W obecnych rynkowych realiach przejęcia i fuzje nie są już elementem strategii zdobywania rynku, lecz przetrwania.
W trakcie hossy w latach 2003-2007 miała miejsce rekordowa liczba przejęć i połączeń (mergers & aquisitions: M&A), głównie dzięki globalnej płynności. W zeszłym roku mieliśmy z kolei do czynienia z nacjonalizacją, pakietami pomocowymi i konsolidacją, która drastycznie zmieniła sektor finansowy w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Na razie raczej nie wrócimy do normalnego stylu dokonywania przejęć i połączeń, których strategicznym celem jest zwiększenie sprzedaży, poprawienie pozycji konkurencyjnej na rynku. W obecnej sytuacji rynkowej chodzi po prostu o przetrwanie. Wcześniej można było podzielić rynek pomiędzy sliniejszych i słabszych graczy - obecnie nie ma już raczej tych silniejszych.
Spadające ceny akcji oznaczają, że inwestorzy niechętnie przyjmują do wiadomości przejęcia lub połączenia. Nawet gdyby zarząd zastanawiał się nad takim rozwiązaniem ze strategicznego punktu widzenia, to często obawia się reakcji swoich akcjonariuszy.
Obawy inwestorów związane są z dwoma czynnikami. Po pierwsze, chodzi o finansowanie. Żeby przejąć spółkę, konieczna będzie emisja nowych akcji lub uszczuplenie rezerw finansowych. A żadne z tych rozwiązań nie jest popularne wśród inwestorów.
Po drugie, zwłaszcza jeżeli chodzi o sektor finansowy, spada przejrzystość spółki i mogą ulec osłabieniu jej fundamenty. W przypadku przejęć lub połączeń można odkryć trupy w szafie, sprawy, o których nie wiedzieliśmy, a które wyeliminują spodziewane korzyści z transakcji. Tak więc nawet gdy spółka jawi się jako superokazja do kupienia, potencjalni nabywcy często są zbyt przestraszeni, aby podjąć próbę. Wolą przepuścić okazję, niż władować się na minę.
Oznacza to, że spółki, które w normalnych warunkach zaangażaowałyby się w M&A, nie są w stanie podejmować strategicznych dezycji bez narażania się na gniew inwestorów lub pogorszenie pozycji finansowej. Ponieważ obecny klimat przypomina czyste warunki darwinowskie, gdzie przetrwać może tylko najlepiej dostosowany, najszybciej adaptujący się organizm, to nawet spółki, które z finansowego punktu widzenia mogłyby zaangażować się w przejęcia, wolą jednak czekać.