W normalnych warunkach korzyści z przyjęcia euro jest więcej niż kosztów - wynika z raportu NBP. Obecny kryzys stawia pod dużym znakiem zapytania spełnienie kryteriów konwergencji. Koszt wprowadzenia euro w Polsce przekroczy 20 mld zł.
Korzyści z przyjęcia euro jest więcej niż strat - wynika z opublikowanego wczoraj przez NBP raportu na temat przyjęcia euro.
- W długim okresie gospodarka Polski powinna odnieść korzyści z integracji ze strefą euro pod warunkiem odpowiedniego przygotowania. Niemniej właściwy wybór momentu wprowadzenia euro będzie mieć kluczowe znaczenie dla kształtowania się bilansu korzyści i kosztów w krótkim okresie - napisali analitycy banku centralnego.
Raport dość mocno akcentuje zagrożenia związane z obecnym kryzysem finansowym i - choć nie wprost - rekomenduje opóźnienie wprowadzenia złotego do ERM2.

Brak ryzyka kursowego

Główne korzyści z przystąpienia Polski do strefy euro, które odczulibyśmy stosunkowo szybko, to wyeliminowanie ryzyka kursowego i obniżenie kosztów transakcyjnych. Do nich NBP w swoim raporcie dodaje zyski, które wystąpią w średnim i długim okresie. Są to m.in. szanse na wzrost obrotów handlowych i większe inwestycje. To w efekcie powinno się przełożyć na większy wzrost gospodarczy. Dzięki zastąpieniu złotego euro ryzyko kryzysu walutowego znacznie się zmniejszy, bo krajowy rynek finansowy zintegruje się ściślej z rynkiem europejskim. Polska zyska też stabilność makroekonomiczną i większą wiarygodność.
NBP policzył, że tylko dzięki wyeliminowaniu ryzyka kursowego oprocentowanie polskich obligacji może spaść o 2,3-2,4 pkt proc. Eksport dzięki wprowadzeniu euro może się zwiększyć o 12-13 proc. w dłuższym okresie, w nieco mniejszej skali wzrośnie import. Polska stanie się też atrakcyjnym miejscem do inwestowania.
- Wzrost inwestycji, zwłaszcza zagranicznych, może istotnie przyczynić się do zwiększenia tempa wzrostu gospodarczego, co potwierdzają zarówno teoria ekonomii, jak i doświadczenia innych krajów - uważają analitycy NBP.
Według niektórych badań dzięki akcesji Polski do strefy euro PKB może wzrosnąć w długim okresie nawet o 7,5 proc.
- Jak wskazują przeprowadzone badania, większa część zmaterializowana zostanie w ciągu pierwszych dziesięciu lat po przystąpieniu do strefy euro. Oznacza to, że w tym okresie roczne tempo wzrostu gospodarczego może być o ok. 0,7 pkt proc. rocznie większe niż w przypadku pozostawania poza strefa euro - podaje raport 393.

Koszty poniosą głównie firmy

Z wyliczeń NBP wynika, że Polska gospodarka zapłaci za wprowadzenie euro 20,4-20,9 mld zł. To przy założeniu, że wejście do strefy euro nastąpi u nas według tzw. scenariusza big bang - czyli do obiegu zostanie wprowadzony jednocześnie pieniądz gotówkowy i w rozliczeniach bezgotówkowych. Na taki scenariusz zdecydowała się m.in. Słowacja. Gdybyśmy chcieli wprowadzać euro z okresem przejściowym, to koszty wzrosłyby do około 22,2-22,7 mld zł.
Kwota, jaką NBP podał w raporcie, to bezpośrednie nakłady poniesione na wprowadzenie euro do obiegu przez sam bank centralny, administrację publiczną, sektor finansowy i - przede wszystkim - przedsiębiorstwa. Są to koszty techniczne i organizacyjne - np. zaopatrzenia w monety i banknoty, zmiany systemów płatności, przystosowania systemów informatycznych czy przeprowadzenia szkoleń pracowników.
Autorzy raportu wyliczają też inne potencjalne straty, które trudno przeliczyć na gotówkę. Najważniejsza z nich to utrata suwerenności polityki pieniężnej. NBP zastanawia się, jak duże jest ryzyko tego, że polityka EBC minie się z potrzebami polskiej gospodarki. Drugi problem, na który wskazują analitycy banku centralnego, to przyjęcie nietrafionego kursu wymiany. Jeśli będzie on daleko od tzw. kursu równowagi, może się to skończyć przegrzaniem gospodarki i wzrostem inflacji ze względu na drogi import (jeżeli złoty będzie zbyt słaby wobec euro) lub pogorszeniem konkurencyjności i spadkiem eksportu (gdy złoty będzie zbyt mocny).
NBP zwraca też uwagę na zagrożenie wzrostem cen. W krótkim terminie można to będzie odczuć w wyniku zaokrągleń - według najgorszego scenariusza ceny wzrosną z tego powodu o 2-3 proc. NBP dodaje jednak, że to mało prawdopodobne, bo na ceny będą wpływały też inne czynniki, jak np. stopień konkurencji na rynku.
Raport podaje, że jest pewne ryzyko wzrostu cen niektórych aktywów, jak np. nieruchomości. Poza tym spadek stóp procentowych może spowodować wzrost akcji kredytowej, co z kolei grozi destabilizacją rynku finansowego.



