Rodzimi inwestorzy coraz częściej powołują do zarządu firmy obywateli ze wschodu. Dzięki temu unikają odpowiedzialności majątkowej w razie bankructwa.
W ostatnim czasie w Krajowym Rejestrze Sądowym pojawia się coraz więcej spółek, w których prezesami zarządu są obywatele ze wschodu, do kancelarii prawnych zaś zgłaszają się klienci, którzy mają problem z odzyskaniem należności od takich firm. Zdarza się bowiem, że będący prezesami zarządu obywatele Ukrainy są jedynie tzw. słupami – potrzebnymi do
oszustw gospodarczych. Nie dość, że nie mają majątku, to w dodatku nie da się ich zlokalizować, bo nierzadko wyjeżdżają z Polski tuż po objęciu stanowiska albo znikają, gdy firma zaczyna mieć kłopoty.
O tym, że zjawisko istnieje i wciąż się rozwija, wie już także Krajowa Administracja Skarbowa. Przedstawiciele KAS mówią nam, że nie potrafią oszacować skali, ale problem dotyczy wielu sektorów rynku. Urzędnicy dodają ‒ choć nie chcą ujawniać szczegółów ‒ że przestępcy wykorzystują różne modele działania. Przyznają jednak, że metoda „na słupa” w zarządzie polskiej spółki, to dość skuteczna ucieczka przed wierzycielami, bo ściganie obywateli innych krajów jest znacznie utrudnione. To, że taki model działania przedsiębiorców może być wielkim wyzwaniem nie tylko dla organów ścigania, lecz także dla kontrahentów wspomnianych firm, potwierdzają prawnicy.
- W praktyce większość spółek korzystających ze słupów nie składa wniosku o upadłość, tylko czeka, aż firma stanie się niewypłacalna, bo dłużnicy i tak nie będą mieli od kogo zaspokoić swojej wierzytelności. Prawo upadłościowe pozwala co prawda na orzeczenie zakazu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby, które faktycznie zarządzając spółką, istotnie przyczyniły się do niezłożenia wniosku o ogłoszenie upadłości w ustawowym terminie. Jednak rzecz w tym, że nie jest to postępowanie karne i tym samym to wierzyciel musi udowodnić winę oraz faktyczne zarządzanie spółką przez shadow directors, czyli mieć świadków, dokumenty, e-maile itd. W przeciwnym razie
sąd upadłościowy najprawdopodobniej oddali wniosek – tłumaczy mecenas Sierakowski. Dodaje, że wierzyciel może spróbować pociągnąć shadow directors do odpowiedzialności karnej z powodu oszustwa – wówczas istnieje możliwość starania się o odszkodowanie.
Tylko że nie każde celowe wpisanie Ukraińca na prezesa zarządu musi oznaczać chęć dokonania oszustwa lub prowadzenia nielegalnej działalności. Adwokat Dominik Jędrzejko, partner w kancelarii Kaszubiak Jędrzejko, tłumaczy, że ten model pozwala inwestorom zabezpieczyć swój osobisty majątek na wypadek, gdyby ich biznes nie wypalił. Bo to dobry sposób na ucieczkę przed odpowiedzialnością finansową za długi firmy. Obecnie bowiem praktycznie wszystkie modele prowadzenia spółki przewidziane przez polskie
prawo nie gwarantują w pełni braku odpowiedzialności majątkowej członka zarządu.
– Wcale się nie dziwię, że inwestorzy chcą zabezpieczyć się przed odpowiedzialnością majątkową, skoro stale kolejne przepisy wprowadzają możliwość zaspokojenia wierzytelności z majątku osobistego członków zarządu, np. regulacje antymonopolowe czy unijne rozporządzenie
RODO – uważa dr Szymon Syp, senior associate w kancelarii Crido Legal J. Ziółek i Wspólnicy.
