Wydawanie 2 proc. PKB roku bieżącego
Sformułowanie o wydawaniu 2 proc. PKB na obronność już istnieje. Jest to jednak liczone do poprzedniego roku budżetowego, a nie obecnego. Teraz ma się to zmienić. W obecnej sytuacji gospodarczej zwiększa z roku na rok plany wydatkowe resortu o około dwa miliardy złotych.
Bartosz Kownacki (PiS) - wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy zbrojeniowe i nadzór nad zbrojeniówką
Warto wprowadzić ten przepis, bo wydawanie 2 proc. PKB na obronność to nasze zobowiązanie sojusznicze. W tym roku musieliśmy walczyć, by na 2018 r. było to faktycznie uwzględnione. 2 proc. to minimum minimorum. Po pierwsze, zawsze pod koniec roku zostaje kilkadziesiąt milionów złotych, których nie udało się wydać. I to niejako automatycznie zmniejsza te wydatki. Poza tym PKB wzrośnie bardziej, niż jest to zapisane w założeniach. Wtedy okazuje się, że i tak tych dwóch pełnych procent nie wydajemy.
Czesław Mroczek (PO) - wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej, były wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia
Jesteśmy za przyjęciem takiego rozwiązania. Tego typu konstrukcja obowiązuje w większości państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. Powinniśmy się do tego dostosować.
Zwiększanie wydatków w kolejnych latach
Bartosz Kownacki
Zwiększamy wydatki, bo chcemy zrealizować programy modernizacyjne, również w pewnej części przygotowywane przez PO. Jeśli chcemy kupować tarczę przeciwrakietową, okręty podwodne i śmigłowce – to potrzebujemy więcej pieniędzy. Przy założeniach rzędu 2 proc. tylko te trzy zakupy całkowicie wyczerpałyby zasoby na modernizację.
Z analiz strategicznego przeglądu obronnego wynika, że wydawanie 2,5 proc. pozwoli realnie obronić polskie terytorium i poczekać na przyjście z pomocą sojuszników. Jednak wzrost skokowy, np. z 2,0 proc. na 2,5 rok do roku, jest niewykonalny. Żaden minister finansów się na to nie zgodzi. Poza tym nie byłoby to racjonalne. Realizacja dużych zamówień wymaga czasu. Można wydać dwa miliardy złotych rocznie ekstra, ale już nie 10 mld zł, ponieważ nie mamy aparatu administracyjnego do tak dużych zakupów. Nie rozkładamy tego na jedną ekipę, ale na kilka kolejnych. Przypomnę, że w 2015 r., pod koniec rządów PO, wydatki na obronność zwiększono z 1,95 proc. do 2 proc. PKB. To również była regulacja głównie dla kolejnych ekip.
Czesław Mroczek
Antoni Macierewicz chce zwiększać wydatki na obronność w latach, w których z całą pewnością nie będzie już pełnił funkcji ministra obrony. Wzrost wydatków zaczyna się w 2020 r., gdy będzie już kolejna kadencja parlamentu i nowy rząd. Niech on to zostawi następcom. Zmienienie ustawy jest najmniejszym problemem. Każdy rząd, który będzie chciał to zrobić, nie będzie miał z tym problemu. Wyzwaniem za to jest zapewnienie środków na ten cel. A tym będą się już musieli zajmować następcy obecnego ministra.
Więcej żołnierzy, mniej zawodowców
Obecnie zawodowi żołnierze służący w Wojsku Polskim to ok. 100 tys. osób. Do tego są jeszcze niezawodowi z Narodowych Sił Rezerwowych (ok. 10 tys.) i Wojsk Obrony Terytorialnej (mniej niż 2 tys.). Limit etatowy wynosi 150 tys. W nowej ustawie będzie zapisane, że liczebność Sił Zbrojnych wynosi nie więcej niż 200 tys. stanowisk dla żołnierzy. W ramach tej liczby nie więcej niż 130 tys. przeznacza się dla żołnierzy zawodowych.
Bartosz Kownacki
Mówienie, że zmniejszamy armię, to demagogia. Dzisiaj mamy 100 tys. żołnierzy zawodowych, a nie 130 tys. To, że mamy zapisane w ustawie 150 tys. zawodowych, nie znaczy, że ten pułap byśmy kiedykolwiek osiągnęli. Każdy praktyk wie, że to niemożliwe.
Analizowaliśmy w resorcie, jaką liczbę przyjąć. Jeśli byśmy wpisali 150 tys. służby zawodowej i rzeczywiście ten poziom osiągnęli, to wzrost wydatków na modernizację byłby niezauważalny. Mówiąc wprost, mielibyśmy za dużo żołnierzy, a za mało nowoczesnego sprzętu.
Czesław Mroczek
Gdyby Polska chciała i potrzebowała rozwinąć maksymalnie siły zbrojne, to zgodnie z obecnym stanem prawnym, będziemy mogli wystawić 150-tysięczną armię zawodową. Po tej zmianie będziemy mogli wystawić tylko 130 tys. zawodowców. PO nie zgodzi się na zmniejszenie dopuszczalnej liczebności wojska zawodowego w Polsce. Zwiększenie limitu z myślą o Wojskach Obrony Terytorialnej jest nieuzasadnione, ponieważ ich wartość bojowa jest niewielka. Budowa WOT idzie jak po grudzie. Te wojska nie zadziałały w żaden sposób na Pomorzu przy usuwaniu skutków nawałnic. Minister podkreśla, że tam nie ma jeszcze WOT. Ale Ochotnicza Straż Pożarna potrafiła działać na terenie innych województw. To po co nam obrona terytorialna, która nie potrafi się przemieścić w rejon zagrożenia?
Większe zaliczki dla zbrojeniówki
Obecnie resort obrony, podpisując kontrakt na uzbrojenie, może przelać na konto wykonawcy 25 proc. wartości kontraktu. Projekt ustawy przewiduje, że „wysokość jednorazowej zaliczki nie może przekraczać 33 proc. wartości wynagrodzenia wykonawcy za dane zamówienie”. Kolejne składowe będzie można przekazać, gdy wykonawca udowodni, że wydał poprzednie. Przepis ten ma dotyczyć również umów, które już zostały zawarte.
Bartosz Kownacki
Przypomnę, że zaliczkowanie wprowadził rząd PO–PSL. My je nieco zwiększamy, o 8 pkt proc. Duże programy modernizacyjne wymagają kooperacji wielu podmiotów, żaden zakład nie robi wszystkiego sam. Główny kontrahent musi płacić poddostawcom, zanim dostarczy produkt zamawiającemu i otrzyma zapłatę. Takie finansowanie jest tańsze niż kredyty bankowe. Dotychczas praktyką było to, że na koniec roku, gdy były luźne pieniądze, to tego de facto taniego kredytu udzielaliśmy firmom zagranicznym, głównie z USA – zaliczkując ich produkty. Teraz będziemy mogli to robić w firmach polskich.
Czesław Mroczek
To jest przepis skandaliczny. Sposobem na pełne wydawanie środków przez kierownictwo MON jest udzielanie zaliczek, a nie kupowanie sprzętu. W roku 2016 ponad 70 proc. kwoty na zakup nowoczesnego uzbrojenia przez Inspektorat Uzbrojenia stanowiły zaliczki. Sprzętu nie ma, a pieniądze są wydane. To jest karygodne. Powinniśmy się z tego wycofywać. Rząd PO też korzystał z zaliczek, ale w dużo mniejszym zakresie. I to tylko przy umowach wieloletnich.
Będzie tak, że wystarczy wydać pieniądze, a efekt jest nieistotny.