Jednym z niewielu przykładów udanej interwencji były działania węgierskiego banku centralnego w 2003 roku. Porażkę w 1992 roku poniósł rząd brytyjski, a ostatnio Rosja.
Ubiegłotygodniowe interwencje Ministerstwa Finansów na rynku walutowym sprawiły, że złoty nie pokonał bariery 5 zł za euro. Ministerstwo oficjalnie potwierdziło interwencję środową, ale według części dilerów MF był obecny na rynku także w piątek. Resort nie ujawnił skali środowej interwencji. Z szacunków dilerów wynika, że w grę wchodziło kilkadziesiąt milionów euro.
Polska niejedyna w ostatnich tygodniach broniła kursu swojej waluty. To samo według dilerów robiła Rosja, Meksyk i Węgry oraz Rumunia, a także Singapur i Korea Południowa. Tam sytuacja była o tyle odmienna, że waluty broniły banki centralne, a nie jak u nas rząd, który zamiast wymieniać euro z unijnych funduszy w NBP, sprzedawał je na rynku. Rosja i Korea Południowa interweniują na rynku walutowym od kilku miesięcy. Mimo interwencji rubel stracił na wartości ponad 33 proc., podobnie jak won.

Rosja interweniuje

Szacuje się, że Rosja na obronę rubla wydała od sierpnia 2008 r. przeszło 200 mld dol.
- Dewaluacja rubla dobiegła końca - oświadczył 14 lutego Aleksiej Kudrin, minister finansów Rosji. Podstawą optymizmu ministra był wzrost kursu rubla wobec dolara o ponad 4 proc. w ciągu tygodnia. Była to największa tygodniowa zwyżka ceny rosyjskiej waluty od grudnia 1998 r. W kolejnych dniach rubel stracił to, co zyskał.
Słowa ministra Kudrina były elementem obrony waluty, której kurs zaczął obniżać się w sierpniu 2008 r. Dysponująca olbrzymimi rezerwami walutowymi Rosja niemal od samego początku interweniowała na rynku. Tylko 27 i 28 stycznia wydała na ten cel 4 mld dol., a w trakcie jednej ze styczniowych interwencji bank centralny kupił ruble za 11 mld dol.
Premier Władimir Putin w wywiadzie dla telewizji Bloomberg tłumaczył, że dzięki interwencjom Rosja chce uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce w 1998 roku, gdy z powodu kryzysu finansowego w Rosji (państwo przestało być wypłacalne) rubel jednego dnia spadł o 29 proc.
Według dilerów także Węgierski Bank Narodowy bronił kursu forinta. Tak tłumaczony jest spadek kursu euro z 4 lutego. Tego dnia euro umocniło się do 302 forintów, by około południa szybko spaść do 297 forintów. Przez kilka dni forint umacniał się, ale potem poszybował ponad 300 forintów.
Według dilerów tego dnia niemiecki bank, który nie jest normalnie obecny na węgierskim rynku walutowym, sprzedawał franki szwajcarskie za euro. Uczestnicy rynku byli przekonani, że za tym bankiem stał WBN.
O rosnącym prawdopodobieństwie interwencji w obronie forinta rynek spekuluje od tygodni, a rząd tych spekulacji nie rozwiewa. 18 lutego o obronie forinta rozmawiali premier Ferenc Gyurcsany i prezes banku centralnego Andras Simor.
- Pytałem o możliwości niekonwencjonalnej interwencji oraz o ryzyka i korzyści wynikające z różnych scenariuszy interwencji - powiedział reporterom Gyurcsany po spotkaniu.
Podkreślił, że w odróżnieniu od polskiego rządu nie ma pieniędzy z unijnych funduszy, które mógłby przeznaczyć na interwencję.
Premier Gyurcsany tego dnia wspierał forinta zapowiedzią, że najpóźniej w 2014 roku Węgry wejdą do strefy euro. Dodał, że najwcześniejszy termin to rok 2012. Komentatorzy zwracali uwagę, że Węgry już wielokrotnie zmieniały termin przyjęcia euro, co osłabia kolejne tego typu wypowiedzi.
Węgry mają praktykę w interwencjach. Najbardziej znany przykład to obrona forinta w I połowie 2003 r. Najpierw przez dwa dni bank centralny na bezpośrednią interwencję wydał w sumie prawie 5,3 mld euro (równowartość 7 proc. PKB). Ta interwencja połączona była ze zmianami stóp oraz wprowadzeniem pewnych ograniczeń dotyczących depozytów i oprocentowania pożyczek jednodniowych. Potem przez kilka dni WBN prowadził aukcje euro, a następnie przez kilka tygodni tzw. ciche interwencje. Według WBN spekulanci na grze z bankiem stracili w sumie 240 mln euro, zaś zysk banku centralnego wyniósł ok. 130 mln euro.
Interwencji na rynku w obronie korony nie wyklucza Czeski Bank Centralny. Tomas Holub, szef departamentu polityki monetarnej czeskiego banku centralnego, w wywiadzie dla agencji Bloomberg mówił, że to jedno z narzędzi, których bank może użyć. Ostatnia interwencja na rynku korony miała miejsce w 2002 roku.
W tym tygodniu po jednobrzmiących oświadczeniach szefów banków centralnych Polski, Czech i Węgier, do którego potem dołączył szef banku centralnego Rumunii, zaczęto mówić o wspólnej interwencji.