Andrij przyjechał z Charkowa do Polski zaledwie na dzień. W jednym celu: aby zostać prezesem zarządu nowo utworzonej spółki. Wszelkie formalności załatwił z prawnikiem reprezentującym drogą kancelarię. Na końcu podpisał jeszcze 30 kartek in blanco. Za te czynności miał otrzymać 3 tys. zł. Drugiego dnia wrócił na Ukrainę. Tymczasem spółka, którą rzekomo zarządzał, zaczęła urządzać nielegalne gry hazardowe na automatach. Andrij był zatem tzw. słupem – osobą fizyczną użytą przez przestępców podczas dokonywania oszustw gospodarczych. Dotychczas zazwyczaj słupami zostawali głównie Polacy, często bezdomni, osoby uzależnione od używek bądź pochodzące z nizin społecznych. Wielu z nich nie otrzymywało nawet obiecanego wynagrodzenia, więc decydowali się na zeznawanie przeciwko swoim spółkom. Jak udało nam się jednak ustalić, dziś coraz częściej w rolę słupów wcielają się obywatele zza wschodniej granicy, przede wszystkim z Ukrainy. Funkcję prezesa piastują pozornie, bo spółką zarządza w ich imieniu pełnomocnik lub prokurent.
Przedstawiciele Krajowej Administracji Skarbowej potwierdzają: „Zjawisko wykorzystywania obywateli innych krajów jako słupów rzeczywiście istnieje. Nie dotyczy to tylko przestępczości hazardowej, ale każdej, gdzie wykorzystywane są podmioty gospodarcze. Trudno jest oszacować skalę wykorzystania dla tych celów obywateli państw trzecich. Ściganie obywateli innych krajów jest jednak utrudnione” – napisało nam w odpowiedzi na nasze pytania biuro prasowe Krajowej Administracji Skarbowej. Urzędnicy dodają , że przestępcy wykorzystują wiele modeli działania, ale nie chcą ich ujawniać. KAS tłumaczy, że przyczyną pojawienia się nowego zjawiska jest to, że polscy obywatele są coraz bardziej świadomi zagrożeń związanych z wykorzystaniem ich tożsamości dla celów przestępczych i tym samym trudniej jest ich namówić do takiego procederu.
Kłopot dla wynajmujących...
Opisywany proceder stanowi jednak wielki problem dla innych przedsiębiorców, np. dla tych wynajmujących lokale spółkom, które zaczynają w nich urządzać nielegalne gry hazardowe. W przypadku wykrycia takiego procederu przez organy ścigania, gdy spółka zwija żagle, wynajmujący najpewniej nie będzie mógł liczyć na zapłacenie czynszu przez podmiot, którego prezes okazuje się niewypłacalny lub niemożliwy do zlokalizowania. Dlatego też radca prawny Anita Poniatowska-Maj, partner w GP Kancelaria Radców Prawnych, radzi, by wynajmujący zawsze sporządzał umowę w taki sposób, który umożliwi mu potrącenie opłaty za czynsz z zapłaconej wcześniej kaucji oraz natychmiastowe rozwiązanie kontraktu. – Warto umawiać się też na wyższą kaucję, która pokryje ewentualny remont lokalu, w przypadku gdy zostanie on zniszczony w wyniku niewłaściwego użytkowania bądź działań służb – dodaje mec. Poniatowska-Maj.
Przedsiębiorcy obawiają się jednak jeszcze innej kwestii. Mianowicie ustawa z 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych (t.j. Dz. U. z 2016 r. poz. 471 ze zm.) w art. 89 ust. 1 pkt 4 przewiduje możliwość nakładania kar finansowych na posiadacza samoistnego lokalu, w którym znajdują się niezarejestrowane automaty do gier (grzywna w wysokości 100 tys. zł za każdy automat). Uspokajamy, że przepis obowiązuje tylko wtedy, gdy lokal nie jest przedmiotem posiadania zależnego. O ile więc umowa najmu nie przewiduje otrzymywania przez właściciela części dochodów uzyskanych z nielegalnych automatów lub pracownicy tego właściciela nie pomagają przy obsłudze maszyn, to przedsiębiorca powinien uniknąć kary. Najprawdopodobniej zostanie jednak wezwany przez KAS na przesłuchanie w celu złożenia zeznań i będzie musiał pojawić się w sądzie w charakterze świadka.
