Kolejna instytucja finansowa z dużym portfelem hipotek walutowych poszła pod młotek. Jednak najbardziej kłopotliwe aktywa nie zmieniają właściciela.
Banki coraz tańsze (wskaźnik: cena do wartości księgowej) / Dziennik Gazeta Prawna
Zapowiedziane wczoraj przejęcie podstawowej działalności Raiffeisen Banku Polska przez Bank BGŻ BNP Paribas to trzecia w ciągu niespełna trzech lat transakcja dotycząca instytucji ze znaczącym portfelem hipotek walutowych. W każdym przypadku nabywca decydował się na przejęcie tylko części banku i pozostawienie reszty w rękach dotychczasowego właściciela. Tak było, gdy w 2016 r. Alior kupował część biznesu Banku BPH. To samo zapowiedziano na początku tego roku przy okazji odkupienia większej części działalności Deutsche Banku Polska przez Bank Zachodni WBK. Podobnie będzie teraz.
Za nieco ponad 3,2 mld zł polska filia francuskiej grupy BNP Paribas odkupi od austriackiego Raiffeisen Banku International 19 mld zł kredytów i prawie 34,5 mld zł depozytów wraz z prawie 230 placówkami. Depozyty praktycznie w całości trafią do nowego właściciela. Z kredytami będzie jednak inaczej – w końcu ub.r. cały portfel polskiego Raiffeisena wynosił 32,4 mld zł.
Liczba banków w Polsce się nie zmniejszy. BGŻ BNP Paribas przyłączy wprawdzie podstawową działalność Raiffeisena, ale kredyty walutowe, a także finansowanie farm wiatrowych czy wybrane należności od dużych firm pozostaną w dotychczasowej spółce. Jej austriacki właściciel zapowiedział wczoraj, że docelowo te aktywa mają trafić do jego polskiego oddziału. Już raz, w ubiegłym roku, bank składał wniosek o utworzenie takiego, ale nie dostał zgody Komisji Nadzoru Finansowego. – Ostateczne stanowisko w tej sprawie Komisja będzie mogła przedstawić po przeprowadzeniu formalnego procesu akceptacji, w tym szczegółowej analizie warunków porozumienia – mówi Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.
Austriacko-francuska transakcja to konsekwencja wydarzeń sprzed kilku lat. Raiffeisen został mocno dotknięty przez kryzys finansowy i dokapitalizowany kwotą 2,5 mld euro. Trzy czwarte dał rząd w Wiedniu. Pomoc została spłacona cztery lata temu. Jej uzyskanie wiązało się jednak z koniecznością pozbycia się niektórych aktywów. Austriacy zdecydowali, że pozostaną m.in. w Rosji, za to sprzedadzą swój bank w Polsce. Zwłaszcza że jego kondycja nie była najlepsza. Powód? Inwestycja z 2011 r. – kupno Polbanku, oddziału greckiego EFG Eurobanku. Grecy wystartowali u nas zaraz po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Głównym motorem biznesu były kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich. Kryzys i de facto zakaz ich udzielania ze strony nadzoru zahamowały rozwój. Do tego doszły problemy Eurobanku na rodzimym rynku; Grecja była krajem, który w wyniku kryzysu ucierpiał najmocniej.
Kupując Polbank, Austriacy zobowiązali się wobec Komisji Nadzoru Finansowego, że w ciągu kilku lat na warszawskiej giełdzie zadebiutuje najpierw polska filia, a później także Raiffeisen Bank International. Wypełnienie obietnicy przesuwało się w czasie. W ubiegłym roku KNF straciła cierpliwość i oficjalnie uznała, że deklaracja nie została zrealizowana. Zanim użyłaby narzędzi, jakie dają jej przepisy – chodzi np. o odebranie prawa do głosu na walnym zgromadzeniu – udzieliła Raiffeisenowi dodatkowego czasu: do połowy maja br. Dlatego Austriakom spieszyło się z podpisaniem umowy. A ponieważ potencjalnych nabywców nie było wielu, wynegocjowana cena jest niższa od wartości księgowej polskiej spółki (choć równocześnie jest wyraźnie wyższa niż w poprzedniej transakcji – dotyczącej Deutsche Banku Polska).
Raiffeisen przyznaje, że sprzedaż części działalności w Polsce oznacza niemal pół miliarda złotych straty.
Dla grupy BNP Paribas korzyścią jest nie tylko niska cena. Przemysław Gdański, prezes BGŻ BNP Paribas, mówił niedawno, że aby być na naszym rynku liczącym się graczem, trzeba mieć aktywa przekraczające 100 mld zł. Wraz z przejęciem części Raiffeisena tę granicę uda się przekroczyć – suma bilansowa będzie wynosiła ponad 110 mld zł. Awansu na liście największych wprawdzie nie będzie – bank pozostanie na szóstym miejscu, ale dystans do czołówki uda się zmniejszyć. Piąty jest ING Bank Śląski. Jego aktywa w końcu ub.r. wynosiły 126 mld zł. BGŻ BNP Paribas pozostanie też szóstym graczem na rynku kredytów, ale w depozytach wyprzedzi Millennium i mBank i będzie piąty.
Finansiści często powtarzają, że bankowość to biznes skali. Im instytucja jest większa, tym lepsza powinna być efektywność. Duże banki mają też większą swobodę w kształtowaniu cen depozytów czy kredytów. Poza tym im większy kapitał, tym większe są możliwości udzielania dużych kredytów. A fundusze własne BGŻ BNP Paribas wzrosną, bo przejęcie zostanie sfinansowane przez francuskiego właściciela.
BNP Paribas to pod względem skali działalności największy bank w kontynentalnej Europie. Jest o mniej więcej jedną trzecią większy niż Deutsche Bank czy Santander. Dlatego Przemysław Gdański mówił niedawno: – Nasza pozycja w Polsce jest niekompatybilna z pozycją naszego właściciela.
Francuzi nie należeli do pionierów na naszym rynku, inaczej niż Raiffeisen, którego filia była jednym z pierwszych zagranicznych banków w Polsce. Wprawdzie już w połowie lat 70. otworzył u nas przedstawicielstwo, ale osobną spółkę z licencją bankową uruchomił w połowie lat 90. – w joint venture z niemieckim Dresdner Bankiem. Kilka lat później kłopoty finansowe skłoniły Niemców do wycofania się z naszego rynku, a Francuzi zaczęli działać samodzielnie. Pod koniec lat 90. zdążyli jeszcze ruszyć z kredytami konsumenckimi pod marką Cetelem.
Wzrost aktywności BNP Paribas nastąpił dopiero 10 lat temu, po wybuchu kryzysu. Francuzi przejęli belgijską grupę Fortis, która miała u nas swoją filię. Później przymierzali się do kilku różnych przejęć, udało im się dopiero w 2013 r., gdy odkupili Bank BGŻ od holenderskiego Rabobanku. Dzięki niemu umocnili pozycję, jeśli chodzi o skalę działania. Problemem pozostaje jednak efektywność. Według prezesa Gdańskiego „granica przyzwoitości” to stopa zwrotu z kapitału wynosząca co najmniej 10 proc., a proporcja kosztów do dochodów nie większa niż 50 proc. W ubiegłym roku wskaźnik kosztów wyniósł 61 proc. (dwa lata wcześniej było to 74 proc.). Zarząd BGŻ BNP Paribas jest zdania, że po połączeniu z Raiffeisenem będzie w stanie ściąć koszty działania o 13 proc. Od 2021 r. ma to dawać roczne oszczędności na poziomie 350 mln zł. Nie wiadomo, na ile będzie to związane ze zwolnieniami pracowników.