Niewypłacalności obejmują niezdolność do regulowania zobowiązań wobec dostawców, skutkującą upadłością bądź którąś z form postępowania restrukturyzacyjnego.
"Budownictwo – najwięcej niewypłacalności w marcu – na starcie sezonu budowlanego w ostatnim dziesięcioleciu. W odróżnieniu od wielu poprzednich miesięcy z tendencją spadkową, w końcówce I kw. ponownie niewypłacalne były firmy wyspecjalizowane, a nie tylko ogólnobudowlane, i to wyspecjalizowane m.in. w drogownictwie i inwestycjach towarzyszących" - czytamy w komunikacie.
Firm produkcyjnych dotyczy 19 niewypłacalności w marcu (w całym kwartale 66): największe trudności miały firmy zaopatrujące budownictwo, ponadto sektor produkcji rolno-spożywczej (np. w marcu – 5 firm) oraz firmy produkujące i serwisujące maszyny, konstrukcje itd. – czyli obsługujące inwestycje innych przedsiębiorstw (w samym marcu – 7 firm), podano także.
Usługi to największa grupa wśród niewypłacalnych firm (75 w I kw., 28 w marcu), jest to też grupa generalnie bardzo zróżnicowana, regularnie pojawiają się w tym gronie niewypłacalne firmy z sektora obsługi nieruchomości i inwestycji, reklamy, usług finansowych, placówki lecznicze (np. w samym marcu – 7 takich placówek), IT i gastronomii/turystyki (ale te z kolei rzadziej, niż w latach ubiegłych).
"Handel hurtowy: to w handlu były dwie największe niewypłacalności w marcu, firm o obrotach ponad 200 mln zł (motoryzacja oraz żywność), podobnie jak w poprzednim miesiącu. Połowa tych niewypłacalności to handel wyrobami budowlanymi i inwestycyjnymi, połowa zaś – konsumenckimi (nie tylko żywność, ale też kosmetyki, wyposażenie mieszkań itd.)" - czytamy dalej.
Liczba niewypłacalności w I kw. wzrosła r/r w centrum kraju – w największym stopniu w trzech województwach: mazowieckim, wielkopolskim, kujawsko-pomorskim i lubelskim. Status quo, a nawet poprawa (woj. małopolskie) na południu kraju oraz na Pomorzu, podano również.
"Problemy budownictwa to na pierwszy rzut oka kwestia wyższych kosztów pracy i materiałów budowlanych, ale… Wzrost ten jest poniekąd normalny, bowiem w gospodarce rynkowej kumulacja zamówień oznacza zwykle wzrost ich cen… Dlaczego wykonawcy 2-3 lata temu, w momencie składania ofert i zawierania kontraktów, nie przewidzieli skali podwyżek? A może przewidzieli, a nawet właściwie oszacowali ich skalę, ale chcieli w pierwszej kolejności zdobyć kontrakty, licząc potem na - jeśli nie partnerskie podejście zamawiających w dzieleniu się kosztami - to chociaż na pewne zrozumienie i efekt szumnie zapowiadanych rozwiązań temu służących. Jednak nadal prawdziwą przyczyną problemów firm budowlanych jest brak możliwości podzielenia się z inwestorem, szczególnie w krótkim czasie, tymi rosnącymi kosztami w większej części, niż ma to miejsce obecnie. A może nawet przede wszystkim zdecydowanie szybciej niż przebiega to obecnie… Ponownie kwestią otwartą jest: czy to efekt małej elastyczności zawieranych umów i dopuszczalnych prawem rozwiązań ich renegocjacji, czy raczej stosowania tych rozwiązań przez osoby/instytucje o tym decydujące?" - powiedział członek zarządu Euler Hermes odpowiadający za ocenę ryzyka Tomasz Starus, cytowany w materiale.
Problemy firm produkcyjnych to nie tylko efekt bezpośredniej koniunktury rynkowej (budownictwo: nie brak popytu, ale kłopoty z płynnością finansową wielu zamawiających). W produkcji widoczny jest efekt w gruncie rzeczy trwającej od dawna niechęci prywatnych firm do inwestowania, przez co wiele z tych firm nawet w latach sprzyjającej koniunktury nie inwestowało w technologie, urządzenia, skalę produkcji, opierając się głównie na konkurencyjnym koszcie pracy. Cała grupa firm stała się zakładnikami niskiego kosztu pracy. Awersja do ryzyka – inwestycji związana zarówno ze zmianami otoczenia legislacyjnego, jak i podatkowego nie jest więc jedyną przyczyną, a raczej katalizatorem dłuższego procesu. Wymownym przykładem trudności w inwestycjach są pojawiające się od wielu miesięcy niewypłacalności firm specjalizujących się w nich, dostarczających i serwisujących maszyny na potrzeby inwestycji przemysłowych, podano również.
"Inną kategorię w gronie niewypłacalności związanych z inwestycjami mogą stanowić ci, którzy jednak zainwestowali, ale w nietrafione rozwiązania. Rynek się w międzyczasie zmienił i marże przestały być wystarczające do zwrotu poniesionych kosztów, jak na rynku poszukiwania ropy i gazu czy energii odnawialnej, gdzie reguły funkcjonowania rynku zostały arbitralnie zmienione na niekorzyść inwestorów" - czytamy dalej.