W 2007 roku wartość rynku sprzedaży bezpośredniej wzrosła tylko o 5 proc., do 2 mld zł. W tym samym czasie obroty w całym handlu spożywczym wzrosły aż o prawie 15 proc.
Firmy specjalizujące się w sprzedaży bezpośredniej ratunku szukają w internecie. W Amwayu już ponad 84 proc. zamówień składanych jest za pośrednictwem sieci. To jest główna przyczyna wzrostu przychodów tej firmy w ubiegłym roku o 25 proc. - do 132 mln zł.
- Firmy sprzedaży bezpośredniej nie staną się klasycznymi sklepami internetowymi - twierdzi jednak Mirosław Luboń, dyrektor generalny Polskiego Stowarzyszenia Sprzedaży Bezpośredniej.
Zwykle pierwszy kontakt z kupującym nadal jest bezpośredni. Klient musi też sprawdzić wszystkie nowe produkty.
- Trudno sobie wyobrazić kupno perfum czy kremu bez fizycznego kontaktu z produktem - mówi Mirosław Luboń.
Sprzedaż za pośrednictwem internetu jest bardzo wygodna: zarówno dla sprzedawcy, jak i dla kupującego. Jeśli kupowany jest kolejny produkt, to bezpośredni kontakt z reprezentantem nie jest już konieczny. Zupełnie inne podejście mają sprzedawcy sprzętu AGD.
- Nasza strona internetowa służy tylko temu, by uwiarygodnić sprzedawcę i firmę - mówi Maciej Waszczyk, wiceprezes DLF. Sprzęt AGD, w przeciwieństwie do kosmetyków, nadal sprzedaje przede wszystkim dzięki bezpośredniemu kontaktowi z klientem. DLF może się pochwalić 70-proc. wzrostem sprzedaży w 2007 roku, a prognozy na ten rok są jeszcze lepsze.
- Tylko sprzedawcy kosmetyków szukają szczęścia w internecie - mówi prezes Waszczyk.
Od kilku lat udział sprzedaży bezpośredniej w polskim handlu oscyluje niezmiennie wokół 0,5 proc. Tradycyjnie od akwizytorów najwięcej kupujemy kosmetyków - w tym wypadku udział w sprzedaży bezpośredniej w całym rynku wynosi ok. 7-8 proc. - w USA aż 40 proc.
- Sprzedaż bezpośrednia w najbliższych latach wzrośnie do ok. 2-3 proc. polskiego rynku - prognozuje Mirosław Luboń.