Eksperci ostrzegają, że w najbliższym czasie może pojawiać się coraz więcej takich firm, które powstały tylko w celu oszukania kontrahentów i wyłudzania kredytów. Będą one korzystały z opisywanego modelu ustanawiania obcokrajowca jako prezesa zarządu.
– Ostrożni powinni więc być właściciele firm, którzy za swoje usługi wystawiają fakturę z późniejszym terminem płatności. Tacy sprzedawcy powinni podjąć próbę przeanalizowania wiarygodności kontrahenta – zwłaszcza relatywnie nowej, polskiej spółki z prezesem zarządu posiadającym obco brzmiące nazwisko – mówi Olgierd Rudak, redaktor naczelny czasopisma „Lege Artis”. Dodaje, że w przypadku braku możliwości ustalenia wiarygodności kontrahenta można wymagać od niego płatności od razu przy zakupie. Z kolei mec. Anita Poniatowska-Maj przypomina, że obecnie przygotowywane jest przez Ministerstwo Finansów narzędzie, które w przyszłości pozwoli zweryfikować historię rozliczeń dowolnego kontrahenta z fiskusem.
– Dziś, w przypadku gdy przedsiębiorca stanie się ofiarą oszukańczej spółki, praktycznie nie ma szans na odzyskanie długu, jeśli podmiot nie posiada w Polsce żadnych aktywów – mówi mec. Poniatowska-Maj. Dodaje, że w takim przypadku rodzimy przedsiębiorca zostanie z nieopłaconą fakturą za wykonaną usługę bądź towar oraz świadomością, że nie odzyska swoich należności mimo posiadania tytułu egzekucyjnego.
Unikanie odpowiedzialności majątkowej
Okazuje się, że pojawia się coraz więcej spółek – i to niemających przestępczych zamiarów – które decydują się ustanowić obcokrajowca prezesem zarządu z „powodów ostrożnościowych”. Adwokat Dominik Jędrzejko, partner w kancelarii Kaszubiak Jędrzejko, tłumaczy nam, że w ten sposób inwestorzy chcą zabezpieczyć siebie i swój osobisty majątek na wypadek, gdyby biznes nie wypalił. Bo to dobry sposób na ucieczkę przed odpowiedzialnością finansową za długi firmy.
Obecnie praktycznie żaden model prowadzenia spółki przewidziany przez polskie prawo nie gwarantuje bowiem w pełni braku odpowiedzialności majątkowej członka zarządu.
– W momencie, gdy spółka staje się niewypłacalna, to właśnie członkowie zarządu mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za jej zobowiązania. Z kolei w przypadku np. spółki komandytowej z udziałem spółki kapitałowej – jako komplementariusza – członek zarządu komplementariusza może ponieść odpowiedzialność za niezapłacone podatki i ubezpieczenia socjalne oraz kary organów nadzorczych – wylicza mec. Jędrzejko. Ponadto w dzisiejszych czasach koszty obsługi prawnej są dużo niższe, a to powoduje, że wierzyciele znacznie częściej decydują się na dochodzenie swoich wierzytelności bezpośrednio od członków zarządu spółki. Mecenas Jędrzejko wyjaśnia, że właśnie dlatego inwestorzy mogą decydować się na zarejestrowanie obcokrajowca jako prezesa zarządu, sami pozostając udziałowcami spółki.
– Wcale nie dziwi, że inwestorzy chcą zabezpieczyć się przed odpowiedzialnością majątkową, skoro kolejne przepisy wprowadzają możliwość zaspokojenia wierzytelności z majątku osobistego członków zarządu, np. regulacje antymonopolowe czy rozporządzenie RODO – mówi dr Szymon Syp, senior associate w kancelarii Crido Legal J. Ziółek i Wspólnicy. Dodaje, że ten sposób prowadzenia działalności może stanowić prawdziwe wyzwanie dla kontrahentów niewypłacalnych spółek oraz organów ścigania.
