Kontrolerzy krytykują przede wszystkim Ministerstwo Zdrowia. Ich zdaniem przez lata zaniedbywało ono ten obszar. Nie zorganizowało systemu opieki genetycznej i nie stworzyło rozwiązań prawnych, które gwarantowałyby bezpieczeństwo.
Eksperci wskazują, że z powodu braku kompleksowych regulacji oraz nadzoru istnieje wysokie ryzyko przeprowadzania badań w sposób nierzetelny oraz błędnej interpretacji ich wyników. Problemem jest także niewystarczająca ochrona danych genetycznych badanych osób.
Najwięcej zagrożeń płynie z rynku prywatnego, nad którym nikt nie sprawuje kontroli. Dowolne testy, w dowolnym zakresie może oferować każdy, kto zgłosi działalność gospodarczą. Takie placówki nie muszą nawet mieć własnego laboratorium, certyfikatu czy też opinii ekspertów. W internecie łatwo o oferty na badanie wierności (badane jest nasienie pobierane np. z ubrania) czy bardzo popularne testy na ojcostwo (wystarczy wysłać materiał pobrany od dziecka i ojca), ale też predyspozycji do tycia czy do sukcesów sportowych. Tego rodzaju badania kilka lat temu chciała wprowadzić np. warszawska Legia dla kandydatów do akademii piłkarskiej. Z genów można odczytać m.in. możliwości fizyczne dziecka i jego podatność na urazy. Eksperci mówili wówczas o dyskryminacji genetycznej.
Zdaniem NIK jednym z problemów na prywatnym rynku jest też brak odpowiedniego wsparcia psychologicznego. Jak tłumaczy prof. Lucjusz Jakubowski, były konsultant w dziedzinie genetyki, wyniki badań mogą mieć duże konsekwencje: zarówno społeczne, jak i psychologiczne. Wspomina, że do rzecznika praw obywatelskich trafiały skargi dotyczące m.in. badań na ojcostwo, często wykonywanych bez wiedzy matki czy dziecka. – Wyniki pobrane przez osoby trzecie mogły służyć np. do szantażu – wyjaśnia nasz rozmówca.
Kolejna sprawa: wiele testów związanych ze zdrowiem nie jest refundowanych, pacjenci płacą za nie sami. A gdy się dowiedzą, że mają np. większe predyspozycje do choroby, nie mogą liczyć na odpowiednią profilaktykę w ramach NFZ (np. częstszych badań kontrolnych).
Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich potwierdza, że problem jest spory. – Komercyjne testy genetyczne przeprowadzane w celu diagnostycznym mogą stanowić realne zagrożenie dla życia lub zdrowia pacjentów, zwłaszcza gdy pozbawione są fachowej porady genetycznej – mówi. Wskazuje, że obecnie w wielu przypadkach to szarlataneria, a nie rzetelna wiedza. RPO kilka tygodni temu (po raz kolejny) występował do MZ o pilne uregulowanie wykonywania testów.
Autorzy raportu NIK wskazują, że takie normy istnieją w większości państw europejskich, a Polska nadal pozostaje „białą plamą” na mapie Europy. Choć rynek badań genetycznych jest wart setki milionów złotych (tylko NFZ zapłacił za nie prawie 270 mln zł w latach 2015–2017), to nikt nie wie, ile dokładnie jest ich prowadzonych w skali roku i według jakich procedur. W Polsce nie ma bowiem centralnego ani rejestru laboratoriów genetycznych, ani poradni genetycznych.
Zastrzeżenia dotyczą nie tylko rynku prywatnego, ale i placówek publicznych. NFZ finansuje testy genetyczne m.in. chorób nowotworowych, immunologicznych, endokrynologicznych, mukowiscydozy, niepłodności, autyzmu, chorób neurorozwojowych czy upośledzenia umysłowego.
NIK wzięła pod lupę pracę sześciu laboratoriów, które w kontrolowanym okresie przeprowadziły niemal 100 tys. badań. Znaleziono wiele nieprawidłowości. Tylko dwa ośrodki miały kompletne procedury i spełniały standardy jakości. Połowa stosowała niezgodne z przepisami formularze świadomej zgody na wykonanie testów. W większości były problemy z ochroną danych osobowych. Wszystkie placówki przechowywały materiał genetyczny i dane pacjentów po wykonaniu badania (od kilku do kilkunastu tysięcy próbek DNA), a jeden z ośrodków miał próbki nawet z lat 80. Tymczasem nie wszędzie była zgoda pacjentów na przechowywanie ich materiału. Równocześnie nie było odpowiedniej ochrony wyników. W efekcie istniało ryzyko nieuprawnionego ujawnienia danych osobowych.
W jednym z ośrodków transportem próbek z materiałem do badania wraz z niezabezpieczoną dokumentacją pacjentów zajmowali się pracownicy serwisu sprzątającego firmy zewnętrznej.
Ministerstwo Zdrowia zapowiada zmiany. Przekonuje, że trwają prace nad ustawą o badaniach genetycznych i biobankowaniu. Założenia do niej w ubiegłym roku uzyskały akceptację ministra zdrowia.
Eksperci są sceptyczni i przypominają, że pierwsze prace nad przepisami zaczęły się rzekomo już kilka lat temu. Wiele razy słychać też było zapowiedzi rychłej zmiany. I nic się nie wydarzyło. NIK z kolei podkreśla, że założenia, które były przedstawione w 2017 r., ograniczają się do testów wykonywanych dla celów zdrowotnych. Z prac wyłączona została problematyka gromadzenia i przechowywania próbek pobranego materiału biologicznego oraz danych pacjenta. Zdaniem NIK regulacje prawne powinny obejmować wszystkie aspekty związane z wykonywaniem badań genetycznych, w tym wykraczające poza sferę publicznej opieki zdrowotnej.