Spekulanci pokonali funta

Najsłynniejszą interwencją były zmagania Banku Anglii (BoA) z funduszami wysokiego ryzyka w 1992 roku. Bank Anglii przegrał wówczas walkę w obronie funta, a waluta brytyjska wypadła z tzw. międzynarodowego węża walutowego (ERM), który ograniczał wahania kursów europejskich walut do niemieckiej marki.
Aby zmniejszyć presję inflacyjną, Bundesbank podniósł krótkoterminowe stopy procentowe w Niemczech. Gdy wzrosły one powyżej stóp w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i innych europejskich krajów, spekulanci uznali, że albo te kraje podniosą stopy, albo zdewaluują walutę. Szwecja podniosła stopy. Wtedy zaczął się atak na funta.
Bank Anglii sprzedawał marki z rezerw, by kupować funty i bronić przewidzianego w ERM kursu. BoA podniósł też krótkoterminowe stopy. Wówczas spekulanci użyli funtów do odkupywania marek od BoA. Dalsza obrona funta groziła recesją w Wielkiej Brytanii i 16 września 1992 r. (tzw. czarna środa), rząd brytyjski wycofał się z ERM, a funt został zdewaluowany. Tylko 16 września na obronę funta BoA wydał 15 mld funtów ze swych wynoszących 44 mld funtów rezerw walutowych.
Na spekulacyjnym ataku na funta George Soros zarobił 1,1 mld dol. Na prowadzonej w tym samym czasie spekulacyjnej grze wobec innych europejskich walut - m.in. włoskiego lira - zyskał kolejny 1 mld dol.
W dniu decydującego ataku Soros dysponował w funtach równowartością 10 mld dol., a jak sam mówił w miesiąc później, gotów był zwiększyć kwotę. Po latach pojawiły się informacje, że w dniu ostatecznego ataku na funta Soros miał niejawne informacje, że ani Bundesbank, ani bank centralny Francji nie wesprą BoA.

Naukowo zbadana Japonia

Japonia interweniowała na rynku walutowym - z drobnymi przerwami - przez kilkanaście lat. W sumie w tym czasie doszło do 344 interwencji. Nie robi tego od marca 2004 r., ale w grudniu 2008 r. i styczniu 2009 r. nasiliły się spekulacje, że znów dojdzie do interwencji, której celem będzie osłabienie jena.
Intensywnie Japonia interweniowała w latach 90. XX wieku oraz w latach 2003-2004. W obu wypadkach poza bezpośrednią obecnością Banku Japonii na rynku walutowym stosowano też presję psychologiczną. W II połowie lat 90. zajmował się tym Eisuke Sakakibara, dyrektor generalny w ministerstwie finansów, który zyskał przydomek Pan Jen. W latach 2003-2004 zastąpił go Zembei Mizoguchi, wiceminister finansów zwany Pan Dolar.
Japońskie interwencje doczekały się naukowych analiz. Z prac Yosuke Hall i Suko-Joong Kim wynika, że skuteczniejsze były interwencje prowadzone już po zamknięciu rynku walutowego w Japonii, a więc te, które działy się w Europie i USA.
Trudno orzec, czy skuteczniejsze są te interwencje, których oczekiwał rynek, czy te, które były zaskoczeniem da spekulantów. Problematyczne jest też ocenianie wpływu interwencji na rynek walutowy w dłuższej perspektywie. Przykładem jest interwencja banku Japonii z sierpnia 2003 r., która zbiegła się z ogłoszeniem dobrych informacji makroekonomicznych.
Mimo interwencji w latach 2003-2004 jen umacniał się, co można wziąć za oznakę nieskuteczności interwencji. Są jednak opinie, że gdyby nie interwencje, jen byłby jeszcze mocniejszy.

Niewiele wspólnych działań

Według analityków i naukowców najskuteczniejsze są - niezwykle rzadkie - wspólne interwencje banków centralnych kilku krajów. W 1985 roku interwencja nazwana Plaza Accord osłabiała dolara. W 1987 roku Louvre Accord miała powstrzymać spadek kursu dolara. Dwie wspólne interwencje amerykańskiego Zarządu Rezerwy Federalnej i banku Japonii odbyły się w 1995 i 1998 roku. Pierwsza powstrzymywała spadek dolara do jena, a druga wspierała kurs jena. Interwencje w lipcu i sierpniu 1995 r. miała także powstrzymać spadek dolara do marki i uczestniczył w niej Bundesbank. Łączna wartość interwencji wyniosła ok. 12 mld dol. George Soros twierdzi, że na interwencjach w 1995 roku zarobił 1 mld dol. We wrześniu 2000 r. banki centralne USA, Japonii, Wielkiej Brytanii, Kanady oraz Europejski Bank Centralny broniły euro. W sumie na tę interwencję wydano ok. 6,3 mld euro.
- Często wspólne interwencje nie dają natychmiastowego efektu, ale po jakimś czasie okazują się punktem zwrotnym - oceniają analitycy.
Zwracają uwagę, że sama interwencja, aby była skuteczna, często musi być wsparta dodatkowymi działaniami, takimi np. jak zmiana stóp procentowych. Nie ma zgodności co do skuteczności interwencji połączonej z tzw. sterylizacją, czyli ofertą kupna lub sprzedaży papierów skarbowych nominowanych w lokalnej walucie, co ma zapobiec wzrostowi podaży lokalnego pieniądza.
Kurs forinta / DGP