Warto jednak wspomnieć, że inwestorzy chcący skorzystać z tego modelu nie mogą się czuć w pełni bezpiecznie.[opinia eksperta]
Bartosz Sierakowski radca prawny z Zimmerman i Wspólnicy sp.k.
Problem celowego powoływania nieposiadających majątku obywateli Ukrainy (oraz innych krajów spoza Unii Europejskiej) na stanowisko prezesa zarządu spółki jest dużym problemem, i to już nie tylko teoretycznym. W swojej praktyce spotkałem się już z trudnościami w zaspokojeniu wierzytelności z powyższego powodu. Ponadto w Krajowym Rejestrze Sądowym coraz częściej pojawiają się nowe wpisy, gdzie prezesami zostają osoby ze wschodnio brzmiącymi nazwiskami. Niestety, okazuje się, że ten model działania skutecznie ułatwia osobom faktycznie zarządzającym spółką (ang. shadow directors) uniknąć odpowiedzialności majątkowej w przypadku przeniesienia długów firmy na majątek członka zarządu, który przebywa poza Polską. Nawet gdyby udało się uzyskać wyrok przeciwko takiemu słupowi, to uznanie i wykonanie go np. na Ukrainie byłoby praktycznie niemożliwe.
Warto jednak pamiętać, że shadow directors nie muszą pozostać do końca bezkarni. Artykuł 373 ust. 1 pkt 1a ustawy z 28 lutego 2003 r. - Prawo upadłościowe (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 2344 ze zm.) pozwala na orzeczenie zakazu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby, które faktycznie zarządzając spółką, istotnie przyczyniły się do niezłożenia wniosku o ogłoszenie upadłości w ustawowym terminie – i to na okres od jednego do nawet dziesięciu lat. W praktyce większość spółek korzystających ze słupów nie składa wniosku o upadłość, tylko czeka, aż firma stanie się niewypłacalna, bo dłużnicy i tak nie będą mieli od kogo zaspokoić swojej wierzytelności. Wspomniany zakaz może być orzeczony na wniosek każdego wierzyciela. Rzecz w tym, że nie jest to postępowanie karne i tym samym to wierzyciel musi udowodnić winę oraz faktyczne zarządzanie spółką przez shadow directors, czyli mieć świadków, dokumenty, maile itd. W przeciwnym razie sąd upadłościowy najprawdopodobniej oddali wniosek. Warto jednak spróbować, bo odpłatność za ten wniosek wynosi jedynie 100 zł. Ponadto wierzyciel może spróbować pociągnąć shadow directors do odpowiedzialności karnej z powodu oszustwa – wówczas istnieje możliwość starania się o odszkodowanie.
Niektórzy eksperci uważają, że już samo wpisanie Ukraińca na prezesa spółki w przypadku jej późniejszej niewypłacalności może być poczytane jako próba oszustwa. Nie zgadza się z tym mec. Dominik Jędrzejko. Jego zdaniem nie będzie łatwo dowieść przed sądem, że zatrudnienie na stanowisku obcokrajowca podyktowane było próbą oszustwa.
– Nie ma wymogów, żeby prezes spółki dysponował majątkiem pozwalającym na zaspokojenie wierzycieli w przypadku powstania niewypłacalności spółki. Trudno więc sobie wyobrazić karanie udziałowców za oszustwo w postaci wyboru prezesa, który ma niewystarczający majątek do zaspokojenia ewentualnych wierzycieli – uważa ekspert. Przyznaje, że inaczej byłoby w przypadku, gdyby spółka powstała tylko po to, by wygenerować jakikolwiek obrót pozwalający np. na wyłudzenie kredytów, pożyczek lub oszukać i naciągnąć kontrahentów. Wówczas pokrzywdzeni mogliby szukać odpowiedzialności po stronie osób faktycznie zaangażowanych w taką działalność – niezależnie od tego, czy pełniliby oni w spółce jakieś formalne funkcje, czy nie.