Po lutowej porażce naszej delegacji podczas posiedzenia unijnych szefów resortów środowiska podejście Polski do negocjacji nowych zasad handlu emisjami, czyli EU ETS, znacząco się zmieniło. – Polska strona skróciła listę żądań, skupiła się na energetyce, zaczęła konstruktywnie rozmawiać – oceniają nasi rozmówcy w Brukseli. Do zespołu negocjatorów dołączył wiceminister energii Michał Kurtyka.
27 czerwca odbędzie się trialog w sprawie EU ETS, czyli spotkanie Komisji Europejskiej, Rady i Parlamentu Europejskiego. Głosowanie nowego prawa nastąpi w listopadzie. Prace stanęły w miejscu m.in. z powodu wyborów w Wielkiej Brytanii. Startuje w nich sprawozdawca projektu w komisji środowiska (ENVI) w PE Ian Duncan. Dlatego na stanowisku sprawozdawcy nastąpiła zmiana – stery przejmuje Julie Girling, koordynatorka frakcji konserwatystów i reformatorów (ECR) – tej, w której jest PiS.
Jest jeden haczyk – emisyjność nie może przekroczyć 450 g CO2 na 1 kWh
Polska ma o co walczyć, zwłaszcza że darmowych uprawnień będzie mniej i będą droższe. Jak dowiedział się DGP, jest szansa na pozyskanie ok. 16 mld euro, czyli blisko 65 mld zł, w latach 2021–2030 dla polskiej energetyki (koszty jej dostosowania do nowych wymogów w tym okresie wyniosą mniej więcej 29,5 mld euro). Około 6,5 mld euro pochodziłoby z derogacji (wyjątków emisyjnych dla energetyki), nawet 2,9 mld euro z funduszu modernizacyjnego (wspiera część najbiedniejszych państw UE), a blisko 6,5 mld euro z planowanego funduszu solidarnościowego (też dla biedniejszych krajów).
Rada proponuje zamknięty katalog inwestycji, a Parlament Europejski określa ich kryteria. To m.in. inwestycje w sieci, w elektromobilność, a także w nowe moce produkcyjne i modernizację starych. Haczyk jest jeden – emisyjność nie może przekroczyć 450 g CO2 na 1 kWh. Muszą to więc być źródła zielone lub gazowe. Węglowe, na których opiera się Polska, odpadają.
Propozycja Parlamentu jest jeszcze bardziej restrykcyjna niż propozycje Komisji w pakiecie zimowym, czyli nowych dyrektywach energetycznych, gdzie inwestycje ogranicza poziom emisji 550 g CO2 na 1 kWh. Według naszych rozmówców tu też można się spodziewać zaostrzenia kryteriów do 450 g.
– To poważny problem dla krajów opartych od lat na węglu, takich jak Polska. Takie zapisy w ogóle nie powinny się znajdować w projekcie, ale jestem realistą i należy się spodziewać zaostrzenia propozycji – mówi DGP europoseł Krisjanis Karins, członek komisji przemysłu, badań naukowych i energii (ITRE) w PE. – Polska od lat używa węgla, bo go ma, nie powinna być za to karana, a raczej zachęcana do zmian – ocenia.