa przykrywką

Wydawać by się mogło, że to mimo wszystko dobra wiadomość dla gracza – znane na rynku podmioty przestają działać w szarej strefie, uzyskują zezwolenie, a zatem zaczną szanować obowiązujące w Polsce zasady, które zapewniają graczom bezpieczeństwo. Niestety. W praktyce owo zezwolenie staje się jedynie niejako przykrywką dla podmiotów, które nadal organizują i oferują zakłady nielegalne. Co to oznacza dla gracza? Widząc komunikat, że podmiot działający pod daną marką posiada zezwolenie, ma prawo uznać, że grając na stronach wykorzystujących tę markę, jest bezpieczny. Tymczasem nadal korzysta z usług operatora działającego bez zezwolenia, dopuszczając się przestępstwa skarbowego zagrożonego karą do 120 stawek dziennych. Warto wyjaśnić, że stawka dzienna nie może być niższa od jednej trzydziestej części minimalnego wynagrodzenia, górna granica zaś to aż czterystukrotność minimalnego wynagrodzenia. Kary mogą być zatem naprawdę surowe. Ponadto gracz uczestniczący w zakładach organizowanych przez podmiot nieposiadający zezwolenia nie ma żadnej gwarancji, że wpłacone przez niego pieniądze zostaną wypłacone. Brak zezwolenia to brak podstawy prawnej do wypłaty wygranej.
Udzielanie zezwoleń podmiotom powiązanym z szarą strefą nie tylko nie przyczynia się do jej zmniejszenia, ale ostatecznie wspiera jej rozwój. Nie ma się co dziwić rozgoryczeniu tych, którzy od zawsze działają zgodnie z polskimi przepisami, stosując się do wszelkich wynikających z tego ograniczeń – w tym w zakresie marketingu, obowiązku wprowadzenia mechanizmów chroniących interesy graczy, a przede wszystkim rzetelnie odprowadzając podatki.

Konieczne działania

Czy zatem zmiany ustawy wprowadziły skuteczne narzędzia dla ochrony graczy oraz likwidacji szarej strefy i pozwalają osiągnąć rezultat, o którym mowa w uzasadnieniu nowelizacji? Z pewnością zmierzają we właściwym kierunku, jednak nadal w sposób niewystarczający chronią polskich graczy przed dostępem do hazardu organizowanego przez nielegalnych operatorów.
Aby poprawić tę proporcję, należy w pierwszej kolejności uszczelnić prowadzony rejestr i realnie uniemożliwić oferowanie nielegalnych zakładów, tak aby zmusić operatorów szarej strefy do ubiegania się o zezwolenie. Umożliwienie prowadzenia wyłącznie legalnej działalności jest oczywiste i konieczne. Warto jednak, aby takie otwarcie rynku nie odbywało się kosztem bezpieczeństwa graczy czy kosztem podmiotów od początku prowadzących działalność zgodnie z polskimi przepisami. Nie można bowiem pozwalać na prowadzenie równolegle działalności w szarej strefie. Równocześnie warunki uzyskania zezwolenia, chociażby te finansowe, powinny być różne, w zależności od tego, czy podmiot ubiegający się o takie zezwolenie budował swoje zaplecze – zarówno w postaci kapitału, jak i w zakresie bazy klientów, powstało w sposób legalny, czy też nie.