Nawet ok. 5 procent wartości kredytu hipotecznego pochłaniają dodatkowe koszty, które ponoszą osoby pożyczające od banków pieniądze na własne mieszkanie - obliczają eksperci.

"Wiele osób ubiegających się o kredyt na zakup mieszkania czy domu patrzy przede wszystkim na wysokość oprocentowania kredytu. W rzeczywistości oprocentowanie jest tylko jedną z części składowych kosztu kredytu hipotecznego" - powiedział PAP analityk Bankier.pl Michał Macierzyński.

Dlatego osoby zamierzające ubiegać się na taki kredyt powinny brać pod uwagę również dodatkowe koszty. Są to prowizje pobierane przez bank, koszty ubezpieczenia kredytu, opłaty manipulacyjne za jego wcześniejszą spłatę, koszty ewentualnego przewalutowania itp. - wylicza analityk Open Finance Mateusz Ostrowski.

Eksperci szacują, że te dodatkowe koszty w sumie pochłaniają około 5 procent wartości kredytu hipotecznego.

Za udzielenie kredytu bank pobiera prowizję. Jej wysokość - w zależności od banku - wynosi zazwyczaj do 3 proc. wartości kredytu.

Macierzyński podkreślił, że "nie można wykluczyć, że bank zażąda również ubezpieczenia na wypadek utraty pracy"

Banki żądają ponadto różnych form zabezpieczenia spłaty kredytu. "Wymagają ubezpieczenia określonej części kredytu, czyli np. 20 proc. jego wartości. Ubezpieczenie wykupuje w banku kredytobiorca. Koszt takiego ubezpieczenia to zazwyczaj około 3 proc. wartości kredytu" - podkreślił analityk Open Finance.

Część banków żąda - jako formy zabezpieczenia - ubezpieczenia na życie kredytobiorcy. "Jest to co prawda dodatkowy koszt, jednak w przypadku śmierci ubezpieczonego jego rodzina ma dzięki takiej polisie zapewnione mieszkanie, na które zaciągnięty został kredyt" - wyjaśnił Ostrowski.

Macierzyński podkreślił, że "nie można wykluczyć, że bank zażąda również ubezpieczenia na wypadek utraty pracy".

Eksperci podają, że banki ponadto wymagają obowiązkowego ubezpieczenia kredytowanej nieruchomości. "W tym przypadku kredytobiorca może sobie wybrać firmę ubezpieczeniową. Nie musi korzystać z usług ubezpieczyciela, z którym np. zawarł umowę bank, w którym pożycza pieniądze" - podkreślił Ostrowski.

"Istotnym kosztem jest tzw. spread, czyli różnica między kursem, po jakim kredyt walutowy zamieniany jest na złote, a kursem, po jakim potem jest spłacany"

Z jeszcze większymi dodatkowymi kosztami muszą się liczyć osoby zaciągające kredyt hipoteczny, który jest denominowany (czyli przeliczany) w walutach obcych, zazwyczaj we frankach szwajcarskich.

"Istotnym kosztem jest tzw. spread, czyli różnica między kursem, po jakim kredyt walutowy zamieniany jest na złote, a kursem, po jakim potem jest spłacany" - powiedział Macierzyński.

Jak wyjaśnił Ostrowski, w takim przypadku kredyt przed wypłatą jest zamieniany na złote według kursu zakupu walut w danym banku, a spłacany jest według kursu sprzedaży.

"Kredytobiorca otrzymuje kredyt np. w wysokości 100 tys. franków. Zamieniany jest na złote po kursie zakupu, który wynosi w banku np. 3 zł. Otrzymuje więc 300 tys. zł. Potem jednak, gdy spłaca kredyt, to musi płacić za franka według kursu sprzedaży, czyli np. 3,3 zł" - wyjaśnił analityk. Dodał, że taka różnica w obu kursach, to ukryty, lecz bardzo duży koszt.

Eksperci podkreślają, że wiele umów o kredyt przewiduje opłaty manipulacyjne za jego wcześniejszą spłatę

"Osoby biorące kredyt w walutach obcych muszą też brać pod uwagę ryzyko kursowe. Jeżeli w momencie zaciągania kredytu frank kosztował około 2 zł, a obecnie kosztuje ponad 3 zł, to oznacza, że kredytobiorca ma do spłacenia znacznie wyższy dług" - wyjaśnił Ostrowski.

Eksperci podkreślają, że wiele umów o kredyt przewiduje opłaty manipulacyjne za jego wcześniejszą spłatę. Opłata taka zazwyczaj wynosi około 2 proc. wartości pozostałego do spłacenia kredytu.

Kupujący na kredyt dom lub mieszkanie muszą też ponieść koszty tzw. pozabankowe. Przy sporządzaniu aktu notarialnego związanego z kupnem nieruchomości muszą zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych i wnieść opłatę notarialną.