Wątpliwości, że spółka dostaje za wiele, pojawiły się kilkanaście lat temu. Decyzja Brukseli może pozwolić odzyskać 1 mld zł. Spółka chce się bronić korzystnym dla niej wyrokiem Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego.
Komisja Europejska uznała, że koncesjonariusz autostrady A2 przez lata dostawał od państwa zbyt duże rekompensaty i powinien je oddać – 895 mln zł plus odsetki. Państwo przez lata wypłacało rekompensaty wszystkim koncesjonariuszom autostrad (oprócz AWSA są to: Stalexport na A4 oraz GTC na A1) od września 2005 r. do czerwca 2011 r., gdy obowiązywał jeszcze system winietowy (potem uruchomiono system e-myta – viaTOLL).
Założenie było takie, żeby pojazdy ciężarowe mające opłaconą winietę mogły za darmo korzystać z autostrad płatnych. Skutki finansowe tego zwolnienia z opłat przejął na siebie Skarb Państwa. Koszty takiego modelu były spore. Przykładowo, w 2010 r. państwo zarobiło na winietach 807,5 mln zł, ale aż 622,4 mln oddało koncesjonariuszom autostrad w formie rekompensat. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że Autostrada Wielkopolska SA (koncesjonariusz odcinka A2 Konin – Nowy Tomyśl – dalej AWSA) miesięcznie dostawała ok. 35 mln zł netto.
Komisja uznała, że państwo płaciło zbyt wiele. – Przy zastosowaniu metody określonej w umowie wykorzystano nieaktualne badanie dotyczące ruchu i przychodów. Zamiast skorzystać z najbardziej aktualnego badania z 2004 r., AWSA powołała się na to z 1999 r., w którym oszacowano znacznie wyższy poziom ruchu i przychodów, a tym samym większą oczekiwaną rentowność – zwraca uwagę KE w komunikacie.
Pierwsze sygnały o tym, że w rozliczeniach między AWSA a państwem jest coś nie tak, pojawiły się już kilkanaście lat temu. W październiku 2005 r. odchodzący rząd SLD-UP zdążył jeszcze podpisać aneks do umowy koncesyjnej z AWSA dotyczący rekompensat. Ministrem infrastruktury w rządzie Marka Belki był wówczas Krzysztof Opawski. – Rząd nie skorzystał wówczas z możliwości sprawdzenia stawki rozliczeniowej, a miał na to trzy miesiące. Po prostu przyjął za dobrą monetę to, co zaproponowała AWSA – twierdzi jedno z naszych źródeł.
Potem do władzy dochodzi rząd PiS. – Dostaliśmy tę umowę w spadku. Jako ówczesny minister transportu zleciłem audyt tego modelu. Już w 2006 r. wyliczono różnicę między tym, co wypłacono koncesjonariuszowi, a tym, co powinno być wypłacone na podstawie realnego ruchu. Osobiście zgłosiłem sprawę do prokuratury, ale śledztwo zostało umorzone. Dziś mam satysfakcję z decyzji KE – mówi Jerzy Polaczek, minister transportu w pierwszym rządzie PiS w latach 2005– 2007.
W 2007 r. podobnych podejrzeń nabrała też GDDKiA, a w listopadzie 2008 r. minister transportu Cezary Grabarczyk (PO) złożył oświadczenie o „uchyleniu się od skutków oświadczenia woli złożonego w aneksie do umowy koncesyjnej”. Jako powód podał błędy po stronie AWSA. Po dwóch latach (listopad 2010 r.) minister zwrócił się do Prokuratury Generalnej z wnioskiem o wszczęcie postępowania sądowego w sprawie odzyskania nienależnie wypłaconych kwot dla AWSA. Miesiąc później spółka wezwała Skarb Państwa na postępowanie arbitrażowe. – Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy 26 marca 2013 r. wydał niekorzystny wyrok dla strony publicznej – mówi Jan Krynicki z GDDKiA.
Polska nieco wcześniej, bo z końcem sierpnia 2012 r. zgłosiła sprawę do KE. Ta w ostatni piątek wydała decyzję, uznając, że Polska udzieliła AWSA niedozwolonej pomocy publicznej, oszacowanej na kwotę 895 mln zł (plus odsetki).
– Interes Skarbu Państwa jest nadrzędny, dlatego jesteśmy usatysfakcjonowani rozstrzygnięciem – mówi minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk.
AWSA ma teraz 30 dni na przedstawienie swoich argumentów. W komunikacie zarząd napisał, że podejmie decyzję co do dalszego postępowania dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem stanowiska Komisji Europejskiej. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że jednym z głównych będzie korzystny dla spółki wyrok Trybunału Arbitrażowego. Kolejnym argumentem ma być to, że pieniądze z rekompensat przeznaczała na utrzymanie autostrady, a nie np. wypłatę dywidendy akcjonariuszom.