Jak wynika z danych GUS, tylko w styczniu 2017 r. zatrudnienie w firmach mających powyżej 9 pracowników wzrosło aż o ok. 161 tys. etatów. Niemal taki sam wzrost – o 173 tys. etatów – zanotowano w ciągu całego poprzedniego roku.
Wielu ekspertów wskazuje, że ten skok może być wynikiem zmian w statystyce – co roku w styczniu GUS aktualizuje próbę badanych przedsiębiorstw. Pozytywny wpływ na liczbę etatów mogło mieć również wprowadzenie z początkiem roku minimalnej płacy godzinowej dla umów zlecenia i osób samozatrudnionych, a to z kolei mogło się przełożyć na decyzje pracodawców o zmianie formy zatrudnienia części swoich pracowników z umów zleceń na etaty.
Z pewnością nie bez wpływu na ten wzrost miało także regularnie malejące bezrobocie. Najnowsze dane wskazują, że w maju wyniosło ono 7,5 proc. w skali kraju, a zgodnie z badaniami BAEL (Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności) – zaledwie 4,8 proc. To rekordowo niski poziom. Jest to znakomita przede wszystkim z punktu widzenia pracownika: rąk do pracy jest coraz mniej, a jak czegoś jest mało – drożeje. To naturalna reakcja rynku. Pracodawcy muszą czymś zachęcić pracowników i jedną z zachęt jest właśnie zatrudnienie na etaty. Np. największy prywatny pracodawca w kraju Jeronimo Martins Polska, właściciel sieci sklepów Biedronka, niemal 60 tys. ludzi zatrudnia w oparciu o umowy o pracę.
Handel jest branżą, w której w Polsce pracuje najwięcej ludzi – niemal dwa miliony. Dodatkowo jest w niej duża konkurencja, więc rywalizacja o pracownika bywa zacięta. Sieci podnoszą więc pensje i oferują bogate programy socjalne. Np. wspomniane już JMP w ciągu ostatniego roku aż trzy razy zwiększało pensje swoim pracownikom. Sieć wypłaca też premie związane z realizacją celów sprzedażowych. Do tego oferuje bogaty pakiet socjalny.
W efekcie tej walki o pracowników, zarabiają oni coraz więcej, a w związku z tym coraz więcej wydają. A nic tak nie pomaga gospodarce, jak rosnące wydatki konsumenckie. Skutki już możemy obserwować: w pierwszym kwartale 2017 r. PKB wzrósł aż o 4 proc.
Opublikowane niedawno dane GUS potwierdzają, że PKB napędzał m.in. wzrost konsumpcji gospodarstw domowych – o 4,7 proc. rdr. Potwierdzają one także ożywienie w przemyśle i budownictwie (wzrost kolejno o 7,2 proc. i 4,6 proc.), mówią też o imponujących wzrostach także w handlu i naprawach oraz w transporcie i gospodarce magazynowej (wzrosły one odpowiednio o 6,4 proc. i 13,3 proc. rdr).
Koniunktura przekłada się na wyniki firm, a te z kolei przekładają się na wpływy podatkowe – rząd już chwali się poprawą ściągalności PIT i CIT. Według danych za 2015 r. liderami w płaceniu podatku CIT byli: KGHM Polska Miedź, Jeronimo Martins Polska i PGE Dystrybucja. Łącznie za 2015 r. firmy te zapłaciły ponad 1,4 mld zł podatku CIT (KGHM Polska Miedź zapłacił 850 mln zł; Jeronimo Martins Polska – 290 mln zł; PGE Dystrybucja – ponad 268 mln zł). Ale czy te dane się utrzymają?