Zgodnie z intencją czeskiego przewodnictwa niedzielny szczyt UE sprzeciwił się protekcjonizmowi gospodarczemu. Czeski premier Mirek Topolanek uściślił jednak, że w Unii i tak nie ma ani jednego przypadku protekcjonizmu.

Przywódcy odrzucili też węgierski pomysł stworzenia specjalnego planu pomocy dla Europy Wschodniej i Środkowej, deklarując, że są gotowi do wspierania każdego kraju z osobna, a nie "blokowo".

"Protekcjonizm nie jest odpowiedzią na obecny kryzys" - brzmi przyjęta na szczycie deklaracja. Tak jak chcieli Czesi, unijni przywódcy zgodzili się w niej, że należy "w możliwie maksymalny sposób wykorzystać jednolity rynek jako motor dla pobudzenia gospodarczego i wsparcia zatrudnienia i wzrostu".

Wbrew oczekiwaniom na spotkaniu nie doszło do spięcia między Topolankiem a prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. Wręcz przeciwnie. Czyniąc gest w kierunku swojego poprzednika u sterów UE, ku zaskoczeniu dziennikarzy Topolanek ogłosił na kończącej szczyt konferencji prasowej, że "w UE nie ma ani jednego przypadku protekcjonizmu, który zagrażałby konkurencji".

Przekonywał, że na szczycie okazało się, że wraz z Sarkozym "jest tego samego zdania", a problem ich rzekomej różnicy zdań na tle protekcjonizmu, "to problem medialny i nie istnieje".

Topolanek jako gospodarz szczytu przywitał Sarkozy'ego pełnym uśmiechem

Jeszcze przed szczytem obaj demonstrowali w niedzielę, jak świetnie się rozumieją. Topolanek jako gospodarz szczytu przywitał Sarkozy'ego pełnym uśmiechem, pokazując mu (oczywiście przed kamerami), że z okazji szczytu włożył otrzymane w grudniu od francuskiego prezydenta spinki do koszuli.

Tymczasem zaledwie kilka dni temu sam Topolanek przyznał, że "impulsem (zwołania szczytu) były wybiórcze i protekcjonistyczne kroki oraz oświadczenia m.in. prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego", w tym przeciwko delokalizacji. Chodziło o telewizyjne wystąpienie Sarkozy'ego, w którym zapowiedział on, że rząd Francji skłonny jest zmniejszyć obciążenia podatkowe dla rodzimych producentów aut, ale "nie po to, by dowiedzieć się, że kolejna fabryka przenosi się do Czech czy gdzie indziej".

Ostatecznie dzień przed szczytem, w sobotę francuski rząd wysłał list do KE z zapewnieniem, że wszelkie elementy protekcjonistyczne zostały usunięte z planu wsparcia sektora motoryzacyjnego.

W przyjętej deklaracji przywódcy zapewniają też, że jedyną drogą, by zwalczać obecny kryzys, jest kontynuacja wspólnych działań w skoordynowany sposób, "w ramach wyznaczonych przez jednolity rynek i europejską unię walutową". Zobowiązują się, że należy kontynuować wysiłki na rzecz przywrócenia stabilności finansowej i "odblokowania akcji kredytowych", co jest kluczowe dla skuteczności podejmowanych przez państwa działań antykryzysowych.



"Musimy oceniać każdy kraj z osobna"

Przewodniczący KE Jose Barroso poinformował, że na szczycie odrzucono węgierski plan pomocy dla dotkniętego kryzysem finansowym i gospodarczym regionu Europy Środkowej i Wschodniej w wysokości 160-190 mld euro.

"Nie chcemy takiego planu - powiedział wprost. - Nie ma powodów takiej grupowej pomocy, bo sytuacja w tych krajach jest różna, czasem nawet lepsza niż w niektórych starych państwach członkowskich".

Topolanek wyznał, że "z góry było wiadomo, że taka niecodzienna prośba" nie może spotkać się z entuzjazmem. "Musimy oceniać każdy kraj z osobna" - powiedział.

Podczas szczytu przywódcy mówili też o aspiracjach nowych państw UE, by wejść do strefy euro, choć nie przyjęli w tej sprawie żadnych konkluzji. Według Topolanka "jest przekonanie, że zmiana zasad, by wejść do strefy euro, obecnie byłaby błędem". Czeski premier przyznał jednak, że dyskusja kieruje się w stronę, czy kryteria nie są aby zbyt łatwe do spełnienia w czasie dobrej koniunktury, a zbyt trudne w czasie kryzysu.

"Możemy dyskutować"

Barroso przyznał, że "panuje zgodność, iż należy utrzymać zasady paktu stabilizacji i wzrostu", które określają kryteria rozszerzenia strefy euro. Lecz podkreślił, że nowe kraje nie tylko mają prawo, ale też i obowiązek przyjęcia euro, do czego zobowiązały się w traktatach akcesyjnych. "Mogą liczyć na nasze poparcie. Chcemy, by były członkami eurolandu, oczywiście jeśli zgodzą się, by spełnić kryteria, które są trudne" - powiedział.

Także szef eurogrupy, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker zasygnalizował gotowość do rozmów na temat szybszego wejścia nowych krajów do strefy euro. "Możemy dyskutować" - powiedział, odnosząc się do obowiązku dwuletniej obecności danej waluty w systemie ERM2 przed zamianą na euro.

Topolanek poinformował przywódców państw UE, że prezydent USA Barack Obama pozytywnie odpowiedział na jego propozycję zorganizowanie szczytu UE-USA 5 kwietnia w Pradze.