Kryzys zagrozi wejściu do ERM2

Jednak najciekawsza część to opis zagrożeń związanych z wejściem do strefy euro w warunkach obecnego kryzysu finansowego. Z zapisów raportu wynika, że wprowadzenie złotego do ERM2 byłoby teraz bardzo niebezpieczne. A to dlatego, że może być problem ze spełnieniem innych kryteriów konwergencji, przede wszystkim kryterium inflacyjnego i fiskalnego. W pierwszym przypadku może to wynikać z szybszego wzrostu gospodarczego w porównaniu do strefy euro. W drugim - z napięć w budżecie.
- Trudna do przewidzenia skala deficytu budżetowego w 2009 roku będzie zależała od prawdopodobnego spadku dochodów (...) i wzrostu wydatków (....). Tymczasem w okresie spowolnienia wzrostu gospodarczego polityka fiskalna powinna wziąć na siebie ciężar stabilizacji gospodarki poprzez optymalne wykorzystanie funduszy strukturalnych oraz inwestycje związane z realizacją projektów inwestycyjnych na EURO 2012 - podaje raport.
Według jego autorów wszystko to sprawia, że bardzo ostrożnie trzeba traktować sprawę wprowadzenia złotego do ERM2. Bo jeśli rynek uzna, że spełnienie kryteriów jest mało prawdopodobne, wówczas utrzymanie stabilnego złotego w systemie będzie bardzo trudne.
- Można zatem stwierdzić, ze zawirowania na globalnych rynkach finansowych oraz niepewność co do ich konsekwencji dla zdolności Polski do trwałego wypełnienia kryteriów z Maastricht skłaniają do pogłębionej refleksji na temat odpowiedniego wyboru momentu przystąpienia do ERM2 oraz opracowania strategii pobytu - podaje raport NBP.
Wiceprezes NBP Witold Koziński dodaje, że według zarządu NBP rok 2009 nie jest dobry, by wprowadzić złotego do systemu ERM2.
- Jest dużo zagrożeń związanych z przedwczesnym wejściem do korytarza i są one potężne - mówił wczoraj.
- Zmienność kursu złotego jest niesłychanie duża, generuje ryzyko dla wszystkich podmiotów gospodarczych, generuje również potężne ryzyko niewykonania kryterium kursowego - uważa wiceprezes NBP.
- Ryzyko niewykonania kryterium kursowego związane jest nie tylko z pobytem w samym korytarzu, ale z koniecznością interweniowania NBP w tym korytarzu - dodaje.
OPINIE
RYSZARD PETRU
ekonomista SGH
Nie zgadzam się z tym, że z powodu raportu NBP o korzyściach i kosztach naszego wejścia do strefy euro złoty tak bardzo stracił wczoraj na wartości. Ten raport jest generalnie pozytywny. Wskazuje on jednoznacznie, że korzyści przeważają nad kosztami. Niestety, jednak te korzyści nie są wymienione kwotowo, tak jak to było przy wcześniejszych raportach. Za to mocno są uwypuklone koszty związane z przyjęciem euro. Nie zgadzam się szczególnie z tymi wyliczeniami, że koszty dostosowania firm wyniosą ponad 15 mld zł. Do tej pory te koszty szacowano na 0,2-0,6 proc. PKB, czyli od 3 do 7 mld zł. Mimo to raport jest przyzwoicie zrobiony, choć nie odpowiada na pytanie, kiedy powinniśmy wejść do strefy euro.
MARCIN MROWIEC
główny ekonomista banku Pekao
Generalne przesłanie obecnej analizy pozostaje spójne z analizami przeprowadzonymi wcześniej przez NBP: długoterminowe korzyści ze wspólnej waluty powinny przeważyć nad kosztami. Eksperci NBP szacują, że większa część korzyści z przyjęcia euro zmaterializuje się w ciągu pierwszych 10 lat. Jeśli chodzi o koszty, raport NBP wskazuje, że ich poniesienie skupione będzie w krótkim okresie, w odróżnieniu od średnio- i długoterminowych korzyści. Raport podkreśla, że już od momentu przyjęcia wspólnej waluty odczuwalne będzie zmniejszenie kosztów transakcyjnych oraz ryzyka kursowego. Szczególnie ten ostatni argument wart jest odnotowania w obecnej sytuacji, kiedy złoty w ciągu zaledwie kilku miesięcy pokonał dystans od rekordowej mocy do rekordowej słabości. Stabilizacja w tym względzie byłaby pożądana i wydaje się, że przystąpienie do ERM2 (i w konsekwencji przyjęcie euro) powinno dokonać się raczej przy słabszym złotym (czemu sprzyja obecna sytuacja), co dawałoby dodatkową przewagę krajowym producentom.
RAFAŁ BENECKI
ekonomista ING Banku
Rekomendacje w głównej części raportu są w większości zgodne z wynikami wcześniejszych badań i analiz instytucji międzynarodowych, chociaż częściowo przerysowane są niektóre zagrożenia średnio- i długookresowe. Z raportu wynika, że przyjęcie euro jest korzystne dla Polski i w warunkach niekryzysowych Polska mogłoby w możliwie szybkim terminie dążyć do przyjęcia wspólnej waluty. Niechęć zarządu NBP do euro jest wyrażona w części dotyczącej wpływu kryzysu na datę akcesji. Cichym założeniem tej części jest przyjęcie, że kryzys będzie trwał bardzo długo i nie da się znaleźć takiego momentu, w którym nastąpi odwrócenie osłabienia polskiej waluty, a to mógłby być dobry moment na wejście do ERM2 po dobrym kursie. W obecnych warunkach bardzo dużej słabości złotego taka negatywna deklaracja wobec ERM2 i euro jest takim samym błędem jak jednoznaczne wyrzekanie się interwencji walutowych. Błędy komunikacyjne ze strony zarządu NBP dają pole do spekulacyjnego osłabiania złotego.
Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao / DGP
Ryszard Petru, ekonomista SGH / DGP
Polska w strefie euro / DGP
Przybliżone koszty wprowadzenia euro do obiegu w Polsce (mld zł) / DGP