Rozmawiamy z JACKIEM SANTORSKIM, psychologiem biznesu - W wielu przedsiębiorstwach dotkniętych kryzysem i masowymi zwolnieniami zapanowała panika. Przeważająca większość kadry nie potrafi zapanować nad strachem pracowników. Receptą mogą być szkolenia podobne do tych, jakie przechodzą ratownicy i komandosi.
Czy kiedy w firmie pojawia się długa lista osób do zwolnienia, odchodzą kluczowi klienci, a pracownicy w popłochu szukają nowego miejsca pracy, zarządzanie paniką jest w ogóle możliwe?
- Tak, jednakże umiejętność taka wymaga albo naturalnego daru i odpowiedniego doświadczenia życiowego, albo specjalnego treningu. Jest to trening podobny do tego, jaki przechodzą np. służby ratownicze czy komandosi. Polega on m.in. na wyrabianiu w sobie umiejętności panoramicznego widzenia, postrzegania z takiej perspektywy, aby nie składała się ona wyłącznie z samego paraliżującego nas strachu.
Zamiast pozwolić ludziom rozładowywać bezradność i strach za pomocą fabryki plotek w sposób niekontrolowany i nieproduktywny, odpowiednio wytrenowana kadra firmy może wykorzystać energię pracowników powstałą w wyniku nadprodukcji w mózgu adrenaliny w sposób pożyteczny dla wszystkich, np. powierzając indywidualne zadania, które ukierunkują uwagę w stronę rozwiązań.
Czym jest panika?
- To stan organicznego pobudzenia, w którym tzw. gadzia - pierwotna część naszego mózgu odpowiedzialna m.in. za takie odruchy, jak: podejmowanie walki lub ucieczki - bierze górę nad półkulami odpowiedzialnymi za racjonalne myślenie. Taki stan pojawia się zarówno u poszczególnych jednostek ludzkich, jak i grup. Niezależnie od tego, czy panika ogarnia jednostkę czy grupę ludzi - np. organizację, najbardziej charakterystyczną i wspólną jej cechą jest znaczne zawężenie świadomości. Osoba w panice koncentruje się wyłącznie na szukaniu drogi ucieczki z trudnej dla siebie sytuacji.
Jakie umiejętności w takich sytuacjach są menedżerom najbardziej potrzebne?
- Kluczowe jest zrozumienie współpracowników, rzeczowe wyjaśnienie sytuacji, skoncentrowanie ich wysiłków na konkretnych czynnościach. Komunikować należy się spokojnym głosem, mówić o konkretach tylko tyle, ile faktycznie potrzeba.
Dobrą ilustracją może być tu emitowana kilka dni temu w TVP rozmowa amerykańskiego pilota airbusa, który wodował na rzecze Hudson, z wieżą kontroli lotów. Doświadczony pilot spokojnie informował kontrolerów, że uderzył w stado ptaków i kolejno, co będzie w tej sytuacji robić, a oni dawali mu instrukcje. Udało mu się posadzić bezproblemowo maszynę na wodzie i ocalić wszystkich pasażerów.



Czy umiejętność radzenia sobie z ekstremalnymi sytuacjami jest powszechną umiejętnością wśród kardy?
- Według mnie menedżerowie nie opanowali w stopniu dostatecznym zarządzania paniką. Potrzeba zdobycia takich kwalifikacji jest często nieuświadomiona, bo skutki światowego kryzysu jeszcze nie są tak odczuwalne, jak na Zachodzie. Za kilka miesięcy sytuacja w Polsce może być bardziej wymagająca. Chcemy tej sytuacji zapobiec. We wrześniu 2009 roku planujemy konferencję i warsztaty dostępne dla naszych menedżerów z udziałem przedstawicieli służb specjalnych, sportowców (w tym mistrzów sztuk walki), komandosów oraz służb ratowniczych o technikach zarządzania paniką.
JACEK SANTORSKI
psycholog i doradca biznesu