Polski producent aparatów ucieczkowych dla górników próbuje wszelkimi metodami zablokować ekspansję ukraińskiego rywala.



Aparaty ucieczkowe pozwalają górnikom na oddychanie pod ziemią w sytuacji zagrożenia, np. przy dużym stężeniu gazów. W Polsce jest ponad 100 tys. urządzeń, ale co pewien czas trzeba je wymieniać na nowe. Liderem dostaw był Faser z Tarnowskich Gór, który kilka lat temu zaliczył wpadkę z awaryjnością swoich aparatów KA-60 (zepsuty był co 10. z 5 tys. badanych). Sytuację wykorzystała ukraińska Dezega, szukająca rynków zbytu po tym, jak separatyści odcięli ją od kopalń w okupowanej części Donbasu.
Jeśli Faser straci polski rynek, grozi mu upadek, bo wyjście za granicę w tej branży nie jest łatwe. Ostatnio Ukraińcy wygrali dwa duże przetargi na dostawę urządzeń: w Polskiej Grupie Górniczej i Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Faser przekonuje, że zagraża to bezpieczeństwu górników. Producent zlecił Centralnemu Instytutowi Ochrony Pracy – Państwowemu Instytutowi Badawczemu (CIOP) badania ukraińskich aparatów. Okazało się, że jeden spełniał wymagane normy do 40., a drugi do 50. minuty działania. Tymczasem zgodnie z polskim prawem muszą wytrzymać 60 minut.
Przedstawiciele Dezegi mają wątpliwości, czy badania są wiarygodne. – Nie wiadomo, skąd wzięto aparaty poddane testom. My ich nie udostępnialiśmy – zauważa przedstawicielka firmy Ołena Inozemcewa. – Nie wiemy też, w jakim były stanie. Czy korpus i plomba były całe? Czy kolor wskaźnika potwierdzał ich hermetyczność? Kiedy weszły do eksploatacji? – pyta Inozemcewa. W dokumentach CIOP czytamy, że „aparaty były szczelne i gotowe do użycia”. – Zwykle zaprasza się na testy przedstawicieli producenta. Nas tam nie było – zaznacza Ukrainka i dodaje, że metodyka testów stosowana przez CIOP różni się od testów badających spełnianie europejskich standardów.
Faser po badaniach w CIOP zawiadomił zarządy spółek węglowych i Wyższy Urząd Górniczy (WUG). Ten zlecił dodatkowe testy. Aparaty we własnym laboratorium sprawdzała Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego (CSRG), co potwierdził jej rzecznik Robert Wnorowski, jednak z pytaniami o wyniki odesłał nas do WUG. Jego rzeczniczka Anna Swinarska-Tadla poinformowała z kolei, że „trwa kontrola w zakresie spełnienia wymogów aparatu 1PVM KS firmy Dezega”, ale dopóki trwają prace, ich rezultaty nie mogą być ujawnione.
Prezes Fasera Jacek Świątek przypomina, że rok temu właściciele ukraińskiej firmy zaproponowali wejście w akcjonariat Fasera, na co nie zgodziła się rada nadzorcza. Według rozmówców z Tarnowskich Gór atrakcyjność śląskich zakładów może podnosić posiadana technologia do produkcji wojskowych filtropochłaniaczy, na które Faser ma w Polsce monopol. 30 października 2017 r. Faser wystosował pisma do JSW, ministra energii, premiera i UOKiK. Stało się to po unieważnieniu przez Krajową Izbę Odwoławczą przetargu na 3300 aparatów dla JSW na skutek odwołania wniesionego przez firmę. Po orzeczeniu KIO JSW zorganizowała aukcję, na której kupiła w 2017 r. od Ukraińców 1785 aparatów ucieczkowych. – Dezega oferowała cenę poniżej 600 zł netto za sztukę – mówi nam Świątek. Tymczasem koszt produkcji jest szacowany na ok. 900 zł.
– 24 września skierowaliśmy odwołanie do prezesa KIO – dodaje szef Fasera. Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że decyzję możemy poznać dzisiaj. Trzyletni kontrakt wart jest ok. 20 mln zł. – Zamiast jednej oferty Dezega przedstawiła kilka wariantów tego samego aparatu ucieczkowego i treningowego, a zgodnie ze specyfikacją należy wskazać konkretny wyrób. Dezega Polska nie jest wytwórcą oferowanych wyrobów, a zamawiający nie wie, gdzie faktycznie są one produkowane: w Rosji, Turcji czy na Ukrainie – zauważa Świątek.
Te zarzuty odpiera Ołena Inozemcewa, która wyjaśnia, że aparaty sprzedawane w Polsce pochodzą z fabryki w Izmirze. Trwająca od dłuższego czasu i przyspieszająca w ostatnich miesiącach utrata wartości przez turecką lirę podnosi konkurencyjność produkcji pochodzącej z tego kraju.
Co o aparatach Dezegi mówią spółki węglowe? PGG nie odpowiedziała na nasze pytania. JSW zapytaliśmy, dlaczego w 2018 r. kupiła od tej firmy aparaty za ponad 900 zł za sztukę, o niemal połowę drożej, niż – jak udało się nam ustalić – wynosiła oferta Dezegi dla PGG. – Trudno nam się odnosić do cen uzyskiwanych w przetargach przez inne firmy górnicze. Możemy wybierać tylko wśród ofert, które zostały nam złożone – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW. – Nie otrzymaliśmy też żadnego pisma z WUG czy też CSRG w sprawie niespełniania norm przez którąś z firm – dodaje.
– Dostawy są realizowane na podstawie postępowań o udzielenie zamówienia. Aparatura ucieczkowa kupowana przez Tauron Wydobycie ma wymagane przepisami prawa certyfikaty jakościowe oraz spełnia wymagane normy – poinformowała nas Dorota Połedniok z Taurona. – Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze. Ale niepokoi nas, że ktoś próbuje bezpodstawnie podważać naszą reputację – mówi Inozemcewa z Dezegi.