Celem Konstytucji Biznesu jest przede wszystkim budowanie partnerskich relacji między przedsiębiorcami a urzędnikami i ułatwienie zakładania oraz prowadzenia firm w Polsce - mówi w wywiadzie dla PAP wiceszef MPiT Mariusz Haładyj o przepisach, które wchodzą w życie w poniedziałek.
PAP: Wchodzi w życie Konstytucja Biznesu, co to oznacza?
M.H.: Konstytucja Biznesu ma przede wszystkim pomóc zbudować na nowo partnerskie relacje między przedsiębiorcami a urzędnikami i ułatwić założenie oraz prowadzenie firmy w Polsce. Kluczowa ustawa Konstytucji - Prawo przedsiębiorców - tworzy fundamenty pod budowanie zaufania i partnerstwa między administracją i przedsiębiorcami. A nowe instytucje, takie jak działalność nierejestrowa czy ulga na start, ułatwią stawianie pierwszych kroków w biznesie.
Niektóre rozwiązania Konstytucji, jak np. ulga na start, zredukowanie obowiązków dla biznesu czy klauzula pewności prawa, dzięki której otoczenie prawne będzie bardziej przewidywalne dla biznesu, będą miały skutek z dnia na dzień.
Z czasem będziemy dostrzegać to, co jest najważniejszym celem, czyli zmianę podejścia administracji do biznesu i postrzegania administracji przez biznes. Mam nadzieję, że będzie to przez przedsiębiorców realnie odczuwane, że państwo stwarza im przyjazne warunki do funkcjonowania. By to ułatwić, po wejściu Konstytucji w życie planujemy wspólnie z Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości, działania edukacyjne i informacyjne skierowane zarówno do urzędników jak i przedsiębiorców.
PAP: Myśli Pan, że to się uda? Mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka...
M.H.: Tak, jak mówił premier: Budujemy nowy system wartości, robimy krok milowy w relacjach między administracją, a biznesem. Jest bowiem jedna wspólna cecha silnych gospodarek - to umiejętność współpracy administracji i biznesu. Prawo przedsiębiorców daje konkretne narzędzia i tworzy prawną podstawę do tego, ale też nakłada prawem szereg obowiązków na administrację.
Temu służyły również zmiany w Kodeksie postępowania administracyjnego, które weszły w życie 1 czerwca 2017 roku. Nie chcemy "pojedynku" między urzędnikiem a przedsiębiorcą. Dlatego dajemy stabilne i przewidywalne reguły prawa, jego tworzenia i stosowania.
PAP: A co będzie miarą sukcesu tych rozwiązań, jakie warunki muszą być spełnione, byśmy mogli powiedzieć, że cele Konstytucji zostały zrealizowane?
M.H.: Ocena skutków i stopnia realizacji wszystkich celów Konstytucji Biznesu jest o tyle utrudniona, że nie da się tego ocenić liczbowo, np., że będzie 3 mln zł więcej przychodów, albo że przedsiębiorcy zaoszczędzą dwieście milionów więcej rocznie.
W przypadku Konstytucji Biznesu mówimy bardziej o zmianie postaw administracji i przedsiębiorców. Na pewno pierwszym miernikiem po roku, dwóch latach jej obowiązywania będzie to, czy przedsiębiorcy będą mieli w większym stopniu, niż to jest obecnie, poczucie partnerstwa w relacjach z administracją przy załatwianiu swoich spraw, czy zwiększy się ich zaufanie do administracji.
Kolejna kwestia dotyczy tego, czy zwiększy się tzw. przeżywalność firm. Dzisiaj mamy w Polsce problem z tym, że wiele firm kończy swoją działalność przed upływem trzeciego roku od powstania.
Chcemy - temu służy m.in. działalność nierejestrowa i ulga na start - zachęcać Polaków do zakładania własnych biznesów. W tym celu dajemy im możliwość wypróbowania, czy własna firma to rzeczywiście to, czego oczekują od swojego życia zawodowego. Zawsze podkreślam, że własna działalność gospodarcza to chyba najtrudniejsza aktywność zawodowa, na którą człowiek może się zdecydować.
PAP: Czy dobrze rozumiem, że główne zadanie, aby Konstytucja okazała się sukcesem, mają do wykonania urzędnicy?
M.H.: "Do tanga trzeba dwojga". Obie strony - i biznes, i administracja – mają wpływ na to, jak przepisy Konstytucji Biznesu zmienią rzeczywistość, otoczenie prawne biznesu. Zmiana postaw administracji jest konieczna, ale przedsiębiorcy też muszą chcieć z tych rozwiązań skorzystać. Tutaj musi zaistnieć wspólnota celów, chodzi o komfort życia obywateli w państwie.
PAP: Czy spośród urzędników najwięcej do zmiany będą mieli pracownicy fiskusa? Mówiła o tym minister Emilewicz.
M.H.: Każdy przedsiębiorca ma kontakt z fiskusem, jest to też jedna z najliczniejszych służb. Ale podobnie jest z ZUS-em, inspekcjami różnego rodzaju, czy administracją samorządową.
PAP: A jak pogodzić przywileje, zasadę zaufania państwa do przedsiębiorców z walką z takimi patologiami, jak unikanie, wyłudzenia podatków czy nierespektowanie prawa pracy?
M.H.: Ta ustawa daje przedsiębiorcom duży mandat zaufania, ale nie chodzi o to, by pozbawić państwo skutecznych narzędzi do likwidowania nieprawidłowości.
Te dwa cele są absolutnie do pogodzenia, np. w kwestii kontroli, nie chodzi o to, by nie kontrolować, tylko o to, by typować do kontroli takie podmioty, w przypadku których - według udokumentowanej wiedzy, czy analizy danej inspekcji – istnieje uzasadnione ryzyko nieprawidłowości. Celem jest to, by było mniej kontroli "na oślep". Aby firmy, które działają rzetelnie były znacznie rzadziej kontrolowane. Temu służy analiza ryzyka.
Na koniec, jakby to nie zabrzmiało idealistycznie, powinniśmy działać na rzecz dobra polskich obywateli, wspólnie: i administracja, i przedsiębiorcy. Nie da się tego zrobić w poczuciu nieufności jednej strony do drugiej.
PAP: Mówi Pan o dobru obywateli; a co nasze państwo, ogół społeczeństwa zyska na ułatwieniu przedsiębiorcom życia?
M.H.: Jeżeli rozwija się przedsiębiorczość, jeżeli rosną inwestycje, skala aktywności zawodowej wśród ludzi, to państwo ma wymierne korzyści. Jedno z drugim jest powiązane.
Wprowadzając Konstytucję Biznesu, dajemy przewidywalne i dobrze skonstruowane reguły prowadzenia biznesu. Działamy w ten sposób, w dobrej wierze na rzecz dobrobytu wszystkich obywateli.