Przede wszystkim ubolewam, że dyskusja wokół tej ustawy przestała być merytoryczna, a stała się stricte polityczna. Jeśli jednak miałbym ocenić weto z perspektywy polskiego rynku i rodzimych przedsiębiorców, którzy chcą na nim zaistnieć, było to dobre posunięcie. Proponowana ustawa była wadliwa. W praktyce ograniczyłaby ona możliwość wejścia na rynek nowych podmiotów.
Paradoksalnie, z punktu widzenia zondacrypto, jako dużego gracza, powinienem się cieszyć z takiej blokady działania konkurencji. Jednak patrząc na sprawę systemowo, te przepisy po prostu nie były dobre.
Twierdzenie, że zawetowanie ustawy pozbawia konsumentów ochrony i naraża ich na straty, to mit. Pamiętajmy, że na poziomie unijnym uchwalono już rozporządzenie MiCA (Markets in Crypto-Assets), które chroni konsumentów i wprowadza niezbędne standardy.
Istnieją mechanizmy prawne, które działają niezależnie od tej konkretnej ustawy krajowej. Oczywiście, opóźnienie we wdrożeniu przepisów nie jest korzystne, bo konsumenci powinni otrzymać pełne ramy prawne znacznie wcześniej. Kluczowe jest teraz, aby zamiast straszyć ludzi, wrócić do merytoryki. Potrzebne są konsultacje między koalicją rządzącą a Kancelarią Prezydenta, by wypracować kompromis, który realnie, a nie tylko teoretycznie, zabezpieczy interesy klientów.
Problemem jest kalendarz. Czasu jest krytycznie mało. W czerwcu kończy się okres przejściowy. Podmioty, które działają obecnie na podstawie wpisu do rejestru prowadzonego przez Izbę Administracji Skarbowej w Katowicach, utracą uprawnienia, jeśli do tego czasu nie uzyskają licencji zgodnej z MiCA. Jeśli nie zdążymy z nową legislacją, czeka nas paraliż.
Dlatego, mimo że weto było słuszne merytorycznie, sytuacja jest teraz alarmująca. Wojna polityczna musi zejść na drugi plan. Rządzący i prezydent muszą usiąść do stołu i szybko uchwalić ustawę, która nie zostanie ponownie zawetowana.
Działamy więc w trybie awaryjnym. W Polsce nie trzeba wyważać otwartych drzwi ani nakładać na przedsiębiorców dodatkowych kagańców czy drakońskich kar. Wystarczy ustawa kompetencyjna, która wskaże KNF jako regulatora i zaimplementuje unijne rozporządzenie jeden do jednego. To najprostsza i najszybsza droga, by uratować rynek przed zapaścią.
Zondacrypto jest w bezpiecznej sytuacji. Nie jesteśmy już polską firmą w sensie prawnym. Aplikujemy o licencję MiCA w innych jurysdykcjach, na przykład w Estonii, i będziemy ją paszportować do Polski. Będziemy więc działać w pełni legalnie i stabilnie.
Natomiast dla typowo polskich firm, które są tu zarejestrowane, scenariusz braku ustawy jest fatalny. Proces licencyjny za granicą jest kosztowny, długotrwały i wymaga wykazania związku z danym rynkiem – my budowaliśmy te relacje latami. Polski przedsiębiorca, który nie będzie mógł złożyć wniosku o licencję w kraju z powodu braku przepisów, znajdzie się w potrzasku. Grozi nam sytuacja, w której rodzime firmy zostaną wypchnięte z rynku lub zmuszone do desperackiego poszukiwania jurysdykcji zastępczych.
To nieprawda. Wielokrotnie to podkreślałem: z biznesowego punktu widzenia brak tej ustawy nie był naszym celem. Chcieliśmy dobrego prawa, dlatego dzieliliśmy się wiedzą i doświadczeniem w Sejmie czy na komisjach, robiąc to transparentnie i pro publico bono.
Nigdy nie rozmawiałem z prezydentem, nie spotykałem się z jego ministrami ani nie lobbowałem za wetem. Co więcej, nie podpisałem się nawet pod listem środowiska krypto, które apelowało o odrzucenie ustawy.
Zarzuca się nam finansowanie „skrajnej prawicy”, bo byliśmy partnerem konferencji CPAC czy sponsorujemy Lechię Gdańsk, której kibicuje prezydent. Jesteśmy apolityczni, a przypisywanie nam łatek jest elementem brudnej walki, na którą nie mamy wpływu. Wystarczy tylko wspomnieć, że kibicem Lechii Gdańsk jest również premier. W samym 2025 roku uczestniczyliśmy w ponad 100 wydarzeniach, wsparliśmy finansowo ponad 50 – a debata publiczna skupia się aktualnie na dwóch, które rzekomo mieliśmy sponsorować w celu wspierania prawicy.