Nie jesteśmy zainteresowani, żeby we współzawodnictwie klubowym uczestniczyły spółki Skarbu Państwa - mówi Adam Giersz, wiceminister sportu.
Rząd chce zwiększyć kontrolę nad państwowymi kombinatami: energetycznym i surowcowym, które według szacunków GP wydają rocznie już ponad 100 mln zł na sponsorowanie klubów sportowych.
Ministerstwo Skarbu Państwa kończy prace nad regulacjami mającymi utrudnić im wydawanie publicznych pieniędzy na działalność pojedynczych klubów. Resorty sportu, gospodarki i Skarbu Państwa chcą uniknąć sytuacji, gdy o mistrzostwo Polski biją się drużyny utrzymywane na garnuszku molochów takich, jak KGHM (Zagłębie Lubin), PGE (GKS Bełchatów) czy PGNiG (siatkarki Nafty Piła). Przykładów jest więcej. Ministrowie uważają, że sponsoring i reklama firm np. energetycznych, które mają monopol na rynku, niczemu nie służy. Minister sportu w rozmowie z GP przyznał nawet, że obecnie z tego powodu w polskim sporcie dochodzi do nadużyć.
Rozporządzenie Ministerstwa Skarbu na dniach ma zostać opublikowane. Resort na razie nie chce rozmawiać o szczegółach regulacji.
- Nic nie jest jeszcze przesądzone, a to bardzo delikatna sprawa. Poczekajmy na efekty prac, które toczą się już od kilku tygodni - ucina Maciej Wewiór z resortu skarbu.
Niewykluczone, że w zarządzeniu znajdzie się zapis dający spółkom kilkuletni czas na pozbycie się udziałów w klubach, a być może i wycofanie ze sponsorowania.
Spółki podchodzą do nowych regulacji na chłodno.
- Przez 20 lat nie zbudowaliśmy systemu finansowania sportu zawodowego nie tylko przez państwowe spółki, ale i prywatny kapitał. Nie dopracowaliśmy się czytelnych i uczciwych zasad, na jakich ten sport powinien funkcjonować. W tej sytuacji każda regulacja jest lepsza niż jej brak - komentuje propozycje ministerstw Michał Szubski, prezes zarządu PGNiG.
Prezes Zagłębia Lubin Paweł Jeż przestrzega, że zbyt ostra regulacja może spowodować upadek wielu klubów. - To będą nieodwracalne procesy - mówi Paweł Jeż.
Obecnie jest jednak tak, że zaangażowanie finansowe w kluby sportowe spółek należących do Skarbu Państwa prowadzi do upolitycznienia sportu. Taka sytuacja ma miejsce chociażby w przypadku klubu z Lubina. Gdy na początku 2006 r. z funkcji prezesa zarządu KGHM, właściciela Zagłębia, odwołano Krzysztofa Skórę, kilka tygodni później - w środku sezonu - stanowisko szefa klubu stracił Robert Pietryszyn. Zmiana zasad funkcjonowania klubów pozwoliłaby takich sytuacji uniknąć.
Jacek Masiota, prezes rady nadzorczej spółki Ekstraklasa, zarządzającej piłkarskimi rozgrywkami, zwraca uwagę, że w polskich warunkach pieniądze od sponsorów, obok praw telewizyjnych, to najważniejsze źródło finansowania klubów, i ostrzega, żeby nie wylać dziecka z kąpielą.
- Pieniądze od sponsorów, w tym spółek Skarbu Państwa, są szczególnie ważne zwłaszcza w sytuacji, gdy polskie kluby nie otrzymują chociażby części dochodów, np. z zakładów bukmacherskich. Kluby z Anglii inkasują z tego tytułu 5 proc. przychodów całej branży szacowanych na 13 mld funtów - argumentuje Jacek Masiota.
Polskie kluby domagają się wprowadzenia przywilejów podatkowych, np. zwolnienia z daniny dla państwa odprowadzanej od kwot transferowych albo płac zawodników. W ten sposób tureckie kluby sportowe w latach 90. zbudowały swoją potęgę i teraz regularnie ogrywają Polaków w europejskich pucharach.
Zamiast podatkowych ulg w rozporządzeniu mają się znaleźć zapisy zachęcające państwowe spółki do finansowania zawodowych lig.
- Wówczas pieniądze z państwowych spółek trafiałyby do wszystkich klubów, a nie tylko do garstki - wyjaśnia Adam Giersz.
Ministerstwo Sportu w nowej ustawie o sporcie kwalifikowanym chce zrekompensować klubom ewentualną utratę przychodów i umożliwić jednostkom samorządu terytorialnego finansowanie zawodowych klubów.
- Rozumiemy, że Gdańsk ma aspiracje, by rywalizować z Poznaniem, i chcemy takie możliwości stworzyć. Powrót do instytucji sportowej spółki akcyjnej pozwoli samorządom obejmować w nich udziały - tłumaczy Giersz.
Wydatki wybranych państwowych spółek na kluby / DGP