PMI, czyli indeks pokazujący stan koniunktury w przemyśle, spadł we wrześniu do 50,5 pkt (w sierpniu wynosił 51,4 pkt). Zejście poniżej granicy 50 pkt oznaczałoby, że liczba firm sygnalizujących ograniczenie swojej aktywności jest większa niż grupa przedsiębiorstw znajdujących się w fazie ekspansji.
ikona lupy />
Indeks PMI dla polskiego przemysłu / Dziennik Gazeta Prawna
Wrześniowy PMI jedst najgorszy od dwóch lat. Odczyt zaskoczył ekonomistów, którzy spodziewali się raczej odbicia po nie najlepszych danych z sierpnia.
Co się stało? Według banku Credit Agricole najważniejsze jest to, że firmy alarmują o spadającej liczbie zamówień z zagranicy. We wrześniu następowało to w tempie najszybszym od lipca 2014 r. „Uważamy, że spadek popytu zagranicznego był związany z obserwowanym w ostatnich miesiącach spowolnieniem w światowym handlu, które ograniczało eksport strefy euro, w tym Niemiec. Taką ocenę wspiera obserwowana od początku bieżącego roku spadkowa tendencja w zamówieniach eksportowych w niemieckim przetwórstwie” – napisali eksperci banku w komentarzu do danych o PMI.
Piotr Bielski z Santandera zwraca uwagę, że już wcześniej w danych o eksporcie, publikowanych m.in. przez NBP, wyraźnie widać było wyhamowanie tempa wzrostu wartości towarów sprzedawanych za granicę. – To nie jest tylko polska specyfika. Dane z innych krajów pokazują podobną tendencję: po bardzo dobrym 2017 r., gdy obroty handlu zagranicznego rosły szybko, początek 2018 r. przyniósł schłodzenie nastrojów. Szczególnie widać to było w pierwszym półroczu, jeszcze zanim zaczął się materializować protekcjonizm USA – tłumaczy ekonomista.
Według Bielskiego wyniki badania PMI w części poświęconej popytowi zagranicznemu mogą zwiastować spadki eksportu. To reakcja na początek wojen handlowych wywołanych przez Donalda Trumpa. W polską gospodarkę mogą one uderzyć pośrednio, tak jak opisali to analitycy Credit Agricole.
Można by oczywiście machnąć ręką na indeks PMI, bo – w opinii wielu ekspertów – w ostatnim czasie jego odczyty podlegają sporym wahaniom i nie zawsze mają odbicie w twardych danych. Ale na coraz słabsze nastroje wskazują też inne badania, choćby GUS. To sygnał, że szczyt koniunktury raczej już za nami i teraz polska gospodarka powinna rosnąć wolniej. Nie musi to jednak oznaczać gospodarczego armagedonu.
Ekonomiści duże nadzieje pokładają w rynku wewnętrznym. Choć akurat we wrześniu zamówienia krajowe rosły na tyle słabo, że nie zniwelowały spadku popytu z zagranicy, to w kolejnych miesiącach powinno być lepiej. – Trudno zakładać, że konsumpcja nagle wyhamuje. Poza tym powinny ruszyć inwestycje. Wśród dużych firm są już takie, których wydatki na nowe projekty wyraźnie rosną. Są branże, jak transport, gdzie inwestycje idą pełną parą – zwraca uwagę Bielski.
Podobne założenia poczynili ekonomiści Credit Agricole. Według nich w nadchodzących miesiącach to właśnie inwestycje powinny utrzymać wzrost aktywności w przemyśle. Niemniej jednak wyhamowania tempa wzrostu gospodarczego w III kwartale raczej nie udało się uniknąć. Credit Agricole zakłada, że było to 4,4 proc. PKB. Ekonomiści Santandera uważają, że 4,5 proc. W II kwartale gospodarka rosła o 5,1